Ariana dla WS | Blogger | X X

wtorek, 29 stycznia 2019

Cokolwiek wybierzesz - Jakub Szamałek

O tej książce słyszałam same pochlebne opinie i nie mogłam się doczekać aż trafi w moje ręce. Niestety, choć powinna być przed premierą w moich rękach, to tym razem poczta polska bądź angielska kazała mi na książkę czekać dosyć długo. Na szczęście w końcu dotarła i od razu zabrałam się za czytanie. 

O czym jest książka?



W tragicznym wypadku samochodowym ginie Ryszard Buczek - postać znana z telewizji, prowadził program dla dzieci, w którym, można powiedzieć, spełniał ich największe marzenia. Nie do końca wiadomo, dlaczego aktor miałby prowadzić samochód z taką prędkością i nagle skręcić. Czy miało to być samobójstwo, czy może nagle stracił panowanie nad kierownicą? 

O sprawie napisała pewna "gazeta", a raczej portal z newsami, niestety w niczym nie przypominało to artykułu, raczej sensacyjny, krzykliwy post, który w żaden sposób nie wyrażał szacunku dla rodziny zmarłego. Autorką była Julita Wójcicka, która jednak ma większe ambicje niż jej obecne zajęcie. Doszukuje się w tej sprawie drugiego dna, zaczyna prowadzić swoje własne śledztwo, które się komuś nie spodoba. Ktoś nakazuje jej przestać węszyć w tej sprawie, bo w innym wypadku tego pożałuje.  Dziewczyna, jednak nie ma zamiaru się poddać, myśli, że to tylko blef, lecz szybko przekonuję się, że nie. 

W dobie internetu, nikt nie jest bezpieczny. Przy odpowiednich umiejętnościach można zniszczyć człowieka w ułamku sekundy. 

Czy Julita ma rację? Czy w tej sprawie jest drugie dno? 

Moim zdaniem: 

Muszę przyznać, że "Cokolwiek wybierzesz" to kawał naprawdę dobrego thrillera. Autor wymyślił bardzo ciekawą fabułę, dodatkowo dając nam wiele informacji dotyczących internetu, umieścił również kilka porad, jak możemy się zabezpieczyć w sieci. Przyznam, że mnie bardzo przeraziło to, że ktoś może mnie podglądać z kamerki w laptopie, ale nie jest to pierwszy raz kiedy o tym słyszę, domyślam się, więc, że jest to prawda. Bardzo mnie zszokowały te informacje i fakt w jaki sposób haker zniszczył życie głównej bohaterki, mimo iż to tylko fikcja literacka, to było mi jej bardzo szkoda, nawet jeśli nie do końca zyskała moją sympatię na początku. 

Co prawda z bohaterką problem był nie tylko na początku, bo i w trakcie powieści zdarzało mi się myśleć, Boże dziewczyno weź się w garść, serio nie wiesz takich rzeczy?! Taak, czasami poziom jej znajomości różnych spraw był po prostu tak płytki, że aż szkoda. No, ale domyślam się, że taka właśnie miała być bohaterka i mimo swojej głupoty (?) z czasem zyskała nieco mojej sympatii. Z przerwami na zdenerwowanie i chęć strząchnięcia nią. 

Myślę, że będzie to naprawdę ciekawa trylogia, pierwsza część okazała się być bardzo dobra, aczkolwiek nie zgodzę się z innymi, że jest to najlepszy thriller roku. Zgodzę się z tym, że jest dosyć oryginalny i bardzo pomysłowy, ale czegoś tu zabrakło, aby stał się najlepszym. Na pewno, jednak będę polecać tę książkę, bo uważam, że jeśli podeszłabym do tej książki bez nastawienia, że już w styczniu przeczytam najlepszą książkę roku, to może faktycznie taką by się stała. Czasami lepiej nie nastawiać się na Bóg wie co i mile się zaskoczyć. 

Ciekawi mnie bardzo jak autor pociągnie dalej tę trylogię. Myślę, że jeśli zna się dobrze na technologiach, to mógłby iść w tym kierunku, bo tutaj ta wiedza okazała się niesamowicie ciekawa. Najważniejsze było to, że autor przekazał nam to wszystko w sposób naprawdę przystępny i nie mieliśmy wrażenia, że mówi w kompletnie innym języku. Nie były to też typowo suche informacje, które by nas zanudziły na śmierć. Przyznam, że mnie bardzo to zaciekawiło, ale również przeraziło jak teraz ten świat wygląda. Dla zwykłego, pospolitego człowieka internet potrzebny jest tylko do kontaktu ze znajomymi, ewentualnie do pracy czy hobby, do zakupów czy oglądania filmów. Są, jednak ludzie, którzy potrzebują go do surfowania po tzw. darknecie, czyli miejscu, w którym zbierają się najgorsze szumowiny tego świata. Tak, dobrze napisałam, nie "przesłyszeliście się". 
Jeśli już mowa o tego typu ludziach, to również widocznym problemem jest tzw. dziennikarstwo, które uprawia Julita Wójcicka w meganewsach. Domyślam się, że wiele portali właśnie tak działa. Nie liczą się uczucia innych, to czy artykuł zrujnuje im życie. Nie. Liczą się tylko kliknięcia i odsłony. 
To trochę jak na instagramie teraz. Jest mnóstwo osób mówiących czy piszących o książkach, ale od ilu z nich słyszy się ciągle tylko o zasięgach? O tym, że ich posty nie trafiają do miliona tylko do kilkuset osób? No cóż, taki jest los, ale mieliśmy tu rozmawiać o książkach, nie o zasięgach, tak? No, to w czym problem? Nie zapominajmy po co tu jesteśmy, po co zaczęliśmy robić to co robimy i przede wszystkim dla kogo to robimy. Nie zgubmy siebie w tych wszystkich liczbach. 

***
Warto jeszcze wspomnieć o zakończeniu, którego w życiu bym się nie spodziewała i tutaj przyznam, że autor mnie naprawdę zaskoczył. Nie samym rozwiązaniem sprawy, ale również przeszłością ofiary. Lubię kiedy autorzy tak mieszają w swoich książkach. 

Co jeszcze pozostało rzec? Czekam niecierpliwie na tom drugi, bo czuję, że może okazać się naprawdę mocny i lepszy od tomu pierwszego, mimo iż poprzeczka jest postawiona wysoko. Mówiąc, że nie jest to najlepsza książka przeczytana w tym roku nie miałam zamiaru jej umniejszać. Uważam, że jest to świetny thriller, aczkolwiek nie najlepszy, bo wiem, że chociażby Cartera książki podobają mi się bardziej. Tutaj myślę, że zabrakło mi chyba takiej gry na emocjach czytelników. No, ale wszystko przed nami w kolejnych tomach :) 

Zachęcam do sięgnięcia po "Cokolwiek wybierzesz", oprócz przyjemności z czytania, dowiecie się również wielu ciekawych i przydatnych informacji na temat bezpieczeństwa w sieci. 

PS. Na legimi możecie przeczytać fragment książki i zobaczyć czy zachęci Was na tyle, by sięgnąć po całość :) 

sobota, 26 stycznia 2019

Minione chwile - Gabriela Gargaś

Jeśli jesteście ze mną już od jakiegoś czasu, to wiecie, że czytane przeze mnie książki, to głównie kryminały i thrillery. Zanim, jednak zaczęłam przygodę z książkami taką bardziej na serio, to zaczytywałam się w romansach i obyczajówkach. Teraz już jako bardziej świadomy czytelnik, a raczej taki, który od książki wymaga wzbudzenia emocji, coraz rzadziej sięgam po romanse, a jeśli już to mam dosyć spore wymagania. Oczywiście każdy człowiek ma inny gust, więc to co dla kogoś okaże się zbyt przesłodzoną powieścią, dla mnie może okazać się hitem - w końcu każdego co innego wzrusza, porusza i tak dalej. 

Jakiś czas temu postanowiłam, że spróbuję sięgnąć po powieści Gabrieli Gargaś. Przyznam, że obawiałam się, że będą to książki, które na okładkach mają zdanie:  "rozśmieszą cię do łez", bo mnie takie żarciki  w książkach słabo bawią i po prostu irytują mnie takie pozycje. Na szczęście dostałam to czego oczekiwałam, czyli porządną powieść obyczajową, taką, która mnie chwyciła mocno za serce. Nie spodziewałam się takiego odbioru ze swojej strony, serio. 

Przejdźmy, jednak do fabuły. 




O czym jest książka? 

Anna po wielkim miłosnym rozczarowaniu, postanawia udać się do Szkocji i tam odzyskać sens życia. Kobieta przeżyła wielkie załamanie spowodowane oczywiście facetem, więc chciałaby się znaleźć jak najdalej od niego i spróbować poskładać się do kupy. Trafia na szczęście na ludzi, z którymi mieszkanie sprawi jej przyjemność oraz na których będzie mogła liczyć. Niestety zapominanie nie przychodzi tak łatwo, praca do najłatwiejszych też nie należy, nie ze względu na zakres obowiązków, lecz ludzi, z którymi musi pracować. A mówią, że za granicą jest tak pięknie i cudownie...  Na Annę czeka mnóstwo "przygód", dobrych i złych momentów i losy zaprowadzą ją do opieki nad starszą kobietą - lady Abigail. Kobieta będzie musiała zamieszkać blisko swojej pracodawczyni, chociaż patrząc na warunki, nie będzie to raczej należało do nieprzyjemności. 

Abigail przed śmiercią chciałaby w końcu wyjawić komuś swoją historię. Członkowie jej rodziny znali tylko ułamek tego co przeżyła. Nigdy nie miała odwagi opowiedzieć nikomu co jej się przytrafiło tak od A do Z. Jej wybór padł na Annę. 

Czy losy kobiet można do siebie porównać? 

Jak wiadomo miłość nie zawsze jest piękna. Najczęściej przypomina ona bardziej cierpienie niż radość. Często, przecież zakochujemy się w nieodpowiednich osobach albo kochamy osoby, które nie potrafią odwzajemnić naszych uczuć, odrzucamy tych, którzy zrobiliby dla nas wszystko. Miłość jest pokręcona, czasami piękna, czasami bolesna, ale najgorsze a może i najlepsze w tym wszystkim jest to, że nikogo nie da się do niej zmusić, nie można też tak po prostu przestać kochać. 


Moim zdaniem: 

Ciężko w kilku zdaniach opisać fabułę książki, bo jest naprawdę rozległa moim zdaniem. Autorka porusza kilka problemów, które dotykają wielu ludzi. Nie jest to przewidywalny romans z przesłodzonymi scenkami, na które moglibyśmy zareagować w stylu: "rzygam tęczą". Nie, nie, nie. Mam wrażenie, że autorka pokazała nam po prostu samo życie. Bohaterowie jej powieści są tacy prawdziwi, jakbyśmy opisali życie typowego Kowalskiego, przy czym zrobiła to tak, że nawet przez sekundę nie było nudno. 

Nie wiem jaka jest reszta powieści Gabrieli, ale wiem, że po przeczytaniu Minionych chwil zostałam kupiona. Na pewno będzie to autorka, którą będę chciała poznawać książka po książce. 

Jak już wyżej wspomniałam, romans to nie jest mój gatunek docelowy w ostatnim czasie i jak już po taką powieść sięgnę, to chcę ją poczuć. Chcę, aby dostarczyła mi emocji i Gabrieli się to udało, naprawdę. Zastanawiałam się czyje losy będą tu najważniejsze, czyja historia będzie taka najbardziej istotna i tak naprawdę można powiedzieć, że losy obu bohaterek się wspólnie zaplotły i jedna zyskała spokój ducha, a druga.. inne życie. 

Podoba mi się również to, że akcja dzieję się w Szkocji. Odwiedziłam Edynburg i Glasgow oraz okoliczne miasteczka tylko raz, ale Szkocja to miejsce, do którego zdecydowanie chciałabym wrócić. Jest tam tak magicznie, chociaż domyślam się, że tylko jeśli to miejsce zwiedzamy, a nie w nim żyjemy. Mam dobre porównanie, bo mieszkam w Anglii, więc niektóre sytuacje, które autorka wplotła w swoją powieść są mi dobrze znane. Nie tylko sytuacje, ale również w pewien sposób otoczenie w jakim rozgrywała się powieść. 

Książka zawiera dwie ramy czasowe, mamy powrót do lat młodości lady Abigail oraz czasy współczesne, czyli młodość Anny. Wspomnienia lady są, jednak tak bolesne, szokujące i momentami przerażające, że książkę czyta się naprawdę jednym tchem. Autorka wywołuje w czytelniku masę emocji, a współczucie stoi na pierwszym miejscu. Gdyby tylko Abigail nie pojawiła się tego dnia w klubie, czy to coś by zmieniło? Gdyby losy jej oraz pewnego polskiego oficera nie skrzyżowały swoich dróg, jak wyglądałoby jej życie? Człowiek może zawsze gdybać tylko jakie to ma znaczenie? Nie możemy cofnąć czasu, zmienić swojej przeszłości, jedyne co możemy, to wyciągać wnioski i ciągle starać się być lepszym człowiekiem. 

Może się powtórzę, ale Minione chwile naprawdę przypadły mi do gustu, dzięki tym emocjom jakie we mnie wywołały. Właśnie tego oczekuję od książek, takie zapadną mi w pamięć na długo. Nie często, bowiem zdarza mi się chęć przytulenia bohaterów, chęć powiedzenia, że wszystko się jakoś ułoży, że co się stało to się nie odstanie, ale możemy sprawić, że na tle dobrych czynów, te złe jakoś wyblakną. 

No cóż mogę więcej powiedzieć.. może nie do końca ładnie i składnie, ale wciąż jestem pod wrażeniem tej książki, serio. 

Czytajcie "Minione chwile" Gabrieli Gargaś, polecam! 

sobota, 19 stycznia 2019

Nocny prześladowca - Chris Carter

Jak już wiecie, jestem kompletnie zakochana w twórczości Chrisa Cartera. Kiedy przeczytałam „Egzekutora” i zaczęłam inną powieść, ciagle myślałam o autorze i jego książkach. Na moje szczęście wszystkie części mam w domu, więc mogę w każdej chwili po nie sięgnąć. Trzeci tom zaczęłam jakiś dzień po skończeniu drugiego, bo czułam tak silne przyciąganie, że już nie mogłam się dłużej opierać. 

Przyszedł czas na "Nocnego Prześladowcę" i tutaj mam wrażenie, że jest to książka dla tych mniej wrażliwych. Czemu? Dowiecie się poniżej: 



O czym jest książka? 

W opuszczonym sklepie zostają znalezione zwłoki kobiety, której zaszyto usta oraz wargi sromowe. Kiedy zostaje przewieziona na sekcję zwłok, okazuję się, że morderca umieścił w jej ciele coś bardzo niebezpiecznego. Sytuacja staję się bardzo skomplikowana, ruchy mordercy nieprzewidywalne. Dlaczego działa w taki sposób? W ciele każdej kobiety umieszcza jakiś przedmiot, a później je zaszywa.. 

Przed Hunterem i Garcią niełatwe zadanie,
ale w ich pracy nigdy nie ma łatwych przypadków. Można powiedzieć raczej, że każdy kolejny jest bardziej skomplikowany i brutalny. Jeśli myśleli, że sprawa Egzekutora była trudna, to szybko zmienią zdanie. 

Życie kobiet jest mocno zagrożone, ale nie wiadomo, dlaczego morderca wybiera akurat te. Zapewniam Was, jednak że jest ku temu powód i to można powiedzieć dosyć solidny, choć oczywiście nie mam zamiaru bronić mordercy. 

Sytuacja nie do końca jest zrozumiała, bowiem osoba, która zaszywa kobiety, zostawia je żywe. Niestety bez szans na przeżycie. Czy wciąż można nazywać go mordercą? Myślę, że jak dowiecie się jaki los zgotował tym kobietom, będziecie chcieli określić go zdecydowanie gorszymi słowami. 




Moim zdaniem: 

Chris Carter to mistrz. 

Tym zdaniem mogłabym spokojnie zakończyć moją opinię i myślę, że byłby to najbardziej dobitny przekaz. 

Jego thrillery są kwintesencją gatunku, mamy tu brutalne morderstwa, opisy zwłok, ale i rozwiązanie spraw, które mogą nam pokazać jak łatwo jest zranić drugiego człowieka, jak łatwo przekroczyć granicę swoje i innych. Czytając jego książki jestem spełniona jako czytelniczka, z wielką chęcią przeczytałabym całą serię za jednym razem, ale wiem, że później będzie mi smutno, dlatego staram się dawkować. Pewnie na długo mi to nie starczy, ale cóż, spróbować zawsze można.

Wracajac do Nocnego Prześladowcy, mam wrażenie, że to najlepsza do tej pory część. Byłam zachwycona Egzekutorem,
ale jak przeczytałam Prześladowcę to mam wrażenie, że ta część była jeszcze lepsza. Mega pomysł na fabułę, na morderstwa, ale również i przyczynę. 

Zaskoczenie murowane. 




Jednocześnie to co mi się podoba w twórczości autora, to fakt, że książki nie są ze sobą mocno powiązane. Myślę, że spokojnie można sięgnąć po jakąkolwiek część i człowiek nie będzie czuł zagubienia. Nawet jeśli autor wspomina o jakiejś starszej sprawie, to zazwyczaj ją pokrótce wyjaśnia. Kilka osób mówiło mi, że przeczytało np. część piątą i byli zachwyceni, dlatego zachęcam gorąco do sięgnięcia po autora. Na blogu znajdziecie recenzję Krucyfiksa oraz Egzekutora, sami możecie stwierdzić, która najbardziej Was kusi. Ja lubię czytać w kolejności, oczywiście o ile wiem, że dana książka należy do serii. Często zdarza mi się przeoczyć taką informację i zaczynam od d. strony, że tak powiem. No, ale cóż, czasami to naprawdę nie ma znaczenia :) 

Jeśli lubcie thrillery gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po tego autora. Dla mnie jego twórczość to było wielkie odkrycie w ubiegłym roku. Ogromnie się cieszę, że sięgnęłam po "Krucyfiks" i teraz z chęcią bym czytała ciągle tego autora. Po prostu silnie do siebie przyciąga:) 

No, ale może Wy już znacie twórczość Chrisa Cartera? Jeśli tak to chętnie przeczytam Wasze opinie. 

Zaczytanego wieczorku! :) 


niedziela, 13 stycznia 2019

Wiara, miłość, śmierć - Peter Gallert, Jorg Reiter

"Wiara, miłość, śmierć" zaciekawiła mnie swoim opisem. Jak wiecie lubię czytać kryminały oraz thrillery, są to w końcu moje ulubione gatunki. Od takich powieści oczekuję napięcia, dużych zaskoczeń i mocnego zakończenia. Oczywiście nie zawsze dostaję to co chcę. Sprawdźmy jak było tym razem :)



O czym jest książka?

Martin Bauer jest policyjnym duchownym i bierze na poważnie każdą sprawę jaką "dostanie". Jego metody są dosyć niekonwencjonalne, co nie podoba się przełożonemu w policji oraz niektórym policjantom. Jego chęć pomocy drugiemu człowiekowi, czasami może narobić więcej szkód niż pożytku, ale Martin nie ma zamiaru się poddawać. Jeśli jego intuicja coś mu podpowiada, to nie odpuści.

Tym razem jego "zadaniem" było odwiedzenie pewnego policjanta od popełnienia samobójstwa. Martin nie widząc innego rozwiązania, sam skoczył w ciemną toń wody, ogromnie ryzykując, ale wierząc, że Walter go uratuje i zaniecha popełnienia samobójstwa. Wierząc, że jego ryzykowny plan się powiódł, Martin udał się spokojnie do domu. Nie przewidział, jednak że Walter może spróbować po raz kolejny. Duchowny nie może sobie wybaczyć, że nie porozmawiał dłużej z policjantem, lecz zadowolony ze swojego powodzenia, udał się do domu i prawie zapomniał o sprawie.

Teraz duchowny będzie musiał dowiedzieć się, dlaczego policjant popełnił samobójstwo osierocając przy tym nastoletniego syna. Tropy zaprowadzą go do wielu miejsc i znowu wielu osobom nadepnie na odcisk. Duchowny w pogoni za zrozumieniem i poznaniem prawdy, zapomni o tym, że to na swojej rodzinie powinien skupić największą uwagę. Ślady zaprowadzą go do burdelu, do dziwnych samobójstw, które w pewien sposób łączą się ze śmiercią policjanta. Niestety odbije się to na bezpieczeństwie jego rodziny, którą bądź co bądź powinien chronić w pierwszej kolejności. 

Na ile duchowny zaryzykuje? Czy odkryta prawda wyzwoli w nim spokój czy może jednak prawdą stanie się powiedzenie "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz"?



Moim zdaniem:

"Wiara, miłość, śmierć" to książka, w którą początkowo ciężko było mi się wgryźć i podejrzewam, że to za sprawą stylu autorów. Mamy tutaj duet pisarzy, jednak czytając książkę nie odczuwało się tego, że rozdziały się od siebie mocno różnią. Po prostu niektóre wątki były dla mnie ciekawsze niż inne, ale często tak w książkach mam. 

W końcu, jednak książka mnie wciągnęła, zaczęło się dziać coraz ciekawiej i ciekawiej. Przede wszystkim, autorzy wprowadzili tutaj kilka wątków, które się ze sobą zazębiały, aczkolwiek nie do końca było wiadomo w jaki sposób i tak naprawdę czekaliśmy na rozwiązanie kilku spraw, nie tylko jednej.

Po raz kolejny wykorzystano tutaj motyw rozpędzonej kuli śnieżnej, czyli jedno wydarzenie pociągnęło za sobą szereg innych. Od błahostki do masywnego problemu. 

Myślę, że powieść ta jest solidnym kryminałem, aczkolwiek nie spodziewajmy się tutaj przewrotnych zakończeń, które wywołają ciarki na naszej skórze lub typowe opadnięcie szczęki, aż do ziemi. Nie. Mamy tutaj skutki pewnych wydarzeń, dowiadujemy się przyczyn. Jest ciekawie, ale zabrakło efektu WOW. Nie wiem czy to za sprawą bohaterów, którzy nie do końca mnie do siebie przywiązali czy też może po prostu z powodu fabuły, która po prostu nie bardzo mogla być zakończona w spektakularny sposób.

Nie jest to jednak gniot ani nic takiego. Ja określiłabym to jako dobrą książkę. Nie zmarnowałam swojego czasu czytając ją, ale nie jestem pewna na ile fabuła zostanie w mojej głowie. Co prawda jest to dopiero pierwszy tom serii, więc myślę, że warto będzie przeczytać tom drugi, aby przekonać się czy są to nasze klimaty czy nie do końca.

Oczywiście w trakcie czytania, pojawiło się kilka zaskoczeń, momentów, w których autorzy ciekawie poprowadzili akcję, wciągając czytelnika. Nie myślcie, że nie. 

Zanim zakończę, warto byłoby wspomnieć, że swoją osobą na pewno przyciąga duchowny, który tak poświęca się każdej sprawie, że jest to po prostu piękne. Podobało mi się to w jaki sposób został wykreowany i że nie był grzeczniutki tylko często działał niekonwencjonalnie, ale jego jedynym celem była pomoc drugiej osobie. Razem z policjantką stworzyli ciekawy duet i myślę, że w drugiej części ich relacja może się ciekawie rozwinąć. Z jednej strony czytelnik miał wrażenie jakby nie do końca się ze sobą dogadywali, a z drugiej widać było, że są w pewien sposób zżyci. 

Reasumując:

Książka jest dobra. Może wyjść z tego bardzo dobra seria o ile autorzy mają w zanadrzu ciekawe pomysły i lubią zaskakiwać czytelników. Nie będzie tu raczej wielkiego szoku przy zakończeniu i książkowego kaca, więc jeśli nie wymagacie tego od kryminałów, a szukacie po prostu dobrej pozycji, to zachęcam.



piątek, 11 stycznia 2019

Filary Świata - Anne Bishop

Fantastyka, to nie jest mój ulubiony gatunek, ale muszę przyznać, że choć czytam rzadko książki z tego gatunku, to lubię się znaleźć w innym świecie, takim bardziej fantastycznym. Tym razem wybór padł na „Filary Świata” Anne Bishop. Przyznam, że nic od tej autorki jeszcze nie czytałam, chociaż jej nazwisko obiło mi się o uszy. Nie wiedziałam, jednak czego mam się spodziewać, więc nie nastawiałam się na nic, aby nie zepsuć sobie przyjemności i uniknąć ewentualnego rozczarowania. 

I powiem Wam tak na zachętę: rozczarowania nie było, wręcz przeciwnie! 



O czym jest książka?

Świat przedstawiony w książce dzieli się na ludzi, lordów i lady Fae oraz na wiedźmy oraz na Małych Ludzi ,choć każde z tych „stworzeń” uważa się za najlepszy z gatunków, to mimo wszystko jakoś ze sobą funkcjonują. Niestety nie wszyscy są w stanie zaakceptować taki porządek rzeczy. Adolfo, czyli Mistrz Inkwizycji wmawia ludziom, że wszelkie zło spowodowane jest obecnością wiedźm, dlatego zbiera ochotników na Inkwizytorów i urządza polowanie na czarownice. 

Z kolei lud Fae ma inny problem na głowie. Okazuje się, że ich krainy zaczynają być pochłaniane przez mgły, przejścia do świata ludzi zamykają się, a klany tajemniczo znikają. Niektórzy twierdzą, że to również wina czarownic, ale dlaczego miałyby to robić? Wcześniej Fae przybywali do świata ludzi tylko po to, aby się rozerwać, jednak teraz będą musieli znaleźć rozwiązanie swojego problemu. Niestety nie wiadomo od czego zacząć owe poszukiwania. 

Jedyną z niewielu żyjących wiedźm jest Ari. Niestety jej babka i matka jakiś czas temu zmarły, więc została kompletnie sama. Kobieta zostaje zmuszona przez jedną z mieszkanek do wzięcia udziału w czymś czego kompletnie nie chce. Starając się jakoś wybrnąć i nieco oszukać przeznaczenie, sprowadza na siebie uwagę lorda Fae- Światłego. 
Od teraz jej życie już nie będzie takie samo, wszystko się całkowicie skomplikowało. Ari nie ma pojęcia czego od niej chcą Fae, nie wie również, że wkrótce jej życie będzie zagrożone. 





Moim zdaniem: 

Jestem absolutnie oczarowana. Początkowo myślałam, że książka będzie mi szła opornie, ale już chwilkę po rozeznaniu się w bohaterach, przepadłam. Bardzo spodobał mi się stworzony przez autorkę świat, bohaterowie byli dobrze wykreowani i sama fabuła mnie mocno zaciekawiła. Nie było tu czasu na nudę, bo ciągle coś się działo. Ciężko było odgadnąć motywy lordów i lady Fae, nie do końca było wiadomo czy są wrogami czy przyjaciółmi. 

Czytając książkę miałam kilku faworytów, a kilka osób, które spaliłbym na stosie. Cieszę się, że akcja potoczyła się w taki sposób w jaki się potoczyła, bo zostałam usatysfakcjonowana, ale mimo wszystko czuję pewien niedosyt i chciałabym już zabrać się za drugi tom. Czuję, że to może być naprawdę wciągająca seria. 

Mimo, że autorka nie dała nam tutaj jakiegoś spektakularnego zakończenia, to człowiek mimo wszystko jest spragniony, żeby wiedzieć więcej i zabrać się za kolejny tom. Najwidoczniej można zaciekawić i rozkochać w sobie czytelnika, nawet bez mocnych wrażeń w finale. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie działo się tutaj nic szokującego, bo działo. 

Należy przyznać autorce, że pierwszy tom świetnie jej poszedł. Postać Światłego chyba najbardziej mnie intrygowała i zasady wyznawane przez niego oraz resztę Fae. Były nieco nietypowe czasami, ale zarazem intrygujące. 

Taka fantastyka naprawdę przypadła mi do gustu i mogłabym czytać jej więcej. Oczywiście moimi faworytami wciąż są thrillery i kryminały, ale czasem dobrze jest znaleźć się w takim fantastycznym świecie. 
Człowiek kompletnie zapomina o problemach i zaczyna przeżywać emocje wspólnie z bohaterami. 

Zachęcam gorąco do zapoznania się z "Filarami Świata" oczywiście jeśli, choć trochę interesują Was takie klimaty. 

A może czytaliście już coś tej autorki? Jak wrażenia? 

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Sponsor - K.N. Haner

O tej książce już trochę mi się obiło o uszy i mam wrażenie, ze zdania są mocno podzielone. Z jednej strony słyszałam, ze styl autorki nie jest zbyt dobry, z drugiej strony, ze fabuła jest mega wciągająca i da się przymknąć oko na minusy. Z racji, ze najpierw książkę kupiłam, a dopiero potem podpytałam o opinie ( tak wiem bez sensu), to postanowiłam sama się przekonać.

O czym jest książka? 



Można wywnioskować już po samym tytule, chociaż dodam, że niektórzy mogą sobie skojarzyć to również z Greyem. Ja takie miałam na początku skojarzenia. 

Mianowicie... 

Nathan Collins ma konkretne zainteresowania i niewiele osób mogłoby to zrozumieć.  Mianowicie nie interesuje go miłość, jedynie uklad sponsorski. Twierdzi, że wbrew pozorom sporo jest kobiet, które chciałyby takiego układu. Jedne zmuszone sytuacją rodzinną, inne po prostu zachciankami. Któregoś dnia los stawia na jego drodze zupełnie inną dziewczynę - Kalinę i choć Nathan czuje, że nie będzie ona zainteresowana jego ofertą, to mimo wszystko próbuje. 

Tak naprawdę Kalina oprócz miłości nie ma niczego, a Nathan wszystko oprócz miłości. Oboje mają zupełnie inne priorytety, inne wydarzenia za sobą, a jednak los chce połączyć ich ze sobą. Tylko czy to możliwe? 

Czy da się zmienić drugą osobę? Czy można zmusić kogoś do miłości lub zabić uczucia w drugiej osobie? No nie. Jakie są szanse, że ten związek przetrwa?



Moim zdaniem:

Książka początkowo mnie trochę irytowała, a to z powodu stylu autorki, który był nieco zbyt prosty jak na taką historię. Dodatkowo niepotrzebnie powtarzała sceny, byle tylko pokazać je z perspektywy obu bohaterów. No cóż, na początku było sporo minusów, m.in. fakt, że miałam wrażenie, że autorka troszkę ściągnęła od autorki Greya. 

W końcu, jednak wkręciłam się w historię i przestałam zwracać uwagę na "podwójne" rozdziały, nie przeszkadzało mi nawet styl autorki, bo skupiłam się już na samej fabule, która okazała się być naprawdę dobra. Oczywiście, gdyby nie to zakończenie, moja opinia o tej książce byłaby słabsza, ale zakończenie pokazuje nam, że mamy tutaj pokazany zupełnie inny problem, niż fakt sponsoringu. 

Mam wrażenie, jakby autorka chciała nam pokazać jak bardzo miłość jest ważna i jak łatwo jest zranić czyjeś uczucia przez swoje głupie pragnienia. Mówi się, że człowiek jest w stanie znieść naprawdę wiele, ale czy niektóre sytuacje i problemy nie mają w zwyczaju się nawarstwiać i przytłaczać nas coraz bardziej? Wydaję nam się, że radzimy sobie całkiem nieźle, aż nagle trafia nas kolejny cios i nie jesteśmy w stanie już sobie poradzić z niczym. 

Po takim zakończeniu nie mogę się doczekać drugiej części książki i choć początkowo mnie nie zachwyciła, to jestem ciekawa w jakim kierunku pójdzie autorka. Czuję, że można z tego stworzyć dobrą historię na zupełnie innym poziomie, poruszającą ważne problemy, nie tylko błahostki. Myślę, że tym zakończeniem autorka zaskoczyła naprawdę wiele osób. Nie wiem czy ktokolwiek spodziewałby się czegoś takiego. 

Podsumowując: 

Dzięki mocnemu zakończeniu książka zyskała u mnie duży plus i jestem ciekawa kolejnego tomu. Były minusy, o których powiedziałam, ale myślę, że warto doczytać do końca i przymknąć oko na niedociągnięcia, bo możemy naprawdę mocno zmienić zdanie. 

Jestem ciekawa jakie są Wasze odczucia? 

Ja w skali do 6 książkę ocenię na mocne 4, ale liczę, że drugi tom będzie wahał się między 5 a 6. 

piątek, 4 stycznia 2019

Dzisiaj śpisz ze mną - Anna Szczypczyńska

„Dzisiaj śpisz ze mną” wygrałam w konkursie na instagramie. Przyznam, że tytuł mnie zaintrygował i książka nie czekała długo na swoją kolej. Choć romanse to nie jest mój ulubiony gatunek, to czasami lubię się oderwać od morderstw i poczytać coś „lekkiego”. 



O czym jest książka?

Nina jest kobietą spełnioną, a przynajmniej tak się jej wydaje, dopóki nie poznaje pewnego stażysty - Jana Ogińskiego. Wtedy zaczyna zauważać, że w jej związku brakuje ognia, nie ma takiej tęsknoty i ekscytacji, swobody.. a bo to dzieci, a bo zmęczenie. Próbowała namówić  męża, żeby udać się gdzieś do spa lub wypocząć wspólnie w inny sposób, lecz niestety ma on kompletnie inne zainteresowania. Męża Niny interesują dalekie i niebezpieczne wyprawy i to na ich organizacji spędza najwięcej czasu. 

Nina zaczyna czuć się samotna, brakuje jej tego co było kiedyś. Jej mąż jest tak naprawdę jej druga miłością w życiu. Kiedyś Nina kochała kiedyś zupełnie innego, ale to były lata młodzieńcze. Wtedy odważyła się na tyle, by powiedzieć mu „dzisiaj śpisz ze mną” i chciałaby być na tyle odważna, by powiedzieć to teraz Janowi. Z jednej strony wie, że nie powinna, a z drugiej chciałaby znowu poczuć się kobietą, której pragnie mężczyzna. 

Jak potoczą się losy Niny i jej "wybranków"? 



Moim zdaniem: 

„Dzisiaj śpisz ze mną” wydawała się być zwykłą książką, lekką i taką niewnosząca nic nowego, a okazała się być powieścią, która niesie ze sobą ważne i piękne przesłanie. 
Choć czyta się ją szybko i momentami może być przewidywalna, to z drugiej strony skłania do wielu przemyśleń, zwłaszcza tuż po zakończeniu. 

Uważaj czego pragniesz. Kiedyś nie rozumiałam tego zdania, w końcu dlaczego miałabym uważać czego pragnę? Przecież tego chce, tak? No nie do końca. Czasami zdarza nam się pragnąc rzeczy, które wcale by nas nie uszczęśliwiły, może jedynie przez kilka chwil.  To zdanie jest tak prawdziwe, że każdy powinien sobie je zapamiętać. 

Podobało mi się pióro Pani Ani i choć nie znam kobiety ani jej bloga, który podobno jest dosyć popularny, to miałam wrażenie jakby historie opowiadała mi przyjaciółka. Nie wiem czemu takie odniosłam wrażenie, ale dodaje to tylko uroku książce. 

„Dzisiaj śpisz ze mną” to naprawdę dobra książka. Może schemat został powielony, ale czy to nie częste zjawisko w powieściach romantycznych? Chodzi o to jak ktoś opowie daną historie i jaki morał z niej wyniesiemy. Jak dla mnie autorka trafiła w sedno. W dodatku myślę, że wiele osób mogłoby się utożsamić z główną bohaterką. W końcu często słyszymy narzekanie, że w długoletnim związku (niekoniecznie małżeństwie) już nie ma tego ognia, nie ma takiej tęsknoty do drugiego człowieka i tego szaleństwa. Faktycznie nie ma, ale czy to źle? Przecież większość z nas chciałaby stabilizacji, bezpieczeństwa i oparcia w drugiej osobie, po to bierzemy śluby czy łączymy się w pary. Dlaczego, więc narzekamy na rutynę? Czasami mam wrażenie, że tutaj trochę ma miejsce zjawisko, które idealnie opisuje powiedzenie "docenisz, kiedy stracisz". Jestem pewna, że gdyby coś poszło nie tak, to każdy z nas zatęskniłby za tym spokojem i bezpieczeństwem, za tą rutyną. Nie warto, więc rzucać się w wir pragnień i szaleństwa. Skupmy się na tym co mamy i cieszmy się z tego. A kiedy coś idzie nie tak - spróbujmy naprawić, a nie od razu wyrzucamy do kosza. 

Powiem Wam, ze naprawdę dobrze jest się skupić na tym co się ma. Rozejrzyjcie się, jest mnóstwo osób, które zazdroszczą Wam, ze macie tyle szczęścia, nie warto tego niszczyć tylko dla chwili szczęścia, dla sekundy uniesienia. Naprawdę :) Doceniajmy to co mamy. 

Podsumowując, jeśli chodzi o książkę - ja jestem na tak. Bardzo dobrze opowiedziana historia, można powiedzieć, że autorka trafiła w sedno. Prawdziwi bohaterzy, którzy mogą znaleźć swoich odpowiedników w gronie naszych znajomych - po prostu ludzie z wadami i zaletami, tacy.. prawdziwi. W dodatku talent autorki do opowiadania historii sprawił, że książkę czytało się bardzo szybko i tak zachłannie. :) 


wtorek, 1 stycznia 2019

Randka - Louise Jensen

Z twórczością Louise Jensen styczność miałam tylko raz, przed "Randką" przeczytałam "Prezent". Natomiast ostatnio słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat "Surogatki", więc wydaję mi się, że jak tylko będę miała okazję, to będę musiała zapoznać się z tą książką.
Tymczasem wybór padł na "Randkę".

O czym jest książka?



Alison budzi się w niedzielny ranek i gdy tylko dotyka ręką głowy, wie już, że stało się coś strasznego. Z jej głowy sączy się krew, a ona podchodząc do lustra, nie poznaje swojej twarzy. Nie ma pojęcia co jej się przytrafiło, bo nie pamięta nic z sobotniego wieczoru. Wie tylko, że udała się na randkę z poznaną przez internet osobą. Z racji, że ciężko jej było pogodzić się z rozpadem małżeństwa, jej przyjaciele namówili ją, aby zaczęła randkować przez internet. Kobieta nie była do końca przekonana, aczkolwiek w końcu uległa namowom. 

Teraz kompletnie przerażona kobieta nie ma pojęcia w co się wpakowała i dlaczego nie jest w stanie rozpoznać nie tylko swojej twarzy, ale również swojego brata i przyjaciół. Oznacza to również, że nie będzie w stanie rozpoznać osoby, która zniszczyła jej życie i teraz jeszcze bardziej próbuje ją zastraszyć. 

Kto czyha na jej życie i dlaczego wybrał sobie taką okropną grę? Co wydarzyło się w pamiętną sobotę? 

Moim zdaniem:



Wiele dobrego słyszałam o tej autorce i jej książkach. Na temat "Randki" doszły mnie słuchy, że jest to podobno najgorsza z jej książek, a ja nie mogę wyjść z szoku, jak to możliwe? Oczywiście gusta są różne i każdy ocenia według innej skali, aczkolwiek ja uważam, że "Randka" jest zdecydowanie lepsza niż "Prezent", który czytałam. 

Autorka miała naprawdę ciekawy pomysł na fabułę i przede wszystkim bardzo oryginalny. Jeszcze się nie spotkałam z takim zagadnieniem i nie wiedziałam, że choroba o jakiej mowa w ogóle istnieje. Nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele, ale powiem Wam, że książka trzyma w napięciu i wciąga. Ciągle się zastanawiałam co faktycznie przydarzyło się naszej bohaterce, kto ją zastrasza i dlaczego. Oczywiście nie domyśliłam się zakończenia książki i ogólnie finału całej historii, więc bardzo mnie to cieszy. Osoba odpowiedzialna za wszystko co prawda raz była na moim celowniku, lecz brakowało mi motywu i nie zgrywało mi się to w jedną całość, dlatego autorka tak czy siak, potrafiła mnie wprawić w osłupienie. 

Za mną dopiero dwie książki Louise Jensen, a podobno "Surogatka" jest najlepsza i mówi o tym bardzo dużo osób, więc trzeba będzie się przekonać. Moim zdaniem "Randka" to naprawdę dobry thriller, przede wszystkim dlatego, że ma ciekawą i oryginalną fabułę, zaskakujący finał i również dlatego, że trzyma w napięciu.

Co mogę więcej powiedzieć? Ja zamierzam poznać całą twórczość autorki i sama ocenić, która z książek jest najlepsza. Czy będzie to "Surogatka"? Mam taką nadzieję, bo to by oznaczało, że czeka mnie kawał dobrej lektury. 

Także.. zachęcam do przeczytania "Randki". Choć to fikcja literacka, to myślę, że można z tej historii wysnuć kilka wniosków, o których niestety nie mogę Wam powiedzieć, żeby nie zepsuć Wam przygody. :)