Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 29 kwietnia 2018

Hotel Varsovie. Bunt chimery - Sylwia Zientek

Autor: Sylwia Zientek
Tytuł: Hotel Varsovie. Bunt Chimery. 
Wydawnictwo: W.A.B
Ilość stron: 656

Na wstępie od razu zaznaczę, że nie jestem wielką fanką powieści obyczajowych, szczególnie takich w stylu Moniki Szwaji, które to wszystkich bawią, a mnie jakoś irytują. Sylwia Zientek pisze na szczęście w zupełnie innym stylu i choć była to moja pierwsza "przygoda" z tą autorką, to muszę przyznać, że jestem zadowolona.

Zapytana o chęć zrecenzowania tej pozycji, przeczytałam opis i pomyślałam, że może to być coś dobrego. Całe szczęście takim się okazało, choć miało też swoje małe minusy.




Zarys fabuły:

Warszawa (koniec XIX wieku). 
Miasto wygląda biednie, prostytucja jest czymś naturalnym. Hotel Varsovie jest teraz własnością Reginy Żmijewskiej - wdowy, która zarządza nim wraz ze swoją przyjaciółką. Nie wiedzieć czemu Regina jest w nią wpatrzona jak w obrazek, za to dla swoich dzieci nigdy nie miała zbyt wiele miłości. W mieście, w którym pleni się zepsucie i hazard, reputacja wciąż jest bardzo ważna dla właścicielki hotelu, dlatego kiedy na jaw wychodzą fakty, które mogłyby jej zaszkodzić, wpada w panikę. Żaden człowiek nie chciałby, aby na światło dzienne dostały się jego długo skrywane tajemnice rodzinne. W dodatku córka Waleria za nic ma rodzinną reputację, postanawia zostać sławną malarką, lecz jej droga okażę się bardzo skomplikowana. 

Warszawa (początek XIX wieku).
Do podupadłego miasta przybywa młody Ludwik Żmijewski, ma wiele planów i chciałby stać się kimś ważnym. W tym samym czasie do hotelu Varsovie przybywa młoda, piękna kobieta, przedstawiająca się jako madame de Gris. Mieszkańcy zaczynają podejrzewać, że jest szpiegiem Napoleona. Gdy madame de Gris spotyka przypadkiem Ludwika, okazuję się, że łączyć ich może dużo więcej niż mieszkańcy mogliby przypuszczać. 

Warszawa (XXI wiek). 
Dana Spakowski postanawia zarobić "łatwe" pieniądze wraz ze swoim znajomym Kobrą. Wymyślili, że kobieta poda się za dziedziczkę hotelu Varsovie i zdobędzie fortunę. Niestety nie wszystko idzie po jej myśli i okazać się może, że jej doskonały plan niesie za sobą okrutne konsekwencje. 

Moim zdaniem: 

Hotel Varsovie można nazwać opowieścią o Warszawie. Autorka przedstawia nam jak wyglądało miasto w latach XIX oraz współcześnie. Widzimy wielką różnicę w wyglądzie miasta, ale też ludzi. Jeśli chodzi o miasto - dawniej brud i ubóstwo, teraz - każdy wie. Jeśli chodzi o ludzi - dawniej bardzo dbano o reputację rodziny, o bogate zamążpójście jak i relacje towarzyskie. Wiadomo, że teraz to wszystko wciąż jest ważne dla ludzi, aczkolwiek całe szczęście rodzice nie wybierają dzieciom partnerów na całe życie pod względem majątku. Wydaję się, że prostytucja nie jest zjawiskiem tak normalnym, jak była kiedyś. Co tu dużo mówić.. obraz jaki widzimy w latach XIX wieku a teraz jest kompletnie różny.

Widzimy jak z upływem lat zmieniali się właściciele hotelu i ich podejście do niego. Hotel Varsovie ma za sobą kiepskie czasy, kiedy to w głównej mierze był schronem dla różnego rodzaju zbirów, w późniejszych latach stanie się jednak całkowicie innym miejscem, kiedy zajmie się nim Regina Żmijewska wraz ze swoją przyjaciółką. Choć zmieni się jego wygląd, opinia pozostanie podobna, gdy na światło dzienne wyjdzie co kobiety "wyprawiają" na spotkaniach, które organizują w hotelu.

Oprócz relacji ludzkich, czyli różnych historii miłosnych, rozterek jak i zdrad, widzimy jak kiedyś postrzegano małżeństwo, a jak wygląda to teraz. Wydawać by się mogło, że w latach współczesnych ludzie chętniej korzystają z usług "najstarszego zawodu świata", ale nic bardziej mylnego. Mężczyźni przedstawieni w książce Sylwii Zientek, traktują zdrady jako coś normalnego, oczywiście jeśli to oni zdradzają. Jest to ich sposób na relaks lub odstresowanie. Kobieta ich zdaniem ma się zawsze dobrze prezentować i być w pewnym sensie ozdobą.

 Każdy z bohaterów jest w pewien sposób powiązany z hotelem, widzimy na przestrzeni lat historie potomków właściciela hotelu. Fabuła sama w sobie jest ciekawa, autorka potrafi wprowadzić czytelnika w miejsce, które opisuje, momentami czułam się jakbym tam była. Po przeczytaniu, dochodzę do wniosku, że zdecydowanie nie chciałabym żyć w czasach opisywanych przez autorkę, ale też do innego wniosku.. takie powieści obyczajowe mogłabym polubić. Nawet nie przeszkadzało mi mocno to, że mało jest czasu współczesnego - a o takim najprzyjemniej mi się czyta. Styl autorki pozwolił mi się wczuć w te czasy i panujący klimat.


Postacie w książce są moim zdaniem bardzo dobrze wykreowane. Autorka wprowadziła ich bardzo wiele, dlatego momentami było to trochę kłopotliwe, bo zastanawiałam się kto jest kim. Do kilku z nich naprawdę się przywiązałam i przyłapałam się na tym, że o jednych czytam z większą chęcią niż o innych. 

 Widać, że autorka położyła duży nacisk na tło powieści, chcąc przedstawić je bardzo dokładnie - czasami te opisy były nieco przydługie, ja nie jestem fanką opisów miast czy przyrody, więc jak dla mnie było tego trochę zbyt dużo. Jeśli chodzi o wątek miłosny - super, bohaterowie - również mega. Całość określiłabym jako bardzo dobra i polecę tę powieść fanom gatunku, lecz nie tylko. Ja jestem fanką kryminałów i thrillerów, lecz powieść obyczajowa w stylu Zientek również przypadła mi do gustu. Były momenty kiedy się dłużyło - owszem, nie będę udawała, że było super, cudownie, bo nie mam zamiaru chwalić na siłę książki, którą dostałam za darmo. Nie o to w tym chodzi.

Także podsumowując całość na tak, minusy - bardzo duża liczba bohaterów, przez co czasami człowiek się gubił; dużo opisów, które momentami były irytujące. Jeśli te minusiki Was nie zrażają -z wielką chęcią polecam.

PS. Nie czytałam pierwszej części, więc nie mogę porównać, która była lepsza, lecz jeśli Wy czytaliście obie, dajcie znać, bo być może zamiast czekać na tom 3, sięgnę po prostu po pierwszy. :)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu W.A.B 



poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Życie pod prąd - Przemysław Wilczyński

Jakieś dwa lata temu robiłam sobie zamówienie na książki i wszędzie pełno było książek o Janie Kaczkowskim. Z racji, że tytuły były chwytliwe, postanowiłam sprawdzić kim jest ten człowiek i o co w ogóle chodzi. Muszę przyznać, że już po pierwszej przeczytanej, byłam oczarowana. Pomyślałam sobie, że to jest ktoś! Żałuję jedynie, że dowiedziałam się o nim za późno.. 



A ostatnio Wydawnictwo Wam zorganizowało konkurs, w którym udało mi się wygrać przedpremierowy egzemplarz biografii Jana Kaczkowskiego - tym razem nie wywiadów z nim, ale już pełnej biografii spisanej po jego śmierci. 

Zazwyczaj mam raczej dystans do spraw religijnych, księży i kościoła, uważam, że dużo jest przesady w tym i nie do końca moralnych zachowań, aczkolwiek ks. Kaczkowski to był całkowity ewenement. On po prostu był człowiekiem, o którym warto mówić - o którym należy mówić. 

Jest to historia o tym jak wielki wpływ ma wychowanie na dalsze losy "dziecka", jak wielkie ma znaczenie to co wynosimy z domu. Jan, mimo swojej niepełnosprawności był bardzo pewny siebie i wygadany, gdyż jego rodzice zawsze dawali mu do zrozumienia, że wcale się nie różni od innych ludzi, nie traktowali go lepiej czy gorzej od jego rodzeństwa. Dzięki takiemu wychowaniu, zaszedł naprawdę daleko, bo nie pozwolił, aby jego "wady" w jakiś sposób mu przeszkodziły w tym co chciał  osiągnąć. 

Jego życie nie było usłane różami, co chwile ktoś mu dokuczał z powodu właśnie niepełnosprawności, nie lubiano go, bo zawsze mówił to co myśli, miał cięty język i nie pozwalał siebie obrażać, ani swoich bliskich. Mimo wielu przeciwności losu, założył hospicjum w Pucku, które pozwoliło wielu ludziom godnie odejść. Nie tylko hospicjum, lecz i on sam.. pomagał setkom, aż w końcu sam potrzebował takiej samej pomocy. 

To są tylko maleńkie fragmenty jego Życia na pełnej petardzie - bo tak właśnie żył Jan Kaczkowski, na pełnej petardzie. 




Uważam, że warto sięgnąć po biografię o nim, choć łatwiej czytało mi się wywiady z nim. Wiadomo, że tam było widać tylko zdanie jednej osoby, sytuacje widziane jego oczami, ale taka forma łatwiej do mnie przemawiała. Z biografii również dowiedziałam się sporo nowych rzeczy, tym razem były to opowieści jego znajomych i bliskich, wspomnienia z różnych lat jego życia. 

Czy wiemy o nim wszystko? Czy wszystko było tak jak opowiadał czy może niektóre sytuacje źle osądził przez swoją chorobę? Sprawdźcie sami - człowiek na medal. Żałuję, że nie miałam okazji go poznać. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu WAM. :)






wtorek, 17 kwietnia 2018

[Przedpremierowo] Macbeth - Jo Nesbo

Jak już wiecie, Jo Nesbo jest jednym z moich ulubionych pisarzy, dlatego na każdą jego książkę czekam z utęsknieniem. Gdy tylko dowiedziałam się, że wziął udział w projekcie Szekspir, nie mogłam się doczekać, aż książka trafi w moje ręce i dzięki Wydawnictwu Dolnośląskiemu miałam taką możliwość. I to w dodatku przed premierą. 

Projekt Szekspir zorganizował brytyjski wydawca Hogarth Press. Z okazji 400. rocznicy śmierci Szekspira, która wypadała w 2016 roku, namówił znanych autorów, by opowiedzieli znane już historie na nowo. 

Z racji, że książka musiała dotrzeć jeszcze do Anglii, recenzja pojawia się dosyć późno, aczkolwiek mam nadzieję, że wciąż jest przydatna :)


Na pewno każdy z Was wie o czym był „Makbet” Williama Szekspira, więc możecie sobie wyobrazić mniej więcej o czym może być powieść o tym samym tytule, lecz innego autora. 

Fabuła:

Jo Nesbo przedstawił losy Makbeta w latach 70. w mieście pełnym skorumpowanych policjantów i urzędników. Macbeth jako jeden z najuczciwszych ludzi, usłyszy przepowiednie, która między innymi wieszczyć mu będzie stanowisko komendanta policji. Za namową swojej Lady, postanowi ułatwić sobie drogę do celu, mordując niewinnego człowieka. 

W dążeniu do władzy, zatraci poczucie moralności, sumienie i odtąd stanie się kimś kompletnie innym. Jedni będą nazywać go szaleńcem, inni mistrzem. A Lady stale będzie mu sączyła do uszu truciznę. 

Ile osób ucierpi, by Macbeth zrealizował swój cel, o którym mówi „dobro miasta”? Kto jest skorumpowany, a kto działa w dobrej sprawie? Jo Nesbo jak zawsze potrafi tak wszystko pokręcić, aby na koniec czytelnik pomyślał sobie „co właśnie się wydarzyło?!”. Oczywiście u mnie brzmi to nieco dosadniej, ale odzwierciedla to tylko umiejętność autora do trzymania w napięciu i ciągłego szokowania. 

Moim zdaniem:

Na samym początku nie mogłam się połapać o co chodzi, wydawało mi się to trochę zagmatwane, ale kiedy już zapamiętałam bohaterów, wszystko zaczynało być coraz bardziej ciekawsze i wciągające. Książkę przeczytałam w dwa dni, chociaż gdybym mogła, pewnie zarwałabym nockę. 

W Makbecie dzieje się bardzo dużo, momentami ciężko nadążyć za bohaterami, nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły, a przynajmniej nie do końca. 


Najbardziej zadziwia mnie fakt, ze przez większą część książki darzyłam pewną sympatią głównego bohatera, chociaż można powiedzieć, że stał się całkowicie zły. Choć może określić to można inaczej.. szalony? Co do innych bohaterów, co chwilę zmieniałam o nich zdanie, bo widać było w każdym jakąś przemianę, czy to na lepsze, czy na gorsze. 

Polecam Wam z całego serca Macbetha, bo to całkiem ciekawe doświadczenie czytać znaną historię, ale inaczej opowiedzianą. W końcu w grę wchodzą inne czasy, inne sytuacje, lecz wciąż jest to dążenie do władzy, trujące i wyniszczające. Oraz oczywiście walka dobra ze złem. Czy i tym razem dobro zwycięży? Tylko kto tak naprawdę jest dobry? 


Jo Nesbø jak dla mnie jest mistrzem, jeśli chodzi o takie zaskakiwanie czytelnika. Polubiłam go po serii z Harrym Hole, ale widzę po tym projekcie, że jest naprawdę bardzo dobrym autorem, który znakomicie poradził sobie z tym wyzwaniem. 


Czytajcie Nesbo! 

A za egzemplarz jeszcze raz dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu! 





poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Prezent - Louise Jensen

Tytuł: Prezent
Autorka: Louise Jensen
Wydawnictwo: Burda Książki
Ilość stron: 400


Ostatnio do thrillerów podchodziłam nieco krytycznie, bo strasznie denerwowały mnie bohaterki. Doszłam, jednak do wniosku, że do następnej książki podejdę neutralnie i poczekam do końca ze swoją opinią, nie będę oceniała poczynań bohaterki. 

O książce „Prezent” było „głośno” na instagramie i najbardziej jakoś kojarzy mi się ta autorka i jej książki z Natalią (@prostymislowami). Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania jej na kindle, dzięki Gosi (@goszcza). Byłam bardzo ciekawa „Prezentu” i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. 




Fabuła:

Prezent. Wydawać by się mogło, że niesie ze sobą tylko korzyści.. czy zawsze tak jest?
Jenna przekona się, że czasami naprawdę powinno się uważać na to czego się pragnie. Kiedy dostaje nowe serce, a wraz z nim lęki i wspomnienia swojej dawczyni, wie że jej życie już nigdy nie będzie takie jak przedtem. 
Callie - jej dawczyni, ginie w wypadku. Policja nie stwierdza udziału osób trzecich, lecz Jenna poznając jej rodzinę i narzeczonego, zaczyna mieć wątpliwości. Powoli odkrywa różne tajemnice, można powiedzieć, że zaczyna mieć obsesje na punkcie Callie. Koniecznie chce się dowiedzieć co się wydarzyło feralnego dnia i uwolnić się od jej wspomnień oraz ataków paniki. 

Gdzie doprowadzi ją jej prywatne „śledztwo”? Komu się narazi, by odkryć prawdę? 

Moim zdaniem: 

Czytając książkę, traktowałam główną bohaterkę na luzie, starałam się nie denerwować jej dziwnym zachowaniem i po prostu poczekać na rozwiązanie „zagadki”. Myślę, że dzięki takiemu podejściu, książka naprawdę mi się spodobała. Jestem bardzo ciekawa innych powieści tej autorki, bo widzę, że naprawdę warto było sięgnąć po „Prezent”. Zaciekawił mnie fakt pamięci komórkowej i zastanawiałam się ile z tego jest prawdą, bo przecież wiadomo, że autorka musiała na czymś bazować. 

Jestem na tak, bo naprawdę zaciekawiło mnie, kto za tym wszystkim stał, co ukrywa rodzina zmarłej dziewczyny i czy lęki Jenny są spowodowane tabletkami czy też są to lęki jej dawczyni. 

Jeśli chodzi o moje wymagania, to chyba po prostu muszę dawać większy kredyt zaufania do bohaterów lub starać się nie oceniać ich czynów, a wchodzić w ich skórę, wtedy zdecydowanie łatwiej mi się czyta o różnych paranojach i książka mnie nie męczy. Chociaż domyślam się, ze ma tu wpływ również styl autorki. 

Na pewno sprawdzę resztę powieści Louise Jensen i przekonam się na własnej skórze czy są tak dobre jak piszecie. :) 

środa, 11 kwietnia 2018

Kobieta w oknie - A.J. Finn

„Kobieta w oknie” to kolejna książka, której było pełno na instagramie. Z tego powodu bardzo chciałam ją przeczytać, aby się przekonać czy jest się czym zachwycać czy nie. 

Ostatnio chyba podchodziłam nieco krytycznie do bohaterek thrillerów, denerwowały mnie one, przez co książki nie były dla mnie czymś przyjemnym. Tym razem postanowiłam podejść z dystansem lub po prostu starać się wejść w skórę bohaterki i starać się zrozumieć jej postępowanie. 



Fabuła: 

Anna Fox nie wychodzi z domu od prawie roku, gdyż cierpi na agorafobię. Jej głównym zajęciem jest obserwowanie sąsiadów przez obiektyw aparatu, rozmowy z mężem i córką, którzy z jakiegoś powodu z nią nie mieszkają oraz pomaganie ludziom na forum, gdyż z zawodu jest psychologiem. 

Wszystko, jednak zaczyna się zmieniać, kiedy do sąsiedniego domu wprowadza się rodzina - małżeństwo z nastolatkiem. Początkowo wydają się być całkiem mili, lecz wkrótce Anna zobaczy coś co zmieni jej postrzeganie sąsiadów. 
Niestety ze względu na chorobę, przyjmuje ona dużo lekarstw, które dodatkowo lubi popić alkoholem, przez to ani policja ani ludzie z jej otoczenia nie chcą uwierzyć w to co mówi. 

„Wiem co widziałam”. 

Co takiego zobaczyła Anna? Jakie sekrety skrywa rodzina Russellów? I czy to wszystko naprawdę miało miejsce czy może było tylko halucynacją? 



Moim zdaniem: 

Książkę czyta się szybko, wiec jest to duży plus. Autor nie zanudzał długimi opisami, a bohaterka nie była denerwująca, jak to często się zdarza w thrillerach. Może pomogło też moje podejście - tym razem postanowiłam się nie nastawiać w żaden sposób, bo ostatnio na paru książkach się zawiodłam. 

Ta była bardzo dobra, zaskoczyła mnie parę razy i ogólnie rzecz biorąc pomysł na fabułę był bardzo ciekawy. Nie słyszałam wcześniej o takiej fobii, więc może temu mnie to zaciekawiło. Nie spodziewałam się również takiego finału, więc tutaj leci drugi plus dla autora.

Polecam, więc Wam tę książkę, jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać. Natomiast, jeśli czytaliście, dajcie znać co o niej sądzicie :) 

wtorek, 10 kwietnia 2018

Kamieniarz - Camilla Lackberg

„Kamieniarz” to trzeci tom z serii o Fjallbace i muszę powiedzieć, że dopiero po tym tomie naprawdę polubiłam tę autorkę. 

Jeśli nie czytaliście ani jednej jej książki, polecam zacząć od początku, wydaje mi się, że inna kolejność nie ma sensu. 

Na blogu znajdziecie recenzje poprzednich części, więc zachęcam do czytania. A tymczasem skupmy się na Kamieniarzu. 





Fabuła: 

Pewien rybak odnajduje w wodzie ciało młodej dziewczynki. Jak się okazuje, jest to córka nowej przyjaciółki Eriki.  Z badań wynika, że została ona utopiona, lecz nie tam gdzie ją znaleziono. Ktoś zrobił to wcześniej, a do wody wrzucił dziecko tylko po to, by upozorować wypadek. Śledztwo prowadzi oczywiście Patrik, który jest najbardziej zorganizowanym policjantem. 

Dlaczego ktoś miałby utopić dziecko? Czy przeszkadzało komuś? Odpowiedzi tkwią w przeszłości i do niej będą musieli cofnąć się policjanci, aby odkryć prawdę. Jednak jak to w takich małych miejscowościach bywa, każda rodzina skrywa jakieś sekrety, którymi nie zamierza się dzielić z całym miasteczkiem, lepiej obarczyć winą sąsiadów. 

Patrik oczywiście znajdzie rozwiązanie zagadki, lecz "napoci" się przy tej sprawie co nie miara. Kto jest mordercą? Jakie sekrety skrywa rodzina dziewczynki? 
I jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tytułowy kamieniarz? 

Moim zdaniem: 
Camilla Lackberg zachwyca wielu ludzi, mnie początkowo nie do końca. Po przeczytaniu „Księżniczki z lodu” nie wiedziałam co o niej myśleć, z jednej strony czyta się szybko i ciekawie, z drugiej - nazwałabym to bardziej powieścią obyczajową niż kryminałem. Co prawda zabójstwo jest i rozwiązywanie zagadki, ale mam wrażenie, że nie to przyciąga tak bardzo czytelników. Bardziej przywiązanie do bohaterów i ta ciekawość - co się u nich wydarzy, sprawia że polubiłam tę autorkę, bo rozwiązanie zagadki zazwyczaj nie jest jakoś mocno szokujące, da się je przewidzieć, aczkolwiek jej powieści mają w sobie coś przyciągającego. 

Za mną już trzeci tom i muszę powiedzieć, że widzę progres autorki. Dwie pierwsze części były okej, bo jednak mnie zaciekawiły i zachęciły by przeczytać trzecią, ale dopiero ona stała się dla mnie naprawdę przyjemna. Czytałam z wielkim zaciekawieniem, zastanawiałam się jak Erika poradzi sobie z wychowywaniem dziecka oraz co słychać u jej siostry. 

Czytając o bohaterach Lackberg mam wrażenie jakbym już ich dobrze znała, autorka naprawdę potrafi przywiązywać czytelnika do bohatera. Czasami na jednych byłam zła, innym kibicowałam. Coś niesamowitego, dlatego z chęcią sięgnę po kolejne części, aby się przekonać co czeka ulubionych (i nie tylko) bohaterów oraz czy z każdą książką będzie widać rozwój autorki, czy może tylko ten Kamieniarz udał się jej tak dobrze. 




Podsumowując: 

Kamieniarz to naprawdę dobra powieść, jednak warto przeczytać też dwie poprzednie, aby poznać historię danych bohaterów i w jakiś sposób się do nich przywiązać. Lackberg często wraca do przeszłości, aby pokazać nam, że pewne wzorce zachowań czy sposoby wychowania dzieci naprawdę mają wpływ na dalsze pokolenia i ich losy. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w kolejnych tomach, a Wam polecam zapoznać się z tą autorką. Nie liczcie jednak na jakiś wielki kryminał, bo jak już mówiłam wcześniej, moim zdaniem jest to bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. 

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Na skraju załamania - B.A. Paris

Hej, chwilę mnie tutaj nie było, ale ostatnio ciężko mi się 
zebrać do pisania. Jak kończę książkę, mam zamiar się wziąć za kolejną i tak zbiera się stosik czekający na recenzję. 
W tym przypadku "Na skraju załamania" jest akurat przedostatnią książką, którą przeczytałam, ale póki mam ją całkiem na świeżo, chciałabym się podzielić z Wami moją opinią. 

O autorce "słyszałam" dużo, choć raczej można powiedzieć, że zdjęcia jej dwóch książek przewijały mi się cały czas na instagramie, więc rozumiecie.. kusiło bardzo. Nie czytałam "Za zamkniętymi drzwiami", więc nie wiem, która z jej książek jest lepsza, ale muszę przyznać, że "Na skraju załamania" wywołała we mnie mieszane uczucia. 





Fabuła: 

Cass, któregoś wieczoru, podczas powrotu do domu przez las, widzi stojący samochód, a w nim kobietę. Początkowo myśli, że może potrzebuje ona pomocy, więc zatrzymuje samochód kawałek dalej i czeka na jakiś znak od kobiety, mrugnięcie kierunkowskazem, światła awaryjne - cokolwiek. Kiedy, jednak kobieta nie wygląda na taką, która potrzebowałaby pomocy - Cass odjeżdża. 

Na drugi dzień dowiaduje się, że nieznajoma kobieta została zamordowana, chwilę po tym jak Cass odjechała. Od tego dnia prześladują ją głuche telefony i poczucie strachu. Cass wydaje się, że morderca ją widział i na nią czyha. Ciągle czuje się obserwowana, zwłaszcza kiedy zauwoaża, że głuche telefony pojawiają się tylko wtedy, kiedy jej męża nie ma w domu. Cass nie czuje się już tam bezpiecznie, więc chciałaby jak najmniej w nim przebywać, co z kolei nie jest zbyt dobre, gdyż wszystko wskazuje na to, że ma ona początki demencji. 

Dowiaduje się tego przez swojego męża i przyjaciółkę, którzy uświadamiają jej, o jak wielu sprawach zapomniała w ostatnim czasie. Czy to o kupnie prezentu, czy o spotkaniu. Kobieta jest dosłownie na skraju załamania, gdyż jej paranoja staje się z dnia na dzień coraz większa. 

Kim jest morderca? Co dokładnie doprowadziło Cass do takiego stanu? Czy to możliwe, aby tak wcześnie objawiła się u niej demencja, czy może to wszystko spowodowane jest stresem? 

W jej otoczeniu pojawia się tak wiele podejrzanych osób, że nie wie już komu może ufać. 

Moim zdaniem: 

Początkowo książka była lekką męczarnią. Bohaterka denerwowała mnie nieziemsko, bo ukrywała fakty przed swoim mężem lub przyjaciółką, kłamała i jej paranoja wydawała mi się dużo przesadzona. Kiedy dotarłam do końca, doszłam do wniosku, że wynagrodził mi wszystko i w dodatku poprawił mocno moją ocenę książki. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego finału, bo myślałam, że autorka rozegra to zupełnie inaczej. 

Całość, mimo denerwującej mnie bohaterki, czytało się naprawdę szybko. Cały czas byłam ciekawa czy w końcu wydarzy się coś naprawdę wielkiego, więc ciężko było mi ją odłożyć. To jednak kolejny tytuł, nad którym zachwycają się ludzie, a ja mam mieszane uczucia. Nie będę się nią zachwycać i mówić, że jest boska, bo bardzo długo trzeba czekać na coś naprawdę wow, aczkolwiek zakończenie wynagradza nam te oczekiwanie. 

Mogłabym, więc powiedzieć o niej, że jest to dobra książka i polecić Wam sprawdzenie na "własnej skórze", bo to najczęściej najlepsze rozwiązanie. Myślę, że autorka mogła nieco krócej trzymać nas w niepewności, bo w pewnym momencie robiło się to po prostu nudne.

Muszę przyznać, że ciężko jest mi pisać o takich książkach, które uważam za takie: "pół na pół", nie wiem czy Wam je polecać czy raczej odradzać. Widzę jednak potencjał autorki i z chęcią porównam sobie, która z jej książek jest lepsza. Może jeśli już wiem w jakich klimatach pisze, to kolejna powieść okaże się dla mnie dużo lepsza? 

A Wy co sądzicie o B.A. Paris? Podobają Wam się jej książki czy raczej średnio?