Ariana dla WS | Blogger | X X

środa, 28 marca 2018

We dwoje - Nicholas Sparks

"Znając ludzką naturę i wiedząc, jak trudne bywa małżeństwo, ostatnią rzeczą, której potrzeba współmałżonkowi, jest atrakcyjna alternatywa. W jej świetle druga strona może się kiepsko prezentować."



Kiedyś Nicholas Sparks był moim ulubionym autorem, jeszcze za czasów szkolnych kiedy najbardziej lubiłam romanse. Z jego książkami zapoznałam się tuż po obejrzeniu „Szkoły uczuć” i „Pamiętnika”. Jeśli jeszcze nie oglądaliście lub nie czytaliście - gorąco polecam. 

Teraz, już chyba z tego dawnego przywiązania, wciąż kupuje jego książki i z reguły nie mogę się doczekać aż je przeczytam, aczkolwiek mam wrażenie, że to nie jest ten sam Sparks. Zwłaszcza po przeczytaniu „We dwoje”, gdzie naprawdę poczułam się obco. 

Fabuła: 

Russ ma ułożone życie, a przynajmniej do czasu. Ma żonę - Vivian, która kocha z całego serca, ma córkę - London, oraz dobra pracę. Jednak wiadomo, że los bywa przewrotny i w życiu nigdy nie może być zupełnie dobrze. U Russa najpierw zaczęło się psuć w pracy, krótko po tym w małżeństwie. 

Jego żona zdaje się mieć do niego pretensje o wszystko, choć sama nie jest ideałem. Russ nie potrafi zrozumieć skąd taka zmiana, czy naprawdę dziecko mogło zepsuć to co było między nimi? Przecież byli tak szczęśliwi.. 

Co należy zrobić, aby naprawić małżeństwo? Co psuje relacje między dwojgiem kochających się ludzi? 

Na szczęście Russ nie jest całkowicie sam, ma wsparcie starszej siostry, która zawsze się nim opiekowała. Jednak to nie może trwać wiecznie, trzeba w końcu stać się odpowiedzialnym. 

Co czeka na Russa w dalszym życiu? Myślę, że jego historia może być tak naprawdę historią wielu ludzi, każdy z nas może gdzieś znaleźć fragment siebie. 



Moim zdaniem: 

Poczatkowo byłam trochę zawiedziona - nie czułam, aby to była powieść Nicholasa Sparksa, gdzie jego styl zawsze był nieco inny. Jednak samą treść mogę ocenić na bardzo dobrą. 

Historia Russa bardzo przypomina „samo życie”, można powiedzieć, że autor pisał o zwykłym człowieku, którego spotykają przeciwności losu. Sparks zawsze potrafi mnie wzruszyć, tutaj też mu się udało. Widzimy jak praktycznie z dnia na dzień życie Russa się sypie przez sytuacje, które być może niejednym są znane z własnej codzienności. Oddalanie się od człowieka, który kiedyś był dla nas najbliższą osobą jest naprawdę bolesne i właśnie taką drogę przejdzie nasz bohater, po to by odnaleźć w końcu szczęście. Przecież po każdej burzy wychodzi słońce, tak?

Choć całość jest na TAK, to jako powieść Sparksa jestem na NIE, zdecydowanie bardziej mi się podobały historie w stylu tych wymienionych wyżej lub „Bezpieczna przystań”, „Najdłuższa podróż”, „Ostatnia piosenka”. Te zdecydowanie czytało mi się łatwiej, choć na moją ocenę może tez wpłynąć fakt jak ta książka została wydana. Sparksa zawsze lubiłam, nie tylko za treść, ale za dużą czcionkę i białe kartki. Tym razem czcionka była za mała i przez to nawet piękna historia staje się męczarnią. :-) 

wtorek, 27 marca 2018

Maybe Someday - Colleen Hoover

Pisanie o miłości nie jest łatwe, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo jak ubrać to w słowa, by nie było nudno i słodko do porzygu? Colleen Hoover zdecydowanie umie to robić. Nie tylko umie, ona to robi doskonale. 

Mam już za sobą parę jej powieści i naprawdę ciężko jest mi wybrać taką najlepszą. Każda z przeczytanych książek mnie wciągała, wzruszała lub irytowała momentami, a po ich skończeniu czułam pewien niedosyt. 

Tym razem postanowiłam przeczytać „Maybe Someday”, bo zaciekawiła mnie bardzo Magda (@maobmaze) i cieszę się, że powieść okazała się naprawdę godna polecenia. 



Fabuła: 

Zastanawiałeś się kiedyś czy można kochać dwie osoby na raz? Nie mam na myśli rodziny czy przyjaciół, lecz po prostu osobę obcą. Wyobraź sobie, że masz dziewczynę tak jak Ridge, kochasz ją z całego serca i wiesz, że nigdy od niej nie odejdziesz, a mimo to poznajesz inną, taką jak Sydney, która jest jak Twoja bratnia dusza, rozumie Cię doskonale i to czym się zajmujesz (w tym wypadku muzyką) i w dodatku masz wrażenie, że ją też kochasz. Czy to w ogóle możliwe? Jedni powiedzą, że nie, bo gdyby naprawdę kochał swoją dziewczynę, to nie poczułby nic do innej. Naprawdę? A kto tak powiedział? Kto dał Ci taką pewność, że niemożliwym jest kochać dwie osoby? 

Przed takim dylematem stanie Ridge, młody chłopak, który znajdzie się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Co ma zrobić, aby być szczęśliwym i nie krzywdzić innych? 

Wyobraź sobie, że nie możesz się porozumieć słowami z innymi ludźmi, że nie słyszysz żadnych dźwięków, lecz kochasz muzykę całym sercem. Powiesz, że to niemożliwe, bo jak można kochać muzykę będąc głuchym? Bo na porozumiewanie się z innymi znajdziesz sposób, przecież jest język migowy, ale czy pomoże on wyrazić uczucia osobie, która go nie zna? 

Moim zdaniem: 

Hoover jest mistrzynią, jeśli chodzi o powieści w gatunku New Adult, jeśli chodzi o miłość - również. Jej bohaterowie zawsze są nieprzeciętni, mają za sobą bagaż doświadczeń, który wpłynie na ich zachowania lub cechy charakteru. Nie ma tutaj nudnych postaci, każda jest barwna i na swój sposób ciekawa. Tym razem Hoover połączyła powieść z muzyką, do tej książki jest soundtrack, którego polecam słuchać podczas czytania lub po, jeśli będzie Wam przeszkadzała muzyka w czytaniu. Piosenki są boskie i przez to powieść nabiera jeszcze większego sensu. 

Historia o pięknej miłości, zakazanym owocu i muzyce, nieprzeciętna i niebanalna. Zdecydowanie polecam! 

Ja przeczytałam ją jakieś dwa - trzy tygodnie temu, a soundtracku do książki słucham codziennie przed snem. Ciekawe doświadczenie, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, aby książka miała swój soundtrack, wyszło super. 

Jestem zachwycona i zastanawiam się jaką jej powieść czytać następną. Co polecacie? 

poniedziałek, 26 marca 2018

Testament - Remigiusz Mróz

Wiecie co ostatnio mnie irytuje? Gadanie, że Remigiusz Mróz pisze na ilość, nie na jakość. Ja rozumiem, że każdy ma inne zdanie, bo to przecież bardzo oczywiste, ale mam wrażenie, że tu już raczej chodzi o taką typową polską zawiść. Jak to możliwe, że on wydaje tyle książek? Pewnie są beznadziejne. A może po prostu to jego główne zajęcie, jego praca? 

Ja osobiście bardzo lubie jego pióro, czyta mi się bardzo przyjemnie i często mnie zaskakuje. Rozumiem ludzi, którym nie przypadł do gustu, to znaczy może powiem inaczej.. akceptuje ich opinie, bo nie mam zamiaru obrażać kogos kto ma odmienne zdanie od mojego. 

Seria z Chyłką zdecydowanie należy do moich ulubionych, tak samo jak hasła, że w książce coś jest za bardzo naciągane.. really? Przecież to fikcja, dlaczego miałaby być realna? 



Fabuła: 

A o to kolejne spotkanie z naszym ulubionym duetem czyli Chyłka & Zordon. Tym razem będą musieli się nieco natrudzić, aby móc znowu współpracować. 

Kordian przebywa aktualnie w więzieniu, gdyż jak wiemy z poprzedniej części, poszedł na układ z prokuratorką. Przed nim wizja półrocznej odsiadki i spotkania z Gorzymem, co jest nieuniknione. 

Chyłkę natomiast odwiedza jej ginekolog, gdyż wpakował się w niemałe tarapaty. Jego klientka, którą podobno widział tylko raz w życiu, zostawiła mu spadek w postaci domu. Nie byłoby to może tak problematyczne, gdyby na miejscu nie znalazł zwłok. Sytuacja wyglada naprawdę dramatycznie dla ginekologa, gdyż najprawdopodobniej to jego policja wytypuje na pierwszym miejscu. 
Chyłka nie wzięłaby jego sprawy, gdyby nie fakt, że lekarz twierdzi, że może pomóc Zordonowi wyjść z więzienia w każdym momencie. 

Tylko w jaki sposób? 
Czy tym razem Chyłka i Zordon odważą się w końcu zrobić porządek ze swoimi relacjami? Czy wciąż będą udawać, że nie ma między nimi chemii? I w jakie tarapaty tym razem wpadną próbując dojść do prawdy? 

Moim zdaniem: 

Tej serii nie trzeba recenzować, jeśli ktoś przeczytał pierwszą część z pewnością kolejne będą po prostu koniecznością. Tego nawet nie trzeba reklamować. 

Jestem tak zaciekawiona losami tej dwójki, że jak tylko dostałam książkę od razu musiałam się wziąć za czytanie, inne poszły w kąt. Szkoda tylko, że jak zawsze mam wrażenie, że książka jest zdecydowanie za krótka, mogłabym czytać o nich bez końca. 

Natomiast jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z Chyłką i Zordonem, to koniecznie musicie to zrobić, nie pożałujecie. Chyłka jest tak ciekawie stworzoną bohaterką, że ciężko znaleźć jej odpowiednik. Jest po prostu oryginalna. Nie dość, że ma cięty język to w dodatku jest bardzo inteligentna, nie wiem natomiast czy wytrzymałabym te ciągłe słowne utarczki. 

Powieści Remigiusza Mroza czyta się bardzo szybko i przyjemnie, oczywiście jeśli trafi w gusta, w moje trafił i to bardzo :) 

czwartek, 15 marca 2018

Kredziarz - C.J. Tudor

Zauważyłam, że w tym roku często trafiam na debiuty i przyznam szczerze, że już mam ich trochę dosyć. Ostatnio rzadko kiedy trafiam w swój gust i zaczyna mnie to męczyć. 

Podobnie, choć nie do końca, było w przypadku Kredziarza. Większość z Was na pewno zna ten tytuł jak i okładkę, która naprawdę robi wrażenie. Kredziarz był i jest wszędzie, z tego powodu nastawiałam się na coś wow, aż nawet bałam się rozpocząć czytanie, bo nie wiedziałam czego się mogę spodziewać. 

Przejdźmy do fabuły, której opisanie w paru zdaniach jest naprawdę problematyczne, bo dzieje się tam sporo. 





Książka opisuje życie pięcioro przyjaciół, czterech chłopców i jednej dziewczynki. Któregoś dnia znajdują oni w lesie rozczłonkowane zwłoki, którym brakuje głowy i od tego zaczyna się retrospekcja naszego bohatera - Eddiego. Eddie prowadzi nas za rękę, chcąc opowiedzieć nam całą historię, opowiada o losach swoich przyjaciół, rodziny, mieszkańców miasteczka. 
Wszystko, dlatego że po trzydziestu latach on i jego przyjaciele dostają ten sam list - narysowany kredą, ludzik na szubienicy. Nie wiedzą kim jest nadawca, lecz dociera do nich fakt, że sprawa sprzed lat nie została zamknięta. 

Podczas ich dzieciństwa w miasteczku doszło do paru „wypadków”, ktoś został zamordowany, ktoś miał wypadek, ktoś inny został pobity. Wszystkie te wydarzenia okazują się ze sobą zazębiać, lecz nie wiadomo w jaki sposób i dlaczego padło właśnie na te osoby. Kto by pomyślał, że związek z tym mogą mieć małe dzieci? A może postawić trzeba na osobę, która pokazała Eddiemu, że można kontaktować się za pomocą kredy? 

Gdzie to wszystko się zaczęło i dlaczego doprowadziło do śmierci młodej dziewczyny, która i tak już została doświadczona przez los? Kim jest Kredziarz i co ma wspólnego ze sprawą? 

Moim zdaniem: 

Przez większość książki miałam wrażenie, że powinna być to raczej powieść młodzieżowa niż thriller. Nie była ona przerażająca, choć taki efekt chciała prawdopodobnie uzyskać autorka, wprowadzając koszmary, które nie do końca były tylko snami. Po skończeniu książki miałam mętlik: czy mi się ona właściwie podobała? Jak opowiedzieć fabułę w paru słowach, skoro wszystko tam wydaje się takie zagmatwane? 

Nie chciałam długo zwlekać z wypowiedzeniem swojej opinii, bo takie na świeżo są chyba najlepsze. Odnoszę wrażenie, że autorka miała na celu również wskazanie nam jak czasami niewinne czyny mogą skończyć się tragicznie. Głupie żarty, które robimy swoim kolegom czy koleżankom lub chęć zaszkodzenia jakiejś osobie.. to wszystko może przybrać naprawdę tragiczną formę. 

Nie nazwałabym tego, jednak „porywającym thrillerem”, bo czegoś mi tu brakowało. Ogólnie te zagmatwanie oceniam na plus, bo miałam mały mind blow po skończeniu książki, ale narodziły się pytania: czemu taki tytuł? Sam Kredziarz wydaję się mieć mało wspólnego z całą historią, jeśli mamy na myśli Pana Hallorana. Bo Kredziarzem można nazwać też kogoś innego, a wtedy może jako tako trzymałoby się to kupy. 

Reasumując: 

Powieść czyta się szybko i jest dosyć wciągająca, głównie przez ostatnie zdanie każdego rozdziału. W każdym pojawiało się coś, co zachęcało mnie do dalszego czytania, aczkolwiek uważam, że powieść jest nieco przereklamowana, czekałam na coś naprawdę wow. Tutaj wow było tylko po przeczytaniu zakończenia, kiedy wszystkie cegiełki wskoczyły na swoje miejsce. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że większość  zdarzeń była po prostu dziełem przypadku, zwyczajnych pomyłek. Większość powieści, jednak czytała się bardzo lekko, mimo śmierci czy wypadków, bo były one opisywane tylko pokrótce, a przynajmniej ja odnosiłam takie wrażenie. Nie rozumiem, więc porównań do Kinga, choć nie mogę się uważać za znawczynie, to wydaję mi się, że jego powieści dużo bardziej przerażają i zostają w głowie. Tutaj od razu było wiadomo, że to co miało być dla nas straszne, jest po prostu dziełem ludzkim, nie żadnych duchów czy innych ciemnych mocy. 





„Sęk w tym, że nigdy nie doszliśmy do porozumienia, kiedy to wszystko się zaczęło. (...) Czy jak zaczęliśmy nimi rysować tajemnicze symbole? Albo kiedy same zaczęły się pojawiać?” 

Po przeczytaniu tego opisu myślałam, że będzie tu coś naprawdę strasznego. Symbole pojawiały się same? No chyba nie.. 

Książka dobra, ale powinna być pod inną klasyfikacją. Nie dla kogoś kto lubi naprawdę mocne wrażenia lub przeczytał wiele dobrych thrillerów i myśli, że ten będzie strzałem w dziesiątkę, chociaż przecież każdy ma inny gust, więc warto się przekonać. 

Ja jestem troszkę zawiedziona. Z ostatnich przeczytanych podobał mi się bardziej „Karambol”, który może nie jest zbyt znany. Czasami mam wrażenie, że te najbardziej reklamowane stają się aż przereklamowane.. niby dobrego produktu nie trzeba reklamować. Co o tym sądzicie? 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca :) 



wtorek, 13 marca 2018

Filozofia f**k it - John C. Parkin

Raz na jakiś czas sięgam po poradniki lub książki motywujące. Co prawda nie zauważyłam jeszcze, aby którakolwiek z nich zmieniła coś w moim życiu, ale niektóre tytuły tak kuszą, że chyba wciąż się łudzę. 

Tym razem postanowiłam przeczytać Filozofię  fuck it, a to głównie z powodu chwytliwego tytułu. 





O czym jest książka? Tak w wielkim skrócie można powiedzieć, że uczy jak zdrowo podchodzić do życia, nie przejmować się banałami i po prostu „pieprzyć choroby, związki, problemy, pieniądze, zmianę świata na lepsze” i tym podobne. Autor dodatkowo przedstawia nam kilka ćwiczeń, które mają nas rozluźnić i dzięki czemu mamy osiągnąć spokój ducha. Oprócz tego nie jest to banalne „pieprz wszystko”, tylko do każdej sytuacji mamy podane przykłady i wyjaśnienie jak mamy rozumieć jego słowa. 

Czy warto ją przeczytać? 

Na pewno, jeśli tylko potraficie wynosić coś z takich książek. Jeśli czujecie się zestresowani, przytłoczeni problemami dookoła, nie wiecie jak sobie z tym poradzić - przeczytajcie, może właśnie ta książka otworzy Wam oczy. 

Myślę, że jest to książka, do której powinno się wracać, sam autor zachęca nas do tego, żeby po prostu wybrać sferę, która sprawia nam problemy i wrócić jeśli znów poczujemy natłok myśli i problemów. 

Autor podchodzi do „nauczania” w lekki, humorystyczny sposób. Książka na pewno nie jest nudna, to muszę przyznać. Czytałam ją z przyjemnością, chociaż tak jak mówiłam - niewiele z niej wyniosę, prawdopodobnie dlatego, że po prostu już wcześniej stosowałam zasadę „fuck it” na rzeczy, na które nie mam wpływu. :-) 




A poniżej wklejam kilka cytatów, które może pomogą Wam podjąć decyzję czy warto sięgnąć po Filozofię fuck it. 

Mówiąc „pieprzę to”, uwalniasz się od czegoś, co zazwyczaj sprawia Ci ból. Mówiąc „pieprzę to”, poddajesz się rytmowi życia — przestajesz robić to, czego nie chcesz, w końcu robisz to, czego zawsze chciałeś, i przestajesz słuchać innych, a zaczynasz słuchać siebie.”

Na tym właśnie polega wolność — na robieniu w końcu tego, czego na prawdę chcesz. Powiedz „pieprzę to” światu, opiniom innych na Twój temat i sprostowywaniu ich oczekiwaniom.”


„Dlatego właśnie narzekamy, obgadujemy i krytykujemy — nie czujemy się zbyt dobrze we własnej skórze i próbujemy gdzie indziej znaleźć tego przyczyny.”

niedziela, 11 marca 2018

Karambol - Hakan Nesser

To moje pierwsze spotkanie z Hakanem Nesserem i muszę przyznać, że wypadło ono znakomicie. Książka była dla mnie wielką niewiadomą, chociaż powiem szczerze, że do nieznanych mi autorów podchodzę sceptycznie - myślałam sobie, że pewnie będzie to jakiś średniak. 

Hakan Nesser jest jednym z najpopularniejszych szwedzkich autorów kryminałów, wielokrotnie nagradzanym za swoje powieści. (...) Jest także autorem znakomitego cyklu kryminalnego o inspektorze Barbarottim: "Całkiem inna historia", "Człowiek bez psa", "Drugie życie pana Roosa", "Samotni", "Rzeźniczka z Małej Birmy".  (źródło: okładka książki) 






Fabuła: 

Jest deszczowa noc, pijany mężczyzna wraca ze spotkania z przyjaciółmi. Prowadzi samochód, choć dobrze wie, że nie powinien tego robić, choć te myśli nachodzą go dopiero po wszystkim, kiedy jest już za późno. Jest zbyt pijany by zobaczyć chłopaka i zdążyć odpowiednio zareagować. Zamiast tego zostawia go w rowie, nie chcąc ponosić straszliwych konsekwencji i wraca do domu. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. 

Chcąc zapomnieć o tym co zrobił, postanawia wieść normalne życie. Początkowo dręczą go wyrzuty sumienia i ma zamiar zadzwonić do matki zabitego chłopca, sam do końca nie wie po co. Przyznać się? A co to zmieni, że pójdzie do więzienia? Przecież chłopak nie odżyje z tego powodu. 
Wydawać by się mogło, że nikt go nie widział, nie było żadnego świadka, więc powinien czuć się spokojnie, jednak szybko to się zmienia, gdy dostaje list. 


Minęło trochę czasu, odkąd zabiłeś chłopca. Można było przypuszczać, że ruszy Cię sumienie, ale widzę, że jesteś słabym człowiekiem, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne czyny. Dysponuję niezbitymi dowodami i jeśli tylko przekażę je policji, natychmiast trafisz za kratki. (...)
Przygotuj się. Jeszcze się odezwę. 


Przyjaciel

Chcąc ratować swoje życie mężczyzna zaczyna wariować, zabija niewinnych ludzi, którzy w jakiś sposób zdają się mu zagrażać. Potrącenie chłopaka było początkiem karambolu w jaki zmieniło się jego życie. Czy uda mu się powrócić do normalności? Kim jest "Przyjaciel" i czy uda mu się go przechytrzyć? Jak wiele osób poświęci, by chronić siebie? 


Moim zdaniem: 

Powieść jest znakomita, pomysł na fabułę również. Nie chodzi o samo potrącenie i znalezienie zabójcy, lecz fakt jak życie normalnego człowieka zmienia się w ułamku sekundy. Jest wiele morderców, którzy są po prostu chorzy psychicznie i dlatego robią to co robią, ale czy kiedykolwiek przyszło Wam do głowy, że są tzw. wypadki, które przytrafiają się zwykłym ludziom i to robi z nich morderców? 

W każdej powieści mamy kogoś kto zabija, bo lubi, bo chce ukarać kogoś za grzechy, przewinienia, zdrady czy np. wybiera sobie ofiary, bo wyglądają jak jego matka czy ktokolwiek inny. W każdej widzimy jakiś modus operandi. Tutaj rzecz jest zupełnie inna. Mamy normalnego mężczyznę, który wiedzie normalne życie, jedynym jego "wybrykiem" jest spotykanie się z mężatką. Tak naprawdę to tyle, jeśli chodzi o jego wady, no może nie, bo dodać można jeszcze jazdę po pijanemu. Właśnie przez to przytrafia mu się wypadek, który będzie rzutował na całe jego dalsze życie. 

Nesser pokazuje nam jak z normalnego człowieka rodzi się zabójca, jak przemienia go wypadek i jak zachowuje się, chcąc bronić swojej wolności, swojego dotychczasowego życia. Można powiedzieć, że pokazuje nam jak mógłby zachować się Kowalski, gdyby przytrafiło mu się coś takiego. 

Niesamowita historia o tym jak szybko można stracić wszystko co się miało, jak mało dzieli nas od normalności do szaleństwa. 

Ja dopisuję do swojej listy tego autora i zamierzam poznać inne jego powieści. :) 

czwartek, 8 marca 2018

Miłość w kolorze bieli - Magdalena Trubowicz


Czasem dobrze jest przewietrzyć sobie głowę od kryminałów i sięgnąć po coś lekkiego. Są książki, które nie zaskakują mocno i nie trzeba się wiele nad nimi zastanawiać, a mimo to czyta się je przyjemnie. Taka właśnie jest „Miłość w kolorze bieli” Magdaleny Trubowicz. 

Przyznam szczerze, że nie słyszałam o tej autorce, nie widziałam wcześniej jej książek, dopóki nie dostałam ich w prezencie. Tak, jeszcze tych urodzinowych trochę mi zostało, więc będą się tu pojawiać przez jakiś czas losowe pozycje, nie wybrane przeze mnie :-) 




Fabuła: 

„Miłość w kolorze bieli” to powieść o miłości, szczęściu, ale też o rozstaniach, życiowych rozterkach i śmiesznych przygodach. 

To historia trzech kobiet: Laury, Eli i Kaji Mazur. We trójkę prowadzą rodzinny biznes, który zapoczątkowali rodzice Laury - salon sukien ślubnych. Jak wiadomo tam gdzie jest kilka kobiet, tam jest pełno kłopotów, sprzeczek, ale i dużo radości. :-) 
Do kompletu mamy również wujka Tolka, który początkowo wydaję się złośliwy, lecz szybko poznajemy jego lepszą stronę i staję się bardzo barwną postacią. 

W salonie przewija się mnóstwo różnych ludzi, jedni bezproblemowi, kulturalni, inni doszukujący się drugiego dna, wybredni lub zwyczajnie niezbyt mili. Jednak jak mówią „nasz klient, nasz pan”, więc do każdego należy podchodzić z klasą. Jednak nie zawsze się to udaje naszym trzem paniom, które też mają swoje charakterki. 

Oprócz tego, każda chciałaby znaleźć miłość swojego życia - to przecież oczywiste. Życie, jednak jest pełne niespodzianek i znalezienie kogoś normalnego wydaje się Eli i Kaji cudem. Laura na ten temat woli się nie wypowiadać, bo od lat skrywa wielką tajemnicę! 

Jak wiele trzeba, by odnaleźć szczęście? By wyjść z ukrycia? By się odważyć i wziąć życie w swoje ręce? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej powieści. 

Moim zdaniem: 

Ta książka to idealne rozwiązanie dla kogoś kto szuka odpoczynku od natłoku myśli, kogoś kto lubi powieści obyczajowe lub po prostu chciałby przeczytać coś lekkiego. Czyta się ją szybko, bo jest wciągająca, mimo że nie jest bardzo zagadkowa. Humorystyczna i lekka lektura, która zdecydowanie umili Wam czas. 

Oprócz tego, autorka daje nam wyraźny przekaz: odważ się, bierz życie w swoje ręce, nie stój w cieniu, bo przegapisz swoją okazję na szczęście! 

Bohaterzy są barwni, każdy na swój sposób ciekawy i intrygujący, przez co ma się ochotę czytać o nich dłużej. Na końcu zobaczyłam „ciąg dalszy nastąpi”, więc zdecydowanie przeczytam kolejną część. :) 

Polecam! 

A co do „nie oceniaj książki po okładce” - tutaj nie pasuje. Ja oceniłam i się nie zawiodłam. Okładka jest piękna, bardzo mi się podoba :) 

A Wy? Czytaliście już? Czy może dopiero macie zamiar? Dajcie znać! I jak przyszły Wam do głowy podobne powieści to też dajcie znać :) 

wtorek, 6 marca 2018

[Przedpremierowo] Córki Smoka - William Andrews

Dzisiaj przychodzę do Was z moim pierwszym przedpremierowym egzemplarzem, który na moje szczęście, okazał się niesamowitą powieścią. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie słyszałam o tym autorze, ale gdy Anna (@zlakarma) powiedziała mi, że wydawnictwo niezwykłe szuka recenzentów do książki "Córki Smoka" z chęcią się zgłosiłam. Nie chciałam czytać czegoś na siłę, więc najpierw zapoznałam się z krótkim opisem książki i kiedy już czekałam na przesyłkę, miałam nadzieję, że nie okażę się typową wydmuszką (czyli czymś kiepskim co promują jako coś wspaniałego). 

William Andrews stworzył piękną powieść o losach kobiety do towarzystwa. Powieść wzruszającą, momentami odrzucającą, ale przede wszystkim.. szokującą i prawdziwą. Choć na początku mamy informację, że powieść jest fikcyjna, to już na końcu dowiadujemy się, że opierała się na prawdziwych wydarzeniach, na opowieściach kobiet, które to przeżyły. 




Fabuła: 

Dwudziestoletnia Anna - Amerykanka, postanawia wyruszyć do Korei, aby odnaleźć swoją biologiczną matkę. Gdy dociera tam wraz ze swoim tatą, dowiaduje się, że jej biologiczna matka zmarła podczas porodu, a ojciec jest nieznany. Anna jest załamana, przebyła taki kawał drogi na darmo.. a przynajmniej tak jej się z początku wydaje. Kiedy wychodzi z budynku, podchodzi do niej starsza kobieta i wręcza jej mały pakunek wraz z adresem, pod którym ma się zjawić sama. Staruszka dodaje na odchodnym, aby nikomu nie pokazywała tego "prezentu". 

Anna postanawia odwiedzić kobietę następnego dnia, aby wszystkiego się dowiedzieć. Staruszka ma do niej dwie prośby. Pierwsza - Anna musi wysłuchać jej historii, a o drugiej dowie się dopiero po wysłuchaniu całości.

I tak o to na Annę spada ciężar odpowiedzialności za swój ród. Dowiaduję się, że staruszka jest jej babcią i w czasie wojny była kobietą do towarzystwa. Anna poznaje historię swojej babci, właściwie całe jej życie w przeciągu kilku godzin, lecz ta wiedza pozostanie w niej już na zawsze. Czegoś takiego nie da się wymazać, nie da się o tym zapomnieć nawet po upływie kilkudziesięciu lat. 

Jak wielkiej siły trzeba by przetrwać coś takiego? Ile razy los może sobie z nas zadrwić? Czy osoba, którą spotkało piekło, może być jeszcze kiedykolwiek szczęśliwa? 

Moim zdaniem: 
"Córki Smoka" to powieść o cierpieniu, o nienawiści, miłości, chwilach szczęścia, pomocnych ludziach, ale też i okrutnych. To powieść o piekle jakie musiała przejść dziewczynka, później kobieta, by odnaleźć pozorny spokój. 

Ta książka powinna być obowiązkową lekturą dla każdego człowieka. Choć jak już wyżej wspomniałam, jest to powieść fikcyjna, to jednak opiera się na prawdziwych wydarzeniach. Jest to dobra dawka historii, której ludzie powinni być świadomi. Przyznam szczerze, że nie słyszałam wcześniej o kobietach do towarzystwa w czasie wojny. Domyślałam się, że coś takiego miało miejsce i jak to mogło wyglądać, ale gdy o tym przeczytałam, to mną wstrząsnęło. 

Właśnie takich książek powinno być więcej. Takich, które oprócz rozrywki czytania, dają nam również lekcję historii, którą łatwiej przełknąć w takiej formie i na pewno trudniej zapomnieć. Takich, które pozostawiają nas w stanie osłupienia, po ich przeczytaniu. Taka właśnie jest powieść Williama Andrewsa. 

Każdy z nas powinien mieć świadomość tego co musiały przechodzić kobiety, aby przetrwać. Nam, w obecnych czasach żyję się łatwo. Miejsc pracy jest pełno, godnej pracy, możemy w niej przebierać, oprócz tego mamy dach nad głową, mamy co jeść, w co się ubrać. Wiadomo, że każdy z nas ma inne życie, jedni mają więcej pieniędzy - inni mniej, ale te problemy wydają się być niczym, w porównaniu z tym jakie mieli ludzie kilkadziesiąt lat temu. 

Nie mogę sobie wyobrazić jak musiała się czuć kobieta, którą najpierw przymuszono do bycia "kobietą do towarzystwa" (jakie haniebne czyny kryją się za tą piękną nazwą?), a później ją za to obwiniano. Nie mogę znieść faktu, że kobieta, która przeszła piekło i była ofiarą setek gwałtów, była traktowana nie jak ofiara, ale jako oprawca. W głowie mi się nie mieści, że takie sytuacje miały miejsce lub mają do dziś. To jest po prostu absurdalne.. 

Czytając tę powieść nachodziły mnie różne emocje. Nie muszę mówić, że mnie wzruszyła, to jest oczywiste, ale oprócz tego miałam nadzieję, że bohaterce powieści w końcu się powiedzie. Naprawdę przejmowałam się tym, co ją spotka, czy ktoś w końcu wyciągnie do niej pomocną dłoń? To prawda co mówią, "nadzieja umiera ostatnia". Ktoś może uznać, że bohaterka była naiwna, że w kółko ufała ludziom, ale czy my byśmy nie postąpili tak samo? Czy kiedy jesteś na samym dnie, nie przyjmiesz pomocnej dłoni, nawet jeśli poprzednim razem się sparzyłeś? 

Ta powieść to zdecydowanie fenomen. Mogłabym pisać o niej godzinami, ale pewnie nie chciałoby się Wam tego czytać. Jeśli jednak dobrnęliście do końca, mam nadzieję, że Was zachęciłam, bo jeśli nie, to i tak będę próbowała jeszcze zrobić to w krótszych formach, bo uważam, że warto. Naprawdę warto. 


Wydawnictwo Niezwykłe - dziękuję za egzemplarz. 





niedziela, 4 marca 2018

Kolekcja nietypowych zdarzeń - Tom Hanks

Byłam bardzo zaskoczona jak się dowiedziałam, że Tom Hanks napisał książkę. Aktor i pisarz w jednym? Uwielbiam tego aktora oczywiście za Forresta Gumpa, ale też i za inne role w jakie się wcielił, m.in. Express Polarny, Anioły i Demony, Inferno, Terminal. Ten aktor zdobywa serca wielu ludzi i nie ma co się dziwić, jest po prostu świetny. Właśnie z tego powodu musiałam sprawdzić jakim jest pisarzem, nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po tę książkę.




„Kolekcja nietypowych zdarzeń” to zbiór opowiadań o różnych ludziach, różnych czasach i różnych sytuacjach. Możemy zauważyć, że dla Hanksa ważny jest każdy człowiek, czy to młody chłopiec, który dostaje niesamowity prezent urodzinowy, czy kobieta, która postanawia kupić maszynę do pisania i spisywać wszystko co jej tylko przyjdzie do głowy, czy mężczyzna, który jest niesamowicie dobry w kręgle. Każda historia jest zupełnie inna, ale łączy je jedna rzecz – maszyna do pisania, która w tych opowieściach jest czymś magicznym, takim powrotem do przeszłości lub spełnieniem marzeń.

Hanks poprzez te historyjki, pisane luźnym językiem, opisuje nam życie każdego z nas, dodając do tego nieco humoru. Humoru delikatnego, lekkiej groteski, która dodaje uroku tym historiom. Trzeba mu przyznać, że piórem włada znakomicie i z pewnością trafi do każdego czytelnika, bo czasem dobrze jest po prostu odpocząć, czytając luźne historie, bez główkowania się nad zakończeniem. Finał każdej z opowieści tak naprawdę możemy dopowiedzieć sobie sami, autor zostawia naszej wyobraźni pole do popisu. Wydawać by się mogło, że nie jest to pierwszy raz kiedy Tom Hanks zetknął się z piórem. Opowiadania są tak przyjemne w czytaniu, że naprawdę ciężko uwierzyć, że jest to debiut.

Ogromnie się cieszę, że nie jest to kolejna biografia, których teraz wydaje się masowo, nie jest to też pisanie na siłę, raczej chęć podzielenia się z innymi czymś co siedzi nam w głowie.

Polecam, przekonajcie się na własnej skórze, czy Hanks dotrze do Was w formie pisarskiej, tak samo jak w tej na ekranie. Mnie kupił, czekam na kolejne opowiadania lub powieść w jego wykonaniu.

A Wy, pamiętajcie, że po każdej burzy wychodzi słońce. Nieważne jak w wielkim dołku jesteście, zawsze może zdarzyć się coś, co odmieni Wasz los na dużo lepszy niż był do tej pory. Może będziecie musieli czekać na to parę dni, może miesięcy, a może lat, ale szczęście w końcu się zjawi i to wtedy kiedy najmniej się tego spodziewacie.



niedziela, 4 marca 2018

Grzech - Max Czornyj

Grzech to debiut Maxa Czornyja. Na drugą część nie trzeba będzie długo czekać, bo jej premiera będzie już w kwietniu. 

Po książkę sięgnęłam z prostego powodu - kolejny prezent, aczkolwiek muszę przyznać, że gdyby nie to, to prędzej czy później i tak bym ją przeczytała. Słyszałam o niej dobre opinie, ale też sama okładka i opis mocno przyciągają. 




Fabuła: 

W Lublinie nie jest już bezpiecznie. Przekonał się o tym Robert Wolski, którego żona tajemniczo zaginęła. Jego siostra, jak i policja początkowo nie wierzą w porwanie, choć Robert próbuje ich przekonać, że jego żona na pewno nie uciekła z domu. Nie miała, przecież powodów, kochali się, było im ze sobą dobrze. Tylko czy na pewno? Każdy tak mówi, kiedy dochodzi do zaginięcia, a policja zawsze stawia na pierwszym miejscu męża/żonę.  
J
Sytuacja się zmienia, kiedy Robert dostaje list: „Proszę mi wybaczyć. Tak bardzo jak Pan chcę, żeby przy mnie została. 
Podpisano: X XXX.” 

Żona Roberta okazuje się nie być pierwszą ofiarą „cztery iksa”. Nie wiadomo czego chce, kim jest i na jakiej podstawie wybiera ofiary. Wydawać by się mogło, że nic ich nie łączy. 

Sprawę będzie prowadził komisarz Deryło, nerwowy i charakterny policjant, któremu blisko już do emerytury. Sprawa jest bardzo trudna, bo nie dość, że nie mają żadnych tropów to w dodatku sposób w jaki morderca zabija jest wręcz nieludzki. Zresztą, każde morderstwo jest nieludzka, ale to.. to po prostu brak słów. Dawno nie spotkałam się z takimi opisami zbrodni. 

„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć. 
Rz 6,23” 

Moje zdanie: 
Nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po tę powieść. Zdecydowanie mnie przyciągała i miałam nadzieję, że okażę się naprawdę czymś „wow”. Oczywiście jak zawsze, nie zdawałam sobie sprawy, że to debiut. 

Nie chcę być źle zrozumiana, nie uważam debiutów za coś gorszego, ale czasami dobrze jest wiedzieć, żeby móc nabrać dystansu. Absolutnie nie wykluczam faktu, że debiut może się okazać czymś naprawdę dobrym, przecież każdy od czegoś zaczyna. Uważam raczej, że debiut to taki brudnopis dla pisarza, mogą pojawić się błędy, powieść może nie być idealna, podchodzę do tego ze zrozumieniem, bo sama kiedyś chciałabym zadebiutować :-) 

Książka jest wciągająca i trzymająca w napięciu, ALE tylko do finału, który jak dla mnie był po prostu za krótki, nieciekawy i w ogóle nie szokujący. Jak dla mnie finał definiuję dobrą powieść. Z racji, że jest to debiut, nie mam zamiaru wylewać tutaj żalu i goryczy, bo mam ogromną nadzieję, że w kolejnej powieści autor bardziej mnie zaskoczy. 

„Grzech” ma jednak wiele dobrych opinii, więc zdecydowanie trafia w gusta czytelników. Po przeczytaniu zastanawiałam się, czemu? Czy to ze mną jest coś nie tak?  Ja chyba po prostu wolę troszkę inne rozwiązania zagadek, coś bardziej jak u Jo Nesbo, kiedy wiesz, że KAŻDY, dosłownie każdy może okazać się zabójcą, a mimo to autor i tak Cię zaskakuje.  

Jeśli, więc nie macie wygórowanych oczekiwań lub jesteście tak jak ja - czyli musicie sami sprawdzić (na własnej skórze :D) to zachęcam. W końcu każdy ma inny gust, a na pewno nie jest to gniot. 

Widzę potencjał i z tej racji mam zamiar dać drugą szansę autorowi. 

Także chyba nie umiem skreślać autorów po pierwszej próbie, zwłaszcza po debiucie. No chyba, że nie trafiłam jeszcze na gniota. :) 

sobota, 3 marca 2018

Ostatni list od kochanka - Jojo Moyes

Jojo Moyes jest mi znana przez film „Zanim się pojawiłeś”, chwilę po obejrzeniu, postanowiłam przeczytać tę książkę i zapoznać się z resztą jej powieści. Niestety długo nie miałam ku temu okazji. „Ostatni list od kochanka” dostałam na urodziny i jak się okazało był to bardzo dobry prezent :-) 

To dopiero druga książka tej autorki, którą przeczytałam, ale da się już zauważyć, że ma na celu pokazanie nam, aby nie tkwić uparcie w nieudanych, toksycznych związkach, lecz kochać odważnie. 



Fabuła: 

Ellie to młoda dziennikarka, która jest zakochana w żonatym mężczyźnie. Jej przyjaciele nie są z tego faktu zadowoleni i próbują jej to wyperswadować, jednak Elie nie da rady tak po prostu odpuścić. 
Któregoś dnia w pracy trafia na stary list miłosny. Treść tak ją zaintrygowała, że postanawia przeszukać archiwum, aby sprawdzić czy nie ma tam czegoś więcej. 

Książka przeplata się między życiem Ellie, czyli czasem obecnym a rokiem 1960 - życiem Jennifer. 

Jennifer miała wypadek, nie do końca wie co się z nią stało i kim jest. Jej mąż i przyjaciele wydają jej się obcymi ludźmi. Próbuje być taka jak wcześniej, lecz coś jej w tym wszystkim nie pasuje. Kiedy odnajduje list, który dostała od kochanka przed wypadkiem, jest zszokowana. Nie ma pojęcia kto był jej kochankiem, czy jej mąż o tym wiedział, czy chciała go zostawić. W jej głowie rodzi się milion pytań, na które nie zna odpowiedzi, a jej rodzina w tym nie pomaga. 

Ellie nie ma pojęcia jak wygladala miłość tych ludzi, czy jeszcze żyją oraz czy udało im się być razem. 

Czy mozliwe, aby Jennifer sobie wszystko przypomniała? Czy odnajdzie miłość swojego życia i będą szczęśliwi? 
Oraz czy Ellie ułoży sobie życie bez niszczenia go innym? Jaką rolę odegra w życiu Jennifer? 

Moje zdanie: 

„Ostatni list od kochanka” to piękna powieść o miłości. Autorka pokazuje nam, ze nie warto tkwić w czymś co nie daje nam szczęścia. Wydawać by się mogło,  że zachęca do zdrady, co byłoby wielkim minusem, aczkolwiek jest to tylko powieść, fikcja, nie poradnik „jak żyć”. 
  
Książka jest dosyć obszerna, ale bardzo szybko się ją czyta, bo wciąga od pierwszych stron. Choć poczatkowo bałam się, że rozdziały z roku 1960 będą nudne, to szybko się przekonałam, że były nawet ciekawsze niż te z lat współczesnych. 

Niesamowita historia, która z pewnością Was poruszy. Nie jest to typowe love story, bohaterowie byli poddani ciężkim próbom, aby w końcu poczuć czym jest szczęście. 

Polecam, zdecydowanie! :)