Ariana dla WS | Blogger | X X

środa, 27 marca 2019

STAGS - M.A. Bennett

Dziewiątka uczniów. 
Trzy krwawe sporty. 
Jeden śmiertelny weekend. 

Wyobraź sobie, że zaczynasz naukę w bardzo prestiżowej szkole. Wszyscy uczniowie mają bogate rodziny, ale nawet i w tej śmietance towarzyskiej panuje dużo podziałów. Podziałów na gorszych i lepszych. 
Ty jesteś w tej szkole tylko, dlatego że otrzymałaś stypendium, więc oczywiście nie zaliczysz się do elity, bo w końcu nie spełniasz warunków jakie sobie wymyślili. Elita nazywa się Ludźmi Średniowiecza i myślę, że każdy z uczniów chciałby dołączyć do ich grona. Tak się składa, że jeden z Ludzi Średniowiecza organizuje weekendowy wyjazd do swojej wilii i zaprasza troje uczniów, którym wcześniej dokuczali. Nie wiadomo czy był to swoistego rodzaju sprawdzian czy coś zupełnie innego. 

Początkowo jesteś pełna niepewności, ale współlokatorka namawia Cię, żebyś jechała. Sprawia, że czujesz się bardzo podekscytowana szansą przynależenia do Ludzi Średniowiecza, mimo iż ludzi, którzy nie pochodzili ze znanych rodów nazywali Dzikusami. To wszystko przestaje mieć znaczenie, bo w końcu masz nadzieję na nieco akceptacji. 

Tylko, że weekend, który miał być taki wspaniały, przeobraża się w najgorszy weekend Twojego życia. Ludzie są zupełnie inni niż Ci się wcześniej wydawało. Nie wiesz już nic.. 
Nie wiesz nawet czy przetrwasz ten wyjazd, czy uda Ci się wyjść z niego cało... 




Moim zdaniem: 

Przede wszystkim na wstępie powiem, że jestem bardzo mile zaskoczona, a to dlatego, że myślałam, że będzie to typowa młodzieżówka, w której trochę zabraknie mi emocji i odpowiedniego dreszczyku z racji na wiek czytelników.  Tę powieść określiłabym bardziej jako powieść dla młodych dorosłych. Myślę, że odpowiedni wiek byłby 17+ z racji, że książka przypomina mocno thriller, ale wiadomo, że dla wyjadaczy thrillerowych może okazać się nie wystarczająca. 

Ja się przy niej świetnie bawiłam, o ile to słowo oddaje to co czułam czytając ją. Nie brakowało tutaj zwrotów akcji, które wprowadzały mnie w błąd. Momentami nie wiedziałam już nic i to mi się podobało. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania sprawy i jestem zszokowana tym co się tam wydarzyło. 

Bardzo spodobała mi się narracja pierwszoosobowa, miałam wrażenie jakby Greer traktowała mnie jak swoją przyjaciółkę, której opowiada co jej się przytrafiło. Myślę, że taki rodzaj narracji do mnie po prostu trafia. 

Tak naprawdę mam wrażenie, że ciężko będzie przejść obojętnie obok tej powieści. Do tej pory czytane przeze mnie książki z Wydawnictwa Media Rodzina były raczej spokojne, takie właśnie ciepłe młodzieżówki, w których lubię się zatracać, ale nie będę ukrywała, że najlepszym gatunkiem jest dla mnie thriller. Tutaj dostałam thriller, wiadomo nie na miarę Cartera, bo to wciąż powieść kierowana do młodzieży, to mimo wszystko myślę, że autorka wykonała kawał dobrej roboty. 

Zastanawiałam się często jakbym ja postąpiła w takiej sytuacji. Czy bym tam pojechała? Pewnie tak, chcąc by ludzie mnie zaakceptowali, aczkolwiek jestem pewna, że nie chciałabym się uczyć w takiej szkole. Bogacze traktujący innych jak dzikusów? O nie! Zdecydowanie jestem na nie. 

Zachęcam Was do sięgnięcia po STAGS. Może nie lubicie młodzieżówek, może twierdzicie, że to nie dla Was, może ta książka nie doprowadzi Was do książkowego kaca, ale myślę, że na pewno Wam się spodoba!
Zdecydowanie ma coś w sobie ;) 


piątek, 22 marca 2019

Nasz ostatni dzień - Adam Silvera

Ostatnio na instagramie spytałam swoich obserwatorów czy chcieliby znać datę swojej śmierci, tyle że nie od urodzenia czy powiedzmy wyrok, typu: "masz dwa miesiące życia" - nie, nie. Bardziej coś na zasadzie, jak bohaterowie książki: dostajesz telefon, w którym dowiadujesz się, że umrzesz dzisiaj. Nie wiesz czy zostało Ci 24 godziny czy 5 czy 10. Nie wiesz również w jaki sposób umrzesz, ale świat zatroszczył się odpowiednio o Ciebie i daje Ci możliwość spędzenia tego dnia z Twoim Ostatnim Przyjacielem - czyli osobą, którą możesz zapoznać na specjalnej stronie przeznaczonej ku temu. Można nazwać to taką swoistą grupą wsparcia. No to jak, chciałbyś wiedzieć czy nie? 



Większość osób odpowiedziała, że nie. Ja się waham, ale pytanie powinno być inne. Gdybyś wiedział  (przyjmijmy, że nie masz tutaj wyboru) to jak chciałbyś spędzić swój ostatni dzień, swoje ostatnie godziny? 

Ja sporo nad tym myślałam i z jednej strony na pewno chciałabym pożegnać się z najbliższymi, przygotować ich jakoś na to. Na pewno chciałbym dać im do zrozumienia, żeby nie płakali za mną, żeby wciąż żyli i korzystali z życia, bo jest ono naprawdę kruche. 

Mimo wszystko, na pewno chciałabym zrobić coś na co nie zdobyłabym się tak normalnie. Chciałabym powiedzieć co czuję odnośnie różnych osób  - wyrzucić z siebie wszelkie emocje. Gdybym była singielką pewnie bym udała się prosto do mężczyzny, który mi się podoba (jeśli taki by był) i po prostu wykorzystała ten dzień w taki sposób. Robiła szalone rzeczy, których może bym żałowała na drugi dzień, ale skoro drugiego dnia miałoby nie być, to co za różnica? 
Myślę, że po prostu skupiłabym się na rzeczach, których zawsze wstydziłam się robić i tak mniej więcej miałoby to wyglądać. Jako mężatka - chciałabym oczywiście, aby ten dzień był jak najlepiej spędzony z moim mężem, chciałabym móc powiedzieć mu wszystko czego może nie mówiłam, albo mówiłam nie wystarczającą ilość razy. Wiadomo, że żadne słowa i czyny nie uleczyłyby bólu jaki byśmy odczuwali, aczkolwiek myślę, że dobrze by było mieć taką okazję do powiedzenia sobie "żegnaj", ewentualnie "do zobaczenia". 


Popatrzcie ilu osób ostatnim zdaniem było coś zupełnie bezsensownego, typu: kupiłeś bułki dzieciom? Ewentualnie ile par rozstało się w kłótni? Gdyby wiedzieli, że to ich ostatni dzień, mogliby tego uniknąć, czyż nie? 

Patrząc daleko w przeszłość.. myślę, że chciałabym, aby istniał taki system, kiedy odchodziła moja mama. Chciałabym ją przeprosić za wszelkie głupoty jakie wygadywałam, będąc głupim, rozpieszczonym dzieckiem. Chciałabym móc jej powiedzieć jak bardzo ją kocham, jak bardzo będzie mi jej brakowało i jak bardzo cieszę się, że to ona była moją mamą. Być może zważając na to, że jej śmierć była tak kompletnie niespodziewana - chciałabym, aby Prognoza Śmierci była czymś rzeczywistym. Wiadomo, że nie jest to najlepszy telefon jaki mógłbyś dostać, no ale z drugiej strony.. można byłoby się chociaż jakoś na to przygotować, czyż nie? 

Jeśli, zaś chodzi o książkę.. to moje pierwsze spotkanie z autorem i przyznam, że było bardzo owocne! Słyszałam już co nieco o nim i zastanawiałam się czy faktycznie jest czym się zachwycać i..co to dużo mówić.. jest! 

Przede wszystkim należy wspomnieć, że ja uwielbiam książki, które niosą ze sobą jakieś głębsze przesłanie. Takie, które zmuszą mnie do wielu przemyśleń, zostaną w mojej głowie na dłużej i po prostu sprawią, że będę je polecać każdemu. "Nasz ostatni dzień" śmiało można nazwać młodzieżówką, ale nie uważam, aby książka była skierowana tylko do tej grupy. Autor przede wszystkim przedstawia nam pewne problemy oraz ich potencjalne rozwiązania, ewentualnie przyczyny i skutki. Daje nam bardzo dużo do myślenia na temat przeznaczenia. Czy da się go uniknąć w jakiś sposób? No nie. 

Mateo oraz Rufus dostają taki sam telefon, informujący ich, że dzisiaj umrą. Oczywiście nie wiedzą w jaki sposób i kiedy dokładnie. Jedyne co wiedzą, to to jak muszą spędzić ten dzień. W przypadku tego pierwszego jest to raczej opcja "zostań w domu, tu jest bezpieczniej", w przypadku drugiego "pożegnaj się z przyjaciółmi i wykorzystaj ten dzień w pełni". Oprócz tej samej daty śmierci, łączy ich fakt, że oboje zalogowali się w aplikacji Ostatni Przyjaciel i dzięki temu ich losy się połączą. 

Czy uda im się przeżyć ich ostatni dzień jako najlepszy dzień w życiu? 

Moim zdaniem: 

Jak już zdążyliście zauważyć, ta książka naprawdę mi się spodobała. Wywołała we mnie przede wszystkim ogrom emocji. Nie powiem, że płakałam przy niej, bo bym skłamała, ale.. było blisko! Serio - serio. Nie zdarza mi się to zbyt często, dlatego wiem, że "Nasz ostatni dzień" będzie książką wyjątkową. Porusza ona mnóstwo ważnych zagadnień, między innymi samoakceptację, pogodzenie się ze śmiercią bliskich, ale również i ze swoją. 

Styl autora jest bardzo przyjemny, nie męczy czytelnika w żaden sposób, może jedynie tymi wzruszeniami i graniem na emocjach, co oczywiście jest wadą tylko pod względem tego, że książkę można zaliczyć do wyciskacza łez. Myślę, że nie jeden czytelnik wylał trochę łez przy książkach Adama Silvery. Ja mogę się jedynie domyślać, że poprzednie były równie chwytające za serce. 

Takie właśnie książki zyskują miejsce nie tylko na naszych półkach, ale również i w naszych sercach! Takie książki powinny być wydawane - te, które chwytają za serce, dostarczają nam mnóstwa emocji oraz przemyśleń. Coś pięknego. 

Ja jestem na tak i już nie mogę się doczekać, aż poznam resztę twórczości autora - jestem pewna, że warto! 

Zachęcam Was gorąco!

czwartek, 14 marca 2019

Wybuchowe związki. Małżeństwo z Pakistańczykiem - Sylwia Kaźmierczak - Ali

Od ponad pięciu lat mieszkam w Anglii, w kraju multi-kulti. Początkowo było dla mnie szokiem, że mieszka tu tyle różnych narodowości - nie to co w Polsce, zwłaszcza w moim mieście - sami Polacy, może czasem się zdarzy zauważyć kogoś innej narodowości. Musiałam się przyzwyczaić, ale przede wszystkim nieco poznać zasady i zachowania ludzi z Rumunii, z Węgier, z Pakistanu czy z Zimbabwe. Wiadomo, nie wszystko jest dla mnie zrozumiałe - zachowania niektórych narodowości czy wyznawców poszczególnych religii nigdy nie zrozumiem, ale żyjąc wśród nich, jakoś muszę ich akceptować, albo chociaż umieć razem pracować/funkcjonować. Jeśli chodzi o płeć przeciwną, to nigdy mnie nie fascynowały jakieś egzotyczne przygody, wręcz przeciwnie, zabrzmi to może niezbyt ładnie, ale to mnie bardzo odrzuca. Nie chcę wchodzić, jednak z butami w cudze życie i komentować wyborów życiowych, bo to nie moja działka. W końcu jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, prawda? 




Autorka książki jest Polką, która poślubiła Pakistańczyka. Normalnie po tym zdaniu już bym odmówiła lektury, bo bym pomyślała, że to pewnie pamiętnik kobiety, która zmieniła religie i nagle twierdzi jak super jest zakrywać twarz i być służącą swojego męża. Ewentualnie kobiety, której minęło zauroczenie, które uważała za wielką miłość i nagle okazuje się, że jej wybranek nie jest taki cudowny jaki był na początku. Człowiek tyle usłyszał już podobnych historii, że po prostu ma dość tego tematu. 

Spytacie, więc.. po co sięgnęłaś po tę książkę? 

A z takiego powodu, że po opisie, tytule i okładce domyśliłam się, że nie będzie to cukierkowa opowieść. Pomyślałam "kurczę, może w końcu zrozumiem nieco wybory tych kobiet?". Zresztą, dobrze jest czasem przeczytać coś opartego na faktach. :) 



O czym dokładnie jest książka? 

Autorka opisuje swoje życie pod jednym dachem z człowiekiem o innej narodowości i innym wyznaniu. Pokazuje wady i zalety swojego wyboru, podchodzi do tematu z wielkim dystansem do siebie. Czy dała się przekonać na zmianę religii? Czy w ogóle mąż ją do tego w jakiś sposób przymusił? O czym dyskutują Pakistańczycy i jak wygląda ich codzienność? Jakie mają relacje z rodziną i jakie mają podejście do innych religii i narodowości? 

Autorka odpowiada nam na powyższe pytania oraz na wiele innych. Tak naprawdę po prostu w skrócie porównuje codzienność Polaków i Pakistańczyków, ich zasady, relacje rodzinne i różnego rodzaju przywary. 

Moim zdaniem: 

Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem. Można powiedzieć, że to trochę tak, jakbyście się umówiły na kawę z koleżanką, a ona by Wam opowiedziała o swoim życiu. Autorka nie boi się krytykować siebie jako Polki, ale również swojego męża. Momentami miałam nawet wrażenie, że w swoim małżeństwie widzi same wady i zadawałam sobie pytanie w głowie "To po co brałaś ten ślub, kobieto?!". Nie mnie, jednak oceniać wybory życiowe innych ludzi. 

Jak już wyżej wspominałam, ja nigdy nie zrozumiem muzułmanów. Po prostu odpychają mnie jako ludzie. Nie rozumiem tego ślepego oddania religii i krzywdzenia innych ludzi w imię Boga. Nie sądzę, aby jakikolwiek Bóg chciał krzywdy drugiego człowieka, bo w końcu Bóg jest miłosierny, czy nie tak? Tak samo jak nie rozumiem odmowy przyjęcia cudzej krwii, która może nam uratować życie, bo zabrania nam tego religia. Nie rozumiem i nie zrozumiem raczej. Cieszę się ogromnie, że jestem Polką. Cieszę się, że w moim związku panuje normalna atmosfera i normalne zasady. Nie ma czegoś takiego, że ja stoję w kuchni, a mój mąż wywali nogi na stół i stwierdzi jeszcze, że zupę przesoliłam, a kotlet jest zimny. O nie, nie. Tak samo nie pozwolę, aby mąż czy ktokolwiek zabronił mi wypowiedzieć własnego zdania czy zabronił mi przebywać w tym samym pomieszczeniu co mężczyźni. Moim zdaniem religia muzułmanów jest nieco średniowieczna, serio. Nie chcę tu nikogo obrażać, ani nic, bo nie jest to w żadnym stopniu hejt, ale próbuję Wam przedstawić moje stanowisko. 

I... autorka książki ma podobne, mimo że wzięła ślub z Pakistańczykiem. Mam wrażenie, że to naprawdę silna psychicznie babka i jeśli jej życie faktycznie jest takie jak opisała je w książce i faktycznie jest taką osobą za jaką się podaje, to kurde.. wypiłabym z nią piwo, mimo odmiennych poglądów dotyczących wybranków życiowych. Nie ma tutaj słodzenia, nie ma przechodzenia na religię męża i robienia z siebie niewolnicy. Zamiast tego mamy kobietę, która twardo stąpa po ziemi i nie boi się przyznać do swoich błędów czy wskazać swoich wad. 

Wiecie, sama pewnie nie raz bym powiedziała - chciałaś, to masz. Radź sobie. Tylko, co gdyby to moja przyjaciółka zakochała się w osobie o innej narodowości i musiała żyć z tymi różnicami? W końcu miłość jest ślepa i dopóki nie trafimy na miłość swojego życia, to nie wiemy kto jest nam przeznaczony. Tylko czy autorka nie jest w dużo lepszej sytuacji niż kobieta, która poślubiła mężczyznę tej samej narodowości, ale każdego dnia doznaje bólu ze strony męża? 

Z książki dowiedziałam się sporo ciekawostek, o których nie miałam pojęcia. Autorka przybliżyła mi kulturę i tradycje Pakistańczyków. Nie, żeby mnie to mocno fascynowało, ale zawsze dobrze jest poznać zasady panujące u osób innej narodowości, aby wiedzieć jak się zachować w razie potrzeby. Zresztą, zawsze dobrze wynieść coś nowego z lektury. 


"Wybuchowe związki"- sama nazwa wskazuje, że będzie się działo. 

Czy polecam? 

Zdecydujcie sami czy takie tematy w ogóle w jakiś sposób Was interesują czy nie. Gdyby to miało być 500 stron o cudzym małżeństwie, pewnie bym zrezygnowała, a tutaj dostałam dawkę wiedzy w skróconej wersji. Decyzja należy do Was, ciężko mi powiedzieć polecam/nie polecam, bo mam wrażenie, że w kwestii tej właśnie książki, należy interesować się tematem, albo po prostu być zaintrygowanym tytułem tak jak ja - mimo iż tej narodowości za bardzo nie lubię.. :-) 

Postawa autorki nie jest dla mnie do końca zrozumiała, ale podoba mi się to, że ma duży dystans do siebie. Tylko czy tak naprawdę ktokolwiek musi ją rozumieć czy akceptować jej decyzje oprócz jej i jej męża? Jeśli są szczęśliwi, to niech sobie żyją w spokoju ;-) 

Pamiętajcie, to że JA czy TY byś tak nie zrobił/a, nie oznacza, że od razu powinniśmy skreślić kogoś kto tak zrobił. 

środa, 13 marca 2019

Pacjentka - Alex Michaelides

Hej Kochani! Już dzisiaj premiera tego cudeńka! Zanim wzięłam do ręki tę książkę, widziałam, że po instagramie krążył obrazek, mówiący że zakończenie Pacjentki jest lepsze niż filmu "Szósty zmysł". Filmu nie oglądałam, ale pomyślałam sobie, że mimo wszystko to pewnie przesada, dużo szumu o nic. Chciałam, jednak zdążyć z recenzją przed premierą, więc zaczęłam czytać i.. przepadłam. Co prawda z recenzją przychodzę w dniu premiery, ale myślę, że się liczy mimo wszystko! :D 

Przejdźmy, jednak szybciutko do fabuły. 


O czym jest książka? 



"Pacjentka" to thriller, w którym główną rolę gra Alicia Berenson - tytułowa pacjentka, która zamordowała swojego męża i od tamtej pory nie wypowiedziała ani jednego słowa. Alicia jest zamknięta w zakładzie The Grove i wkrótce trafia tam nowy psychoterapeuta. Theo wziął tę pracę ze względu na nią. Był w pewien sposób zafascynowany jej przypadkiem i chciał sprawić, by zaczęła mówić. 

Kobieta nie przejawia żadnych emocji, uczuć.. nic. Jest całkowicie nieobecna, mimo że jakoś funkcjonuje w ośrodku. Lekarze twierdzą, że próbowali już wszystkiego, ale nic na nią nie działa. Nikt nie wie, dlaczego zamordowała męża, którego kochała i z którym była szczęśliwa. Niestety nic nie wskazuje też na to, że mógłby stać za tym ktoś inny. Dowody wskazują, że to była Alicia. 

Theo chcąc poznać jej przypadek lepiej, zaczyna rozpytywać jej rodzinę i rodzinę jej męża. Czy uda mu się czegoś dowiedzieć? Czy uda mu się sprawić, aby Alicia zaczęła mówić? Co takiego ukrywa? 


Moim zdaniem: 



Tak naprawdę możecie pominąć zarys fabuły i po prostu kupić tę książkę. Jest świetna! Serio, serio. Wiecie, że nie wciskam Wam kitu i jak mi się coś nie podoba, to o tym mówię, ale w tym przypadku.. no to jest po prostu kawał dobrego thrillera. 

Długo zastanawiałam się nad przypadkiem tytułowej pacjentki. Nie wiedziałam oczywiście w jakim kierunku autor pójdzie i co nam przygotował, mogłam więc tylko snuć domysły. Na szczęście nie zgadłam finału i myślę, że sporo osób będzie miało z tym problem. Zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie to się tam wydarzyło! Wszystko połączyło się w jedną całość, choć początkowo wydawało się kompletnie rozbite. Każdy z bohaterów był podejrzany i nie wiadomo co miał za uszami, więc naprawdę ciężko było domyślić się kto jest dobry, a kto zły. Autorowi udało się łatwo wprowadzić mnie w pole. Jeden z końcowych rozdziałów zostawił mnie z opadniętą szczęką do podłogi i pytaniem "Coooooo?!!!!". 

No cóż.. autorowi należą się gorące oklaski, zasłużył! Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcać innych do sięgnięcia po tę książkę, aby zrobić autorowi hałas! 

Oprócz trzymającego w napięciu thrillera, zaskakującego finału, mamy tutaj bardzo przyjemny styl autora. Przez książkę się po prostu płynęło. I choć nie oglądałam "Szóstego zmysłu" to myślę, że autor przebił zakończenie - było tak zaskakujące, że przebił sporo utworów, mam wrażenie. 

W przypadku tej pacjentki, mamy realny problem i nie da się tego ukryć, ale czasami się zastanawiam ile z tych osób jest tak naprawdę chorych psychicznie przez psychiatrów? Kiedy ktoś nafaszeruje Cię lekami różnego rodzaju, to daję słowo, jak bardzo zdrowy byś nie był, myślę że w końcu by się to zmieniło. Myślę, że z każdego człowieka da się zrobić chorego psychicznie. Czy, gdyby Alicii nie podawano tylu psychotropów, a próbowano z nią rozmawiać, dałoby się wyciągnąć z niej prawdę wcześniej? 

Możemy tylko gdybać.. 

Podsumowując: 

Koniecznie sięgnijcie po ten thriller. "Pacjentka" wymiata i będzie na pewno na topowej liście tego roku. Serio, serio! 

niedziela, 10 marca 2019

Zbrodnie Grindelwalda - J.K. Rowling



Czy jest tutaj obecny ktoś kto nie lubi magicznego świata stworzonego przez J.K.Rowling? Czy to w ogóle możliwe? Jeśli tak, to proszę się nie przyznawać, tylko po cichutku opuścić tę recenzję. 

„Zbrodnie Grindelwalda” o drugi tom Fantastycznych zwierząt. Akcja dzieje się na długo przed wydarzeniami z Harrego Pottera, jednak w tej części występuje bardzo dobrze znany nam bohater, a mianowicie - Albus Dumbledore, który poprosi o pomoc w schwytaniu Grindelwalda swojego dawnego ucznia Newta. Grindelwald ma w planach pokazanie, że istoty magiczne są dużo lepsze od tych niemagicznych. Chce je wynieść na piedestał. Niestety to bardzo dzieli świat czarodziejów oraz oznacza wiele niebezpieczeństw. Misja Newta również do bezpiecznych należeć nie będzie, aczkolwiek będzie mu znów towarzyszył Jacob Kowalski, kórego znamy z pierwszej części. W tej części dowiemy się również kim tak naprawdę jest Credence. 



Dużo osób mówiło, że ta część ich zawiodła, więc byłam nieco zniechęcona do oglądania. Kiedy usłyszałam, że wychodzi scenariusz, postanowiłam najpierw przeczytać, a potem obejrzeć film i wyrobić sobie swoje zdanie. Nie miałam dużych oczekiwań, bo tak naprawdę niewiele pamiętam z pierwszej części, bo film oglądałam po angielsku, a nie zrozumiałam w 100% o czym był :D Miałam sobie potem obejrzeć go po polsku, ale jakoś nie było okazji. No i powiem Wam, że ta książka naprawdę mi się spodobała i to na tyle, że od razu po jej skończeniu zaczęłam oglądać film. Z racji, jednak że robiło się późno, to filmu nie dokończyłam, muszę to rozłożyć na raty. :D 

Nie wiem czy tu chodzi o moją miłość do twórczości Rowling i jej magicznego świata czy co, ale ja jestem zachwycona. Teraz kiedy to piszę, mam zamiar od razu zabrać się za kontynuowanie oglądania, ale niestety inne obowiązki czekają. 

Kto z Was już czytał? Kto oglądał? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? 




niedziela, 10 marca 2019

VOX - Christina Dalcher

VOX to książka, która mnie mocno poruszyła. Autorka wpadła na bardzo ciekawy temat, aczkolwiek boję się, że mogłaby podsunąć komuś taki pomysł. Mianowicie, wyobraźcie sobie świat, w którym kobiety mogą wypowiedzieć tylko 100 słów dziennie. Nie rozmawiają ze swoimi mężami, dziećmi czy przyjaciółmi. Nie wdają się w swobodne pogawędki z sąsiadami czy chociażby z listonoszem. Muszą oszczędzać słowa. Ich bliscy zadają im pytania, na które mogłyby odpowiedzieć tak/nie. 
W szkole nauczyciele organizują konkurs. Wygrywa dziewczynka, która nie odezwie się słowem przez cały dzień. Przez coś takiego ich rozwój jest zaburzony, a dziewczynki, które przyjdą na świat będą niemowami, jeśli nie będzie miał kto uczyć ich mówić. 100 słów dziennie, to przecież jak nic. 




Pozbawione pracy, słów, możliwości gestykulacji czy nawet pisania lub czytania - w takim świecie muszą żyć kobiety. Spytacie co z mężczyznami? A no nic, ich życie nie uległo zbyt wielkiej zmianie. Rząd wymaga od nich pilnowania swoich żon. Oprócz tego zamontowano wszędzie kamery, tak żeby nawet nie można było przekazywać sobie informacji szeptem czy też na migi.
Co się stanie, jeśli ktoś przekroczy dopuszczalne 100 słów? Bransoletka na ręku zacznie razić prądem. Z każdym słowem przekraczającym limit coraz mocniej. 

Żeby tego było mało, nie zezwala się na seks przedmałżeński czy też cudzołóstwo, za takie zachowanie każe się kobiety, jako że to one traktowane są jako kusicielki. To je zamyka się w specjalnym miejscu, a ich limit słów wynosi 0. 

To przerażająca wizja i mam nadzieję, że nigdy się nie spełni. Zwłaszcza, że w tej książce TO to był tylko początek super pomysłów. Rząd posunął się do jeszcze większego absurdu.. 

Książka jest napisana tak, że czyta się ją szybko. Temat jest ciekawy, więc to dodatkowy plus. Czy autorka wykorzystała cały swój potencjał? Moim zdaniem tak, aczkolwiek wiem, że sporo z Was, którzy już przeczytali powieść, było zawiedzonych. Moim zdaniem wyszło bardzo dobrze. Nie będę się czepiała do postawy głównej bohaterki, bo trochę ją rozumiem. Mianowicie, gdybym żyła w takim świecie, a mój syn miałby się tak zachowywać, to pewnie reagowałabym tak jak główna bohaterka. Co prawda dziwnie czytało się o tym, że skupia się ona głównie na córce, nie na synach, ale tak naprawdę w tym świecie to głównie kobiety były zagrożone, nie mężczyźni. .

Dużym plusem jest to, że autorka miała odpowiedź na wszystko. Początkowo kiedy przeczytałam opis, pomyślałam sobie, no ale przecież mogłyby pisać to co mają do powiedzenia, albo pokazywać. Niestety, na to autorka miała odpowiedź. Nie tylko zresztą na takie rozwiązanie. Wyjazd z kraju? A zapomnij dziewczyno! PS. Odebranie głosu i tak naprawdę godności kobiecie, to jedno, ale życie bez książek, to drugie. Nie wyobrażam sobie. Serio. 

Wydaję mi się, że choć panowie będą sobie śmieszkować, że to super pomysł i w ogóle, to myślę, że w takim świecie też nie byliby szczęśliwi. Zwłaszcza single, gdyby seks mogliby uprawiać jedynie po ślubie. 



Zachęcam do przeczytania, ja nie mam do czego się przyczepić, chyba że o czymś zapomniałam przez te kilka dni.