Ariana dla WS | Blogger | X X

poniedziałek, 26 lutego 2018

Nieodnaleziona - Remigiusz Mróz

Każdy z nas ma swojego ulubionego pisarza, takiego po którego książki sięgamy z wielką przyjemnością i do którego ciężko nas zrazić, bo samo nazwisko zachęca nas do sięgnięcia po dany tytuł. Ja tak mam z Remigiuszem Mrozem. Z jego twórczością zapoznałam się w zeszłym roku i muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Okazuje się, że wielu ludzi poleca rozpoczęcie przygody od "Behawiorysty", ja również tak zaczęłam, chociaż nie miałam pojęcia, jeszcze wtedy kto to dokładnie jest i czy warto go czytać. Powieść trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo. 

Nie żałuję. Wręcz przeciwnie - bardzo się cieszę, że trafiłam na Remigiusza Mroza. ;-) 

Ostatnio oglądałam kilka wywiadów z nim i dowiedziałam się, że powieść "Nieodnaleziona" ma zostać przetłumaczona na język angielski. Po jej przeczytaniu stwierdzam, że to bardzo dobry wybór. Nie wiadomo czy Chyłka by się tak sprzedała, wiadomo dialogi w języku angielskim mogą nie być tak samo odbierane jak w języku polskim. A jednak w serii z Chyłką to głównie dialogi grają główną rolę. ;-) 


"Nieodnaleziona" 



Damian Werner miał kiedyś narzeczoną, przez parę minut. Chwilę po zaręczynach, Damian i Ewa zostali brutalnie napadnięci przez grupę nieznanych im mężczyzn. Gdy Damian się ocknął, po jego narzeczonej nie było nawet śladu. 
Werner rozważał różne opcje, początkowo myślał, że ci mężczyźni porwali Ewę lub że kobieta uciekła, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Kolejną myślą było, że policja mieszała w tym palce. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że przez dziesięć lat nikt nie trafił na ślad Ewy? Nikt jej nie odnalazł, a policja po prostu się poddała? 

Wydawać by się mogło, że przez dziesięć lat, Damian powinien już wziąć się w garść i o niej zapomnieć. Podobno czas leczy rany, ale czy w takiej sytuacji jest to w ogóle możliwe? Jak można zapomnieć o ukochanej osobie, nie wiedząc co się z nią stało? 
Nawet jeśli w jakimś malutkim ułamku rany Wernera się zagoiły, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, kiedy jego przyjaciel Blitz trafia na profilu Spotted na jej zdjęcie. Okazuje się, że oboje byli na tym samym koncercie, a Ewy poszukuje brytyjski mężczyzna. 

Czy to możliwe? Wszystko wskazuje na to, że to naprawdę ona. Tylko, że... wygląda to tak, jakby nic jej nie było, jakby świetnie się bawiła i jakby po prostu zostawiła Damiana po tym wszystkim co się stało. 

Świat Damiana runął po raz kolejny, tym razem nie zamierza odpuścić. Po dziesięciu latach w końcu trafia na jakikolwiek trop swojej narzeczonej. ONA ŻYJE!! Tylko gdzie jest, czy ktoś ją więzi? Kim jest tajemniczy Brytyjczyk, który jej szuka? O co w tym wszystkim chodzi? 

Kiedy policja ignoruje jego zgłoszenie, a post zostaje usunięty, chłopakom pozostaje skorzystać z pomocy kogoś o większym doświadczeniu. Postanawiają zatrudnić detektywów i to nie z byle jakiej agencji. Choć Damiana nie stać na to, jego przyjaciel postanawia mu dać pieniądze, aby sprawa ruszyła w końcu do przodu. 

Szefowa agencji detektywistycznej - Kassandra, w dialogach przypomina mi nieco Chyłkę, a raczej jej delikatniejszą wersję. Jak wiadomo nie każdy jest taki jakim go widzimy. Każdy z nas ma problemy i nie wszyscy chcą lub mogą dzielić się nimi z innymi ludźmi. Tak jest w przypadku Kas. Wydawać by się mogło, że skoro jest bogata, piękna i szczęśliwie zakochana - to ma wszystko. Nic bardziej mylnego. Czasami nawet w takiej sytuacji można czuć się bardzo nieszczęśliwym, zwłaszcza gdy poza tą otoczką, kryję się coś zupełnie innego. 

MOIM ZDANIEM: 

Nie chciałam Wam zbyt wiele zdradzać i chociaż zarys fabuły wyszedł mi nieco długi, to uwierzcie na słowo - naprawdę zdradziłam Wam tylko ułamek tej historii. Tak naprawdę, większości z tego dowiecie się, gdy tylko sięgnięcie po książkę. Oprócz tego czeka Was prawdziwy rollercoaster. Gdybym mogła, przeczytałabym ją za jednym zamachem, ale z racji, że dobrałam się do niej wyjątkowo późno, musiałam czytać na raty. I tak zajęło mi to tylko dwa wieczory, choć musiałam momentami ją odłożyć na chwilę, aby poukładać sobie w głowie, co się właściwie wydarzyło. 

Książka jest bardzo wciągająca i naprawdę wierzę, że na rynku zagranicznym sprzeda się równie dobrze co na polskim. Ta powieść nadaję się na przetłumaczenie na wiele innych języków, nie tylko angielski i bardzo się cieszę, że nazwisko Mróz, będzie znane na całym świecie. Autor na to zasługuje, zwłaszcza po "Nieodnalezionej". 

Oprócz dobrego pomysłu na fabułę, autor porusza w książce bardzo ważny temat, a mianowicie przemoc domowa. Nie czyta się tego na pewno łatwo, nie mówiąc już o pisaniu. Temat jest ciężki, ale ważne, by o tym mówić, aby ofiary przemocy wiedziały, że mają wsparcie, że jest wyjście z takiej sytuacji, że warto o siebie walczyć, o swoje szczęście. Nigdy nie powinnyśmy pozwalać sobie na takie traktowanie, zawsze należy szukać pomocy. 

Ciężko mi powiedzieć czyją stronę ostatecznie trzymałam, zmieniało się to co chwilę, tak naprawdę. W gruncie rzeczy większość bohaterów stała się mi bliska i z niecierpliwością czekałam by się dowiedzieć co ich spotka, jak potoczą się ich losy. 

Mogłabym dużo pisać o tej książce, bo była naprawdę dobra. Nie dość, że co chwilę zaskakiwała, to od dawna nie czułam takiego napięcia podczas czytania. Aby nie rozpisywać się tutaj zbyt długo, powiem tylko, że koniecznie musicie ją przeczytać. Oczywiście jeśli lubicie thrillery. 

A może już czytaliście i macie już swoje zdanie na jej temat? Dajcie znać koniecznie. ;-) 

czwartek, 22 lutego 2018

Morderstwo w Orient Expressie - Agatha Christie

Na pewno wszystkim jest znane to nazwisko,  a przynajmniej obiło się o uszy. Agatha Christie jest najbardziej znaną autorką kryminałów, właśnie dlatego jestem przekonana, że każdy z Was o niej słyszał, nawet jeśli nie czytaliście jej powieści. 

Ja z jej książkami zapoznałam się dopiero w zeszłym roku, ale od razu przypadł mi do gustu jej styl. Muszę przyznać, że jest to dla mnie taki przerywnik od mocniejszych kryminałów lub thrillerów. Agatha cechuje się tym, że nie rozwodzi się zbyt długo nad samą zbrodnią, nie poświęca zbyt wielkiej uwagi na to jak wygląda ciało lub miejsce zbrodni, więc jej książki nie są drastyczne. Bardziej zależy jej na wydobyciu prawdy z bohaterów, można porównać to do Sherlocka Holmesa, a przynajmniej ja zawsze takie wrażenie odnoszę :-) 

Po raz kolejny Christie zaskoczyła mnie rozwiązaniem zagadki. Jak się okazuję, bardzo wiele można odkryć z „niczego”.


Morderstwo w Orient Expressie. 




Herkules Poirot to bardzo znany detektyw, właściwie większość ludzi zna jego nazwisko i darzy go szacunkiem. Podczas podróży Orient Expressem, która miała być taka jak wszystkie - zwyczajna i spokojna, dzieję się rzecz straszna. Z racji, że pociąg jest uziemiony z powodu opadów śniegu, nie ma możliwości powiadomienia o zdarzeniu policji. Poirot postanawia sam rozwiązać zagadkę. Kto jest odpowiedzialny za morderstwo? Zabójca nie mógł wyjść z pociągu, musiał więc być to ktoś z pasażerów lub obsługi. 

Podczas badania wszelkich tropów na jaw wychodzi prawdziwa tożsamość ofiary, która wydaję się być dosyć szokująca dla wszystkich wokół. 

Rozwiązanie zagadki, choć poczatkowo wydaję się bardzo trudne, nie przysparza wielu kłopotów dla bardzo dobrego detektywa jakim jest Herkules. 

Zszokuje Was z pewnością, tego się nie spodziewaliście. 

Ja po tej lekturze, jestem mile zaskoczona i nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejną jej książkę i obejrzę ekranizację tej powieści. Jak na razie oglądałam tylko dwa odcinki serialu „I nie było już nikogo”, też na podstawie książki Agathy Christie, został mi jeden - finalny odcinek. Jestem bardzo ciekawa :) 

Jeśli, więc lubicie takie klimaty, lekki kryminał, a bardziej powieść detektywistyczna, zapraszam do lektury. Nie ma tam wielu opisów przyrody, książka składa się w większości z dialogów, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Nie jest też długa, więc nie trzeba długo czekać na rozwiązanie zagadki. A mimo to, jest ciekawa i zaskakująca. 

Polecam! 

Czytaliście Christie? Może jakaś konkretna powieść spodobała Wam się najbardziej? Moim faworytem jest „I nie było już nikogo”, recenzowałam ją w listopadzie, więc możecie sobie zajrzeć. Zapraszam :) 


czwartek, 22 lutego 2018

Podpalacz - Wojciech Chmielarz

Ta książka to była dla mnie wielka niewiadoma. To kolejna z mojego pakietu prezentowego, przyciągnął mnie tytuł i okładka, wiec nie kazałam jej długo czekać. 

Podpalacz to debiut Wojciecha Chmielarza i przypadkowo trafiłam na jego wypowiedź, że „jest to debiut i ma wszystkie jego cechy.” Sam autor mówi, że druga część tej serii, wyszła mu zdecydowanie lepiej. Tą wypowiedzią tylko wzbudził moją ciekawość, więc na pewno sięgnę po kolejną część. 








Fabuła: 

Komisarz Mortka ma prowadzić śledztwo w sprawie podpalenia. Dopiero po jakimś czasie wychodzi na jaw, że to nie jest pierwszy podpalony dom, lecz trzeci. Straż pożarna była przekonana, że w pierwszych dwóch przypadkach zawinili właściciele. 

Mortka jest bardzo dobrym śledczym, oddaje się pracy całym sobą i niestety skutkowało to rozwodem. Jego żona nie potrafiła zrozumieć tego, że praca to dla niego wszystko. Zresztą nie ma co się dziwić, nie jedna z nas by tak postąpiła. 

Oprócz sprawy podpalacza, komisarz musi się zmierzyć ze swoimi współlokatorami. Choć to obcy dla niego ludzie, w pewien sposób czuje się za nich odpowiedzialny i kiedy pakują się w kłopoty, ma pewien dylemat. Czy powinien im pomóc czy po prostu zostawić ich samym sobie, nie wtrącać się w nie swoje sprawy? 

Wydawać by się mogło, ze to błaha decyzja, aczkolwiek może mieć ona fatalne skutki. 

Na jaw wychodzi również fakt, że właścicieli podpalonych domów łączy znajomość z gangsterem, szychą w tej działaności oraz, że jego współpracownik może nie być tym za kogo uważał go Mortka. 

Jak te wszystkie sprawy się ze sobą łączą i kto jest podpalaczem? 

Moje zdanie: 

Kiedy czytałam tę książkę, nie byłam do końca przekonana czy mi się spodoba czy nie. Poczatkowo miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony - przystępny język, ciekawa fabuła, aczkolwiek jak dla mnie czegoś brakowało, z drugiej strony jest to debiut, więc trzeba mieć na uwadze to, że mogą pojawić się minusy i powinnismy być na to przygotowani. Kiedy już skończyłam Podpalacza, stwierdziłam, że następne części mogą być tylko lepsze. Zaciekawił mnie podkomisarz Kochan, który współpracował z Mortką. Jestem ciekawa czy było tak jak mówił czy nie. Poczatkowo go polubiłam, ale po paru jego wypowiedziach przestałam. Jeśli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie jestem teamMortka i jestem ciekawa jak jego losy potoczą się w dalszych częściach. 

A część z Was pewnie już wie. Co sądzicie o tej powieści? 

niedziela, 18 lutego 2018

Na końcu drogi - Bjorn B. Jakobsson



Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce ani o autorze. Dostałam ją w prezencie od męża i muszę przyznać, że opis bardzo mnie zaciekawił. 

Po przeczytaniu ostatnich paru książek, dochodzę do wniosku, że najbardziej lubię kryminały w stylu Katrin Slaughter lub Tess Gerritsen, kiedy nie dość, że zaczyna się od zbrodni, to w trakcie pojawia się ich jeszcze kilka. 





Fabuła: 

Ivona postanawia zabrać swoją pasierbicę na ferie do domku swojej znajomej, na północy Szwecji. Kobieta nie dogaduje się kompletnie z Polly,  odkąd zmarł ojciec dziewczyny. Ivona myśli, ze odcięte od świata, telefonów komórkowych i telewizji będą w stanie dojść do porozumienia. 

Kiedy dojeżdżają na miejsce dowiadują się, że policja poszukuje mężczyzn odpowiedzialnych za brutalne morderstwo, a w miejscowości mieszka tylko jedna rodzina i to dość specyficzna. 

Zamiast miłego odcięcia od świata, ferie zamieniają się w walkę o życie. 

Moja opinia: 

Cieszę się, że nie zawsze dostaję w prezencie znanych mi autorów. Nie wiem czy sięgnęłabym po tę książkę sama z siebie. 

Autor parę razy mnie zaskoczył, a parę razy odgadłam co się wydarzy. Nie pamiętam dokładnie, w którym momencie autor przeszedł do sedna, czyli „walki o życie”, ale wydaję mi się, że zajęło mu to więcej niż połowę książki. Bardziej skupiał się na relacjach z sąsiadami, a sam finał trwał trochę zbyt krótko jak na moje oko. Nie spodobała mi się postać Ivony, bo  była tak denerwująca, że czasami nie dziwiłam się Polly, że nie chce z nią rozmawiać. Ta kobieta sama zachowywała się jak dziecko, jakby to jej potrzebna była pomoc. Kompletnie nie radziła sobie z pasierbicą i jej pomysły na zagajenie rozmowy były czasami tak głupie i naiwne, że aż szkoda czasu na zagłębianie się w ten temat. 

Minusy książki wskazałam powyżej, były więc tylko dwa, które nie  wypłynęły mocno na ocenę książki, bo sam pomysł na fabułę był ciekawy. Zważając na fakt, że jest to debiut autora, jestem przekonana, że w dalszych powieściach wykaże się bardziej. :) 

Jestem ciekawa czy ktoś z Was czytał już tą powieść? Jeśli tak, dajcie znać co uważacie :) 

czwartek, 15 lutego 2018

"Kolejka" - gra planszowa

Hej :) Ostatnio w domu często gramy w planszówki i postanowiłam dać Wam znać o tych, które mam i okazały się bardzo ciekawym umilaczem czasu :) 

Zacznę od „Kolejki”, którą lubię najbardziej, pewnie częstotliwość wygranych ma w tym swój udział :D 




Początkowo, gdy zobaczyłam tę grę, nie byłam do niej przekonana. Wydawała się bardzo skomplikowana i zastanawiałam się ile czasu nam zajmie zrozumienie zasad. Na szczęście wszystko jest całkiem dobrze wyjaśnione, a dodatkowo są filmiki na youtube, które pozwolą nam rozwiać wszelkie wątpliwości. 

„Kolejka” to gra o PRL-u. Pamiętacie opowiadania babć i dziadków o tym jak to wyglądało? Nie można było od tak sobie pójść do sklepu i wybrać co się chce. Kolejki stały od samego rana, a podejrzewam, że może i od nocy, kiedy się czegoś bardzo potrzebowało. Dostawy towaru były bardzo malutkie i cudem było jeśli się udało coś kupić. 

Mamy dziesięć kart, które mają nam wystarczyć na cały tydzień w grze. Są to karty, których używamy do tzw. „Przepychanek kolejowych”. Karty mają zabawne nazwy i często mogą nam pomóc w zdobyciu towaru lub po prostu przeszkodzić w tym przeciwnikowi. 



Każdy z graczy wybiera swój kolor, rozpoczynamy grę od wyboru listy zakupów. Kto trafił największy numer, ten rozpoczyna grę. Rozstawiamy swoje pionki w kolejkach do sklepów, wykładamy towar i gramy. Jednego dnia możemy użyć trzech kart, np. „Matka z dzieckiem na ręku”, która pozwala nam na przejście do pierwszego miejsca w kolejce lub „Remanent” co zamyka sklep na dany dzień. Nigdy nie wiadomo jaka będzie dostawa danego dnia i co zrobi nasz przeciwnik. 

Gra nie jest prosta, musimy jak najszybciej zdobyć produkty z naszej listy, czasami trwa to tydzień, czasami dwa tygodnie (oczywiście "tygodnie" w grze). Mimo wszystko, nawet jeśli trwa trzy tygodnie, co raz nam się zdarzyło, miałam wrażenie, ze rozgrywka trwała pięć minut. 





Czas przy tej grze mija tak przyjemnie, że mogłabym w nią grać bez końca. Nie przeżyje dnia jak nie pogram w „Kolejkę”, to stało się naszym rytuałem. :) 
Cieszy mnie, ze mój mąż jeszcze nie wpadł na pomysł, aby nakręcić nasza trójkę, która w to gra i bardzo się emocjonuje :D 

Nie wiem jak wyglada gra na większa ilość graczy niż trzy, ale podejrzewam, ze jest jeszcze trudniejsza i ciekawsza. 

Jeśli, wiec Lubicie gry planszowe to koniecznie kupcie „kolejkę”, nie pożałujecie! 
Super pomysł na wspólne spędzanie czasu czy to z rodziną, czy z przyjaciółmi. Polecam baaaaardzo! 


Gracie w gry planszowe? Może macie jakieś swoje ulubione? Dajcie znać koniecznie :) 

wtorek, 13 lutego 2018

Początek - Dan Brown

Dan Brown to jeden z moich ulubionych pisarzy. Swoją przygodę z nim zaczęłam od Kodu Leonarda da Vinci, nawet pisałam o tej książce na maturze. Postać Langdona i jego przygody tak mi się spodobały, że postanowiłam sięgnąć po resztę. 

Kiedy już przeczytałam wszystkie powieści tego autora, z niecierpliwością czekałam na coś nowego i o to się pojawiło, w ubiegłym roku. 

Dan Brown pisze obszerne dzieła. Seria z profesorem Langdonem posiada ten sam schemat, jednak zawsze mnie urzekała. Choć nie lubię książek, w których roi się od opisów, to u Browna mi to nie przeszkadzało. Do czasu... 





Fabuła:

Profesor Langdon został zaproszony do muzeum na przedstawienie swojego przyjaciela, który zajmował się informatyką i fizyką. Edmond Kirsch podobno znalazł odpowiedź na pytania, które zadajemy sobie od lat.

 Skąd przyszliśmy? Dokąd idziemy? 

Te dwa pytania rodzą wiele sporów, gdyż ludzie wierzący twierdzą,  że od Boga „przyszliśmy” i do Boga podążamy. Natomiast ateiści mają na to swoje odpowiedzi. Odkrycie Edmonda miało poruszyć w posadach cały świat. Jeśli było tak jak mówi, religia straci całkowity sens, wszystko co do tej pory wiedzieliśmy, miało okazać się kłamstwem. 

Z tego względu odkrycie Edmonda nie przysporzyło mu sympatii wśród wyznawców różnych religii. Na spotkaniu w muzeum nie dochodzi do zamierzonego przedstawienia, gdyż przeszkadza w tym wynajęty przez kogoś człowiek. Nikt nie wie kim on jest ani kto go przysłał. 
Z całą sytuacją ma jakiś związek przyszły król Hiszpanii oraz arcybiskup, który jest doradcą jego ojca. 

Profesor Langdon po raz kolejny będzie współpracował z piękną kobietą, dobrą znajomą Edmonda oraz narzeczoną księcia. Będą robić wszystko, aby odkrycie naukowca ujrzało światło dzienne, wbrew wielu ludziom.  

Czy misja się powiedzie? Jakie niebezpieczeństwa staną na ich drodze? 

Moim zdaniem: 

Jak znacie Browna, wiecie że nie waha się przed uśmiercaniem ludzi. W jego książkach zawsze ktoś ginie i nigdy nie jest to tylko jedna osoba. 

Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że czytając tę książkę czułam zawód. Nie przyciągała mnie do siebie tak jak było z poprzednimi. Zaczęłam ją w styczniu a skończyłam w lutym, bo musiałam robić przerwy na inne. Kiedy już zaczynała mnie wciągać, trwało to krótko, aby znów mnie do siebie zniechęcać. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak było. Usilnie starałam znaleźć jakiś pozytyw, który by uratował tę książkę, ale nie znalazłam. Strasznie mi przykro, bo uwielbiam tego autora, ale nie jest to książka, którą będę polecać. 

Powiem tylko, że ogromnie polecam Kod Leonarda da Vinci, Anioły i Demony, Zaginiony Symbol oraz Inferno. Te cztery powieści bardzo mi się podobały, tutaj czegoś zabrakło... 

Jednak znalazłam też parę pochlebnych opinii na jej temat, może więc czytaliście już „Początek” i Wam się spodobała? Mam ogromną nadzieję, że tak było :) 


poniedziałek, 12 lutego 2018

STYCZEŃ - podsumowanie miesiąca

Hej, hej!

Trochę się z tym spóźniłam, ale aby podsumowanie miało sens musiałam najpierw nadrobić recenzje książek przeczytanych w styczniu. Było ich 11, co uważam za dobry wynik, ale nie chodzi o liczby.

W tym roku trafiam na większość dobrych książek, właściwie z reguły tak jest, bo wybieram gatunki, które lubię i autorów, których znam. Jeszcze jestem w trakcie czytania książek, które dostałam w prezencie świątecznym i urodzinowym, więc kto wie.. :)

Podsumuję krótko to co przeczytałam w styczniu, a później przejdę do takich najlepszych, które na pewno zapadną mi w pamięć i które będę polecać każdemu.


Gatunek: Horror religijny
Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Czarna Madonna
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Link do recenzji


Gatunek: Thriller
Autor: Harlan Coben
Tytuł: Schronienie
Wydawnictwo: Albatros

Link do recenzji


Gatunek: Literatura obyczajowa, romans
Autor: Richard Paul Evans
Tytuł: Hotel Pod Jemiołą
Wydawnictwo: Znak

Link do recenzji


Gatunek: thriller psychologiczny
Autor: S.K. Tremayne
Tytuł: Bliźnięta z lodu
Wydawnictwo: Czarna Owca

Link do recenzji


Gatunek: New Adult; literatura obyczajowa; romans
Autor: Colleen Hoover
Tytuł: It ends with us
Wydawnictwo: Otwarte

Link do recenzji
Gatunek: Powieść kryminalna
Autor: Michel Bussi
Tytuł: Mama kłamie

Wydawnictwo: Świat książki

Link do recenzji

Gatunek: Fantastyka naukowa
Autor: Andy Weir
Tytuł: Marsjanin

Wydawnictwo: Akurat

Link do recenzji




Gatunek: Powieść kryminalna
Autor: Camilla Lackberg 
Tytuł: Kaznodzieja
Wydawnictwo: Czarna Owca 

Link do recenzji


Gatunek: Fikcja, dreszczowiec, suspens
Autor: Heather Gudenkauf
Tytuł: Jeden krok
Wydawnictwo: Filia

Link do recenzji
Gatunek: Fikcja, dreszczowiec
Autor: Alice Feeney
Tytuł: Czasami kłamię
Wydawnictwo: W.A.B.

Link do recenzji

Gatunek: Powieść młodzieżowa
Autor: Meg Rosoff
Tytuł:
A gdybym zniknęła?

Wydawnictwo: YA!

Link do recenzji 






Książki nie dodały mi się w odpowiedniej kolejności. Niestety nie pamiętam już jak się obsługuje podstawowo nawet HTML i nie umiałam tego naprawić. Do każdej książki dodałam Wam link do recenzji, bo może jakaś Was zainteresuje :) 

Podsumowując, styczeń był dobrym miesiącem jeśli chodzi o książki. Nie trafiłam na żadną, która by mi się nie podobała. Z tych powyższych chyba tylko "A gdybym zniknęła" mnie trochę zawiodła, jak dla mnie za słaby finał. "Hotel pod Jemiołą" też nie był jakoś mocno zaskakujący, ale obie te książki czytało się szybko i przyjemnie, były to dwie lekkie lekturki. 

Natomiast dwie książki mnie przeraziły, mianowicie "Bliźnięta z lodu" oraz "Czarna Madonna". 

Dwie z tych czytało się ciężko, ale koniec końców mi się spodobały, czyli "Marsjanin" i "Mama kłamie". 

Oraz to co chciałam powiedzieć od samego początku.. dwie z nich zapadną mi w pamięć na dłużej, jestem tego pewna, bo obie były bardzo dobre i zaskakujące, a mowa tutaj o "It ends with us" i "Czasami kłamię". 

Oprócz tych co tutaj wymieniłam, spodobała mi się też pierwsza część z trylogii Cobena, jestem ciekawa bardzo ciągu dalszego. Podobnie jest z Lackberg, chociaż cały czas nie mogę przekonać się do niej stuprocentowo, chyba nie jest to dokładnie taki kryminał jaki lubię, ale mimo wszystko coś w sobie ma, jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnej i kolejnej części. 

Zachęcam Was do przeczytania recenzji książek ze stycznia i nie tylko. Podzielcie się swoimi styczniowymi odkryciami, jestem ciekawa co dobrego czytaliście. ;) 










































niedziela, 11 lutego 2018

Stracona - Amy Gentry

To kolejna książka, która się przewijała na instagramie. Kiedy zobaczyłam jej opis, pomyślałam, że warto ją przeczytać i strasznie się obawiałam, że się zawiodę. Z reguły staram się nie nastawiać na nic, bo nie lubię się zawodzić, ale tutaj było inaczej. Na szczęście parę osób mnie uspokoiło i dało znać, że książka jest dobra i na pewno mnie pozytywnie zaskoczy. 

"Stracona" to debiut Amy Gentry i szczerze jakoś mocno tego nie odczułam, ale o tym wszystkim później. Najpierw skupmy się na fabule. 
_________________________________________

                                          Tytuł: Stracona
Autorka: Amy Gentry 
Gatunek: Thriller psychologiczny 
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka 




Dziesięcioletnią Jane obudził w nocy hałas dochodzący z pokoju jej starszej siostry - Julie. Po chwili dziewczynka zobaczyła, że siostra wychodzi ze swojego pokoju, a za nią idzie nieznany jej człowiek. Niewiele myśląc Jane schowała się do szafy i stamtąd obserwowała co się dzieje. Sparaliżował ją strach kiedy zobaczyła, że mężczyzna trzyma nóż blisko ciała jej siostry, a ta pokazuje Jane aby była cicho. Dziewczynka usłuchała siostry, nie była w stanie się poruszyć ani odezwać, nawet po ich wyjściu. Siedziała tam sparaliżowana trzy godziny, dopiero wtedy powiadomiła rodziców. 

Matka dziewczynek nie jest w stanie wybaczyć Jane, że nie powiadomiła ich wcześniej. Można było zapobiec tragedii, gdyby tylko jej młodsza córka powiedziała im od razu. Czemu czekała tyle czasu? Aż trzy godziny.. po tym czasie nic już nie można było zrobić. 

Minęło osiem lat od zaginięcia Julie, a po niej nie ma żadnego śladu. Policja dawno się poddała, nie było śladów włamania, więc porzucili wiarę w to, że było to porwanie. Twierdzą, że dziewczyna musiała uciec z domu sama, lecz nie było ku temu żadnych powodów. Jedynie ojciec się nie poddał i wciąż ma nadzieję, że odnajdzie swoją córkę. Założył fundację imienia Julie i cały wolny czas poświęca na jej poszukiwania. 

Jane wyjechała na studia do innego miasta, lecz przez całe jej życie przewijać się będzie wydarzenie z tamtej strasznej nocy, kiedy zawiodła wszystkich wokół, bo sparaliżował ją strach. Wszystkie jej działania są spowodowane tym wydarzeniem, a raczej jej walką z poczuciem winy. Nie dogaduje się dobrze z matką i chcąc pokazać swój bunt, farbuje włosy na różne kolory, robi sobie tatuaże oraz kolczyki. Któregoś dnia postanawia przyjechać do domu. Z lotniska odbiera ją mama, która nie ma odwagi zapytać ją o powód jej wizyty. 

Próbują grać rolę normalnej rodziny, starają się by było miło, lecz ich życie ma znowu wywrócić się do góry nogami, kiedy na progu ich domu pojawia się kobieta, która podaje się za ich córkę. Rodzice widzą w niej Julie, lecz jej historia ma luki. Wszystko zaczyna się komplikować i zamiast odzyskać spokój i szczęście, dostają jedynie masę wątpliwości. Do tego dochodzi fakt, że pewien detektyw, który śledzi tę sprawę, znajduje informacje, które okażą się szokujące dla matki dziewczynek. 

Kim jest kobieta, która podaje się za Julie? Czy to możliwe, aby po takim czasie ich córka żyła i wróciła do domu? 

____________________________________

Amy Gentry pokazuje nam problem jakim jest strata bliskiej osoby. Porwanie dziecka musi być czymś strasznym, zarówno dla niego jak i dla całej rodziny. Zwłaszcza kiedy świadek tej sytuacji zwlekał tak długo, że nie można było już w żaden sposób odnaleźć zaginionej. 
Jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, żeby po ośmiu latach dalej mieć nadzieję na odnalezienie córki? Czy można w ogóle obwiniać kogoś za to, że stracił nadzieję, że się poddał? Kto z nas miałby w sobie tyle sił, aby po tak długim czasie wciąż walczyć? 

Ten thriller ukazuje nam niezwykłą wolę przetrwania, człowiek niezależnie od wieku próbuje zrobić wszystko by przeżyć. 

Nie podobało mi się zachowanie matki, która obwiniała Jane o to, że tak długo zwlekała. Nie wiem jakbym zachowała się na miejscu Jane, ale znam siebie trochę i podejrzewam, że wyglądałoby to tak samo. Strach objawia się u każdego inaczej, jedni w obliczu zagrożenia stają się odważni, innych to paraliżuje i nie są w stanie się ruszyć ani wypowiedzieć słowa. Z jednej strony potrafię zrozumieć żal matki, bo cały czas musiała mieć w głowie myśl, że można było temu zapobiec, lecz z drugiej strony nie rozumiem, bo powinna dać jak największe wsparcie swojej młodszej córce, aby to wydarzenie nie odcisnęło na niej piętna na całe życie. 

Oprócz tego autorka pokazuje nam również jak taka tragedia wpływa na małżeństwo. Od zawsze było wiadomo, że w sytuacji kiedy dana para ma dwoje lub więcej dzieci, każde z rodziców ma swojego ulubieńca. Mówi się często, że jest to najmłodsze dziecko, lecz dla matek często najważniejsze jest to pierwsze urodzone dziecko. W obliczu tragedii kiedy jedno z rodziców traci nadzieję, a drugie uparcie stara się ją zachować, łatwo powstaje konflikt i zamiast wspólnego wsparcia, następują kłótnie, które często oddalają od siebie małżonków. 

Czytając tą historię było mi żal, że tych dwojga nie potrafi się dogadywać tak jak wcześniej. Nie podoba mi się fakt, że coś co było tak pięknego, z czasem staje się czymś zupełnie odwrotnym, poprzez to, że każdy inaczej reaguje na stres czy tragedię. 

Uważam, że jest to dobry thriller psychologiczny. Pokazuje nam, że warto mieć nadzieję, aż do samego końca. Myślę, że to dobra lektura, nie tylko dla miłośników tego gatunku. Szybko się ją czyta, bo wciąga od pierwszych stron i zaskakuje nas nie tylko przy zakończeniu. 

Wychowanie człowieka to niezwykle ciężka misja, do której wykonania nie każdy z nas się nadaję. Czasem wydaję nam się, że robimy wszystko co w naszej mocy, a pomijamy najistotniejszy element. 

Jaka jest Wasza opinia na temat tej książki? 

czwartek, 8 lutego 2018

Czarna Madonna - Remigiusz Mróz

Ktoś kto mnie trochę zna, wie że Remigiusz Mróz to jeden z moich ulubionych autorów w ostatnim czasie. A właściwie stał się nim tuż po tym jak zapoznałam się z "Behawiorystą" na początku zeszłego roku :) Później oczywiście zabrałam się za serię z Chyłką i postanowiłam przeczytać wszystkie książki tego autora. Kiedy usłyszałam o Czarnej Madonnie, trochę się przeraziłam, bo skoro sam autor bał się spać podczas jej pisania, to co miałam powiedzieć ja, która wszystkiego się boi? Myślałam już, żeby odpuścić ją sobie na razie, do momentu, w którym zostanie mi tylko ta do przeczytania, ale dostałam ją w prezencie od męża, więc się odważyłam. 

Po przeczytaniu jej powiedziałam sobie "nigdy więcej" tak samo jak Remigiusz Mróz, tyle że on obiecał sobie nigdy więcej takich książek nie pisać, a ja - czytać. Nie dlatego, że była kiepska czy coś.. tylko dlatego, że przypominałam sobie o niej właśnie przed snem, nawet jak czytałam coś innego, aby o niej zapomnieć i normalnie zasnąć. 

Książka nie przeraziła mnie tak mocno jak powinna przerazić, ale to tylko dlatego, że bardzo się przed tym broniłam. Czytałam ją tylko rano lub po pracy, a przed snem brałam zupełnie co innego, w dodatku Czarną Madonnę chowałam do szafy lub trzymałam w innym pokoju, aby jej nie widzieć, bo wiedziałam, że gdy tylko na nią spojrzę to przypomni mi się wszystko. 
Możecie mówić, że przesadzam, ale ja naprawdę boję się takiej właśnie tematyki.. egzorcyzmy, opętania i te sprawy, a głównie o tym jest ta książka. 


_____  _____  ______ ______

Czarna Madonna 



Filip, główny bohater książki, to były ksiądz. Zrezygnował z obranej wcześniej drogi dla kobiety, lecz nie dla tej, z którą się związał. Kiedy Kinga, jego parafianka brała ślub w jego kościele, coś w nim pękło, zrozumiał, że nie chce już być księdzem. Paradoks sytuacji polega na tym, że choć Kinga była powodem jego decyzji, to związał się z jej siostrą - Anetą. 

W środku nocy Filipa budzi telefon od ojca, który informuje go o tym, że samolot, którym leciała jego narzeczona zaginął. Kontakt z maszyną utracono nad Morzem Śródziemnym i tak naprawdę nikt nie ma pojęcia jak to możliwe, że coś tak wielkiego mogło tak po prostu zniknąć. 
Nie ma żadnych śladów wskazujących na to, że mógł to być zamach, nie odnaleziono też wraku. 
Jedyne co naprowadza Filipa na jakikolwiek trop to fakt, że raz na jakiś czas kontrola lotów odbiera sygnał z transpondera. 

Filip prowadzi swoje prywatne śledztwo wraz z siostrą swojej narzeczonej - Kingą. Już po ich pierwszym spotkaniu na jaw wychodzą dziwne fakty, które wpłyną na ich dalsze losy. Okazuje się, że zniknięcie tego samolotu jest w jakiś sposób powiązane z katastrofą lotniczą, która miała miejsce w roku 1985 oraz z portretem Czarnej Madonny. 

Z każdym dniem Filip zbliża się do coraz mroczniejszej sfery, niestety nie z własnej woli. 
Czy odkryje kto stoi za zniknięciem samolotu? W jaki sposób do tego doszło i jakie siły tym rządzą? 
Czy droga, którą prowadzi go trop okaże się drogą bez powrotu? 


____________________

Widziałam parę komentarzy na temat tej książki. Wielu z Was uważa, że jest to najsłabsza powieść Remigiusza Mroza. Ja tak nie uważam. Mnie przeraziła, a to było celem autora. Musiałam odczekać parę dni, aby podejść do niej racjonalnie, bez przypominania sobie wszystkich strasznych scen, ale tego nie udało mi się uniknąć. 

Książka jest mocna, gatunek nie należy do moich ulubionych, dlatego też ciężko będzie mi ją polecić komukolwiek, chyba że ludziom, którzy nie boją się bać. Ja zdecydowanie chcę o niej zapomnieć jak najszybciej i nie mam zamiaru długo się nad nią rozwodzić, bo to nie jest gatunek dla mnie. 

Sama fabuła była ciekawa, zastanawiałam się jak bohaterowie z tego wybrną i choć zakończenie jest trochę zagmatwane jak dla mnie, to uważam, że ta książka wcale nie jest słaba. Nie wiem czy to przez to, że uwielbiam tego autora czy przez to, że mnie tak przeraziła. 

Jedyne co mogę powiedzieć, to że dużo jest w niej o ciemnej stronie religii, dlatego jeśli ktoś się boi wszystkiego tak jak ja, to odradzam czytania jej. Zdecydowanie wolę serię z Chyłką lub komisarzem Forstem. 

Podsumowując: Książkę czyta się szybko, mimo tego, że robiłam pauzy na czytanie czegoś lżejszego. Jest wciągająca, a opisy sytuacji są naprawdę mocne. Jest to powieść, dla ludzi którzy lubią horrory religijne, albo po prostu.. horrory. Ja za nimi nie przepadam, dlatego tak jak pisałam wcześniej, nie zamierzam więcej tykać takich gatunków. 

Przepraszam, że powtarzam ciągle to samo, ale naprawdę chyba nie jestem w stanie zbyt mocno się zagłębiać w nią, jeśli chcę dzisiejszej nocy zasnąć spokojnie. :) 

Pozdrawiam.