Mam już za sobą parę jej powieści i naprawdę ciężko jest mi wybrać taką najlepszą. Każda z przeczytanych książek mnie wciągała, wzruszała lub irytowała momentami, a po ich skończeniu czułam pewien niedosyt.
Tym razem postanowiłam przeczytać „Maybe Someday”, bo zaciekawiła mnie bardzo Magda (@maobmaze) i cieszę się, że powieść okazała się naprawdę godna polecenia.
Fabuła:
Zastanawiałeś się kiedyś czy można kochać dwie osoby na raz? Nie mam na myśli rodziny czy przyjaciół, lecz po prostu osobę obcą. Wyobraź sobie, że masz dziewczynę tak jak Ridge, kochasz ją z całego serca i wiesz, że nigdy od niej nie odejdziesz, a mimo to poznajesz inną, taką jak Sydney, która jest jak Twoja bratnia dusza, rozumie Cię doskonale i to czym się zajmujesz (w tym wypadku muzyką) i w dodatku masz wrażenie, że ją też kochasz. Czy to w ogóle możliwe? Jedni powiedzą, że nie, bo gdyby naprawdę kochał swoją dziewczynę, to nie poczułby nic do innej. Naprawdę? A kto tak powiedział? Kto dał Ci taką pewność, że niemożliwym jest kochać dwie osoby?
Przed takim dylematem stanie Ridge, młody chłopak, który znajdzie się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Co ma zrobić, aby być szczęśliwym i nie krzywdzić innych?
Wyobraź sobie, że nie możesz się porozumieć słowami z innymi ludźmi, że nie słyszysz żadnych dźwięków, lecz kochasz muzykę całym sercem. Powiesz, że to niemożliwe, bo jak można kochać muzykę będąc głuchym? Bo na porozumiewanie się z innymi znajdziesz sposób, przecież jest język migowy, ale czy pomoże on wyrazić uczucia osobie, która go nie zna?
Moim zdaniem:
Hoover jest mistrzynią, jeśli chodzi o powieści w gatunku New Adult, jeśli chodzi o miłość - również. Jej bohaterowie zawsze są nieprzeciętni, mają za sobą bagaż doświadczeń, który wpłynie na ich zachowania lub cechy charakteru. Nie ma tutaj nudnych postaci, każda jest barwna i na swój sposób ciekawa. Tym razem Hoover połączyła powieść z muzyką, do tej książki jest soundtrack, którego polecam słuchać podczas czytania lub po, jeśli będzie Wam przeszkadzała muzyka w czytaniu. Piosenki są boskie i przez to powieść nabiera jeszcze większego sensu.
Historia o pięknej miłości, zakazanym owocu i muzyce, nieprzeciętna i niebanalna. Zdecydowanie polecam!
Ja przeczytałam ją jakieś dwa - trzy tygodnie temu, a soundtracku do książki słucham codziennie przed snem. Ciekawe doświadczenie, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, aby książka miała swój soundtrack, wyszło super.
Jestem zachwycona i zastanawiam się jaką jej powieść czytać następną. Co polecacie?