Ariana dla WS | Blogger | X X

sobota, 29 grudnia 2018

Egzekutor - Chris Carter

Po twórczość Chrisa Cartera sięgnęłam za namową Bartka z profilu instagramowego (bartosz.official_reads). Jak zobaczyłam jak się zachwyca tym autorem pomyślałam, że koniecznie muszę sprawdzić o co to wielkie halo. 

Przyznam, że kryminały i thrillery to moje ulubione gatunki i oczekuje od nich trzymania w napięciu, zaskoczenia i takiego trochę kaca książkowego po wszystkim. Nie każdy autor to potrafi i do tej pory moim pewniakiem był Jo Nesbø. Teraz do tej listy mogę spokojnie dodać Chrisa Cartera. 

Pewność zyskałam po przeczytaniu pierwszej książki, czyli Krucyfiksa, a teraz przyszedł czas na Egzekutora. Choć Egzekutor to podobno drugi tom serii, to nie ma tam tak wielu powiązań i wydaje mi się, że nie trzeba czytać ich po kolei. Oczywiście tak jest lepiej, ale jeśli natraficie w bibliotece lub księgarni na inny tom, a chcielibyście zacząć przygodę z Chrisem Carterem, to myślę, że śmiało możecie czytać. 

Przejdźmy, więc do fabuły Egzekutora i moich odczuć. 

O czym jest książka? 



Robert Hunter oraz Carlos Garcia mają za zadanie odnaleźć seryjnego mordercę. Oczywiście sprawa nie jest prosta, bo gdyby taka była, nie trafiłaby w ręce wyżej wymienionych. Oni zajmują się tylko tymi naprawdę brutalnymi morderstwami. 

Egzekutor - bo tak prasa ochrzciła mordercę, to człowiek bez żadnych skrupułów. Dosłownie - żadnych. 

Wyobraź sobie, że Twój największy lęk się ziszcza. Jedni panicznie boją się ognia, inni pająków, wody czy wysokości. Pomyśl sobie teraz jak trzeba być okrutnym, aby zgotować komuś taki los. Jak niewyobrażalny musi to być ból i strach. 

Ofiary, jednak są dobierane przypadkowo. Hunter wraz z Garcią będą musieli znaleźć jakiś ślad, nić powiązania. Dlaczego morderca wybrał akurat te osoby? Dlaczego wybiera taki sposób śmierci? 

Moim zdaniem: 



Chris Carter już przy Krucyfiksie pokazał mi jako czytelniczce, że jest naprawdę znakomitym pisarzem. Nie dość, że potrafi zaskoczyć nas jak mało kto, to w dodatku całą powieść trzyma w napięciu. Jak bardzo bym nie wyszukiwała jak najmniej prawdopodobnych morderców, to i tak nie jestem w stanie zgadnąć rozwiązania zagadki. I o to właśnie chodzi w dobrym thrillerze czy kryminale. 

Widać również psychologiczne podejście autora do książki. Poznajemy osobowość mordercy bądź jego/jej motywy. Carter chce nam pokazać, że czasem najmniejszy nawet powód może człowieka pociągnąć w tę mroczną stronę. 

Ja już wspominałam na instagramie, że po skończeniu Egzekutora czułam takie silne przyciąganie w stronę autora i bardzo się cieszę, że kupiłam na raz wszystkie jego powieści, a przynajmniej większość, bo jak tylko próbowałam czytać coś innego, to myślałam o tym, żeby wziąć do ręki kolejną jego powieść. Szalone. Dawno już nie miałam tak z żadnym autorem. Właśnie tego mi brakowało po skończeniu czytania powieści Jo Nesbø. W końcu znalazłam swój zamiennik i to powiem Wam, że naprawdę dobry. 

Chris Carter oficjalnie został moim ulubionym pisarzem i już się nie mogę doczekać, aż sięgnę po kolejną jego powieść. Niestety to będzie musiało chwilkę poczekać, bo czeka mnie kilka recenzenckich, ale również dobrze byłoby sobie dawkować tę przyjemność, żeby nie skończyła się zbyt szybko :) 

Polecam, jeśli lubicie ciagle trzymanie w napięciu, strach, ale i również mega zaskoczenie nie tylko przy zakończeniu. Nie obejdzie się bez mocnych opisów zwłok, czyli coś co kryminalni najbardziej lubią :) 


Jak dla mnie super! Coś czuję, że u tego autora będzie z każda powieścią coraz lepiej. A już Wam mogę zdradzić, że tom trzeci również był mocny i to chyba nawet bardziej niż tom drugi. No po prostu mistrzostwo i literacki orgazm. 

piątek, 28 grudnia 2018

Najszczęśliwsza - Max Czornyj

Nie wiem czy kojarzycie czy może nie, ale moje pierwsze spotkanie z twórczością Maxa Czornyja nie było zbyt owocne. Mianowicie "Grzech" początkowo bardzo mi się podobał, ale coś tam przy zakończeniu mi nie zagrało. Po usłyszeniu tylu zachwytów, pomyślałam, że warto jednak dać autorowi drugą szansę i przeczytać jego inną książkę. Może po prostu z tym Grzechem było mi nie po drodze albo nie wiem.. nie czytałam zbyt uważnie? 

Początkowo chciałam się wziąć za drugi tom jego serii, ale doszłam do wniosku, że Grzechu kompletnie nie pamiętam i musiałabym go sobie odświeżyć, a nie bardzo miałam na to ochotę. Ostateczny wybór padł, więc na książkę niezwiązaną z serią, czyli "Najszczęśliwsza". 

O czym jest książka? 




Dawid Kaster stracił żonę oraz dziecko w tragicznych okolicznościach. Nie ma wątpliwości, że zostali zamordowani. Nikt, jednak nie wie komu mogliby się narazić. Śledztwo prowadzi donikąd i w pewnym momencie sprawa zostaje odsunięta na bok. 

Niestety przeszłość nie pozwala Dawidowi ruszyć do przodu. Choć wydawać by się mogło, że w końcu zapomniał i zaczął żyć, bowiem ma dziewczynę i jest szczęśliwy, to są to tylko pozory. Zwłaszcza, kiedy po czterech latach od śmierci swojej żony dostaje od niej list. Charakter pisma oraz treść wskazują na nią. Tylko jak? Przecież jego żona nie żyje. 

Policja wznawia śledztwo, kiedy ginie kolejna kobieta. Nie wiadomo, dlaczego uważają to za dzieło jednej osoby i czy mowa tutaj o seryjnym mordercy czy może ktoś po prostu prowadzi sadystyczną grę z Dawidem. Sprawa jest coraz bardziej podejrzana i skomplikowana, zwłaszcza kiedy Dawid zauważa, że ktoś podrzucił mu pędzel, który włożył do trumny swojej żony. 

Czy zatem Ilona żyje czy może to wszystko jest przygotowane dla Dawida? 






Moim zdaniem: 


Przyznam, że mam ochotę zmierzyć się z "Grzechem" po raz drugi. Co mogło mi się tam nie podobać?! 

Choć jeszcze nie stuprocentowo, to tak na 90% mogę powiedzieć, że polubię się z twórczością Maxa Czornyja. Cieszę się, że dałam mu drugą szansę, bo przy Najszczęśliwszej pokazał co potrafi. 

Książkę czyta się naprawdę szybko, nie tylko dzięki dobrej narracji, bardzo naturalnej, ale również i dzięki temu, że autor wciąga nas od pierwszych stron. Nie brakowało tutaj napięcia, jednocześnie nic tu nie było przesadzone. 

Bardzo podobała mi się końcówka książki i choć miałam jakieś tam podejrzenia co do rozwiązania sprawy, to przyznam, że mimo wszystko autor mnie bardzo zaskoczył. Nie mogłam uwierzyć, że tak dałam się podejść i jestem pewna, że nie tylko ja. Myślę, że ciężko byłoby przejrzeć pana Czornyja. 

Podobało mi się to, że autor nie bał się wprowadzić przekleństw lub po prostu kolokwializmów. To wszystko sprawiło, że ta narracja była naprawdę naturalna i dzięki temu czułam się jakby Dawid po prostu mi opowiadał co mu się przytrafiło. Myślę, że mimo wielu jego dziwactw, łatwo zyskał moją sympatię. 

Na początku nie byłam przekonana do pomysłu na fabułę, bo kojarzył mi się z "Nieodnalezioną" Remigiusza Mroza, a już zwłaszcza jak zaczęłam czytać. Nie wiem czemu, ale przy narracji również widziałam podobieństwo, aczkolwiek choć obie pozycje mi się podobały, to jednak są to zupełnie inne książki. 

Wydaję mi się, że powrócę do "Grzechu" i sprawdzę jakie tym razem będę miała wobec niego odczucia. Może faktycznie czytając tę książkę nie byłam odpowiednio skupiona? A może po prostu nie wszystkie książki autora przypadną mi do gustu, kto wie? Jednak sami widzicie, że warto dawać drugą szansę autorom, bo możemy zmienić o nich zdanie;) 

Polecam, więc zapoznanie się z "Najszczęśliwszą", jeśli lubicie thrillery :) 

wtorek, 18 grudnia 2018

Legendy Archeonu. Strach stary i nowy - Thomas Arnold

Autor: Thomas Arnold
Tytuł: Legendy Archeonu. Strach stary i nowy. (tom 1) 
Ilość stron: 722
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Vectra

Thomas Arnold to bardzo utalentowany pisarz. Jego thrillery są nieprzewidywalne, ciągle trzymające w napięciu i po prostu bardzo zaskakujące i fascynujące. A najlepszym na to dowodem jest fakt, że przeczytałam dopiero dwa jego thrillery i jestem pewna tego co mówię. Nie każdego autora jestem tak pewna, właściwie zdarza się to naprawdę rzadko, ale tym razem po prostu wiem. Wiem, że każdy jego thriller wywoła we mnie mnóstwo emocji. Właśnie.. thriller, a co z fantastyką, bowiem może już słyszeliście, a może jest to dla Was nowość, że Thomas Arnold zaczął działać również w innym gatunku? 

Mowa tutaj o książce „Legendy Archeonu. Strach Stary i Nowy”. Książka swoją premierę miała niecały miesiąc temu, a autor już zapowiedział trzy tomy. Oczywiście bardzo mnie zaciekawiło jak sobie poradził z innym gatunkiem. Czy Thomas Arnold w obu gatunkach jest tak dobry czy może lepiej, aby skupił się na jednym?

O czym jest książka?



Kiedyś Stwórcy na przekór sobie tworzyli coraz to nowe twory, które miały ze sobą walczyć. Powstały m.in. olbrzymy, niszczyciele i giganci. Archeon żył ciągle w strachu, towarzyszyła mu śmierć. Przez setki lat trwało tam spustoszenie, ale na szczęście wszystko kiedyś ma swój koniec. 

Archeończycy powrócili na swoje ziemie i wydawać by się mogło, że teraz powinno żyć im się spokojniej, jednak to nie do końca tak miało wyglądać. Królowie wprowadzali swoje rządy, które niestety niosły za sobą przykre konsekwencje. Ludzie mówili, że jeden jest bardziej szalony od drugiego, aż w końcu na tronie zasiadł Król Gawen i postanowił wprowadzić nieco zmian. Nie chciał być uznany za szalonego jak jego ojciec czy dziadek. Niestety nie dane mu było doprowadzić swoich planów do skutku, gdyż pewnego dnia miasto zaatakowała horda. 

Cała odpowiedzialność spoczęła na Aodchanie - synu Gawena. Chcąc pomścić swoją rodzinę oraz mieszkańców wyruszy w podróż w nieznane. 

Hordy boją się wszyscy, choć tak naprawdę nie do końca wiedzą kim lub czym jest. Wiadomo tylko, że tam gdzie horda, tam i śmierć.. 



Moim zdaniem:



Recenzja tej książki to dla mnie nie lada problem. Od razu powiem, że fantastyka to nie jest gatunek, który czytam na codzień, bardziej od przypadku do przypadku. Kiedy usłyszałam, że „Legendy Archeonu” są w klimacie „Gry o tron” pomyślałam, że będzie to super lektura. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli. 

Książka zawiera w sobie dużo postaci, dużo miejsc, relacji i zawirowań przez co ciężko było mi się początkowo wdrożyć w historię. Na szczęście po jakimś czasie już ogarnęłam sytuację i byłam zafascynowana. Aczkolwiek po jakimś czasie znowu spotkało mnie to zagubienie, po czym wróciła ekscytacja i tak co jakiś czas. Prawdopodobnie ma to trochę związek z tą wielowątkowością, bo pamiętam, że czytając Grę o tron, czyli jednak opasłe tomiszcza, miałam podobny problem. O jednych bohaterach czytałam z zapartym tchem - o innych już niekoniecznie. Mam wrażenie, że tutaj miało miejsce właśnie takie zjawisko. Oprócz tego jest to całkowicie nowy świat, którego nie znaliśmy wcześniej, więc pierwszy tom stanowi takie jakby wprowadzenie, zapoznanie się ze światem, rodami, cywilizacjami. Przyznam, że książka zachęciła mnie na tyle, żeby sięgnąć po drugi tom. 

Trzeba przyznać, że Thomas Arnold ma talent i tutaj również to pokazał, mimo że to zupełnie inny gatunek niż ten, w którym pisał wcześniej. Stworzył ciekawy świat i widać było, że nie ma zamiaru oszczędzać bohaterów. W Legendach Archeonu podobnie jak w Grze o tron, chyba nie ma sensu przywiązywać się zbytnio do postaci, jeśli nie chcemy mieć co chwilę złamanego serca. 


Nie mogę powiedzieć, że była to książka, którą czytałam cały czas z zapartym tchem. Czytałam ją nawet dosyć długo, z wieloma przerwami. Po prostu momentami ta wielowątkowość mnie za bardzo rozpraszała i już nie wiedziałam o czym czytam. Wiem, że takie są uroki fantastyki i całkowicie to rozumiem. (oczywiście pisząc o urokach miałam na myśli masę postaci i wątków, nie faktu, że nie wie się o czym się czyta) 

Były momenty kiedy chciałam jak najszybciej ją skończyć, ale dlatego, że chciałam czytać inne powieści tego autora. Były momenty, kiedy chciałam mieć w rękach już drugi tom, bo wiem, że po niego sięgnę i liczę, że w nim już całkowicie mi się wszystko w głowie rozjaśni. 

Choć nie będę pierwszego tomu wysławiała nad niebiosa, to z chęcią sięgnę po tom drugi, jeśli taki się pojawi. Jestem pewna, że kiedy już znam bardziej świat przedstawiony, to będzie mi się o wiele przyjemniej czytało, zwłaszcza, że wiem, że Thomas Arnold jest niezwykle utalentowanym pisarzem i nie muszę się bać, że coś mu nie wyjdzie. 

Nie mam zamiaru zwalać na niego winy, dlatego że książka nie była dla mnie strzałem w dziesiątkę. Wiem, że to po prostu fakt, że ciężko mi się czyta czasami wielowątkowe książki. Chętniej sięgam po kryminały czy thrillery niż typową fantastykę. 

Jestem przekonana, że fanom gatunku książka na pewno przypadnie do gustu. Zwłaszcza, że autor wielokrotnie czytelnika zaskoczy, a już całkowicie podczas zakończenia :) Tam była moc jak zawsze, ten autor po prostu chyba ma we krwi mocne i szokujące finały. Przyznam szczerze, że ta końcówka wynagrodziła mi te złe momenty, które miałam z książką i jestem bardziej otwarta na kolejny tom. Tak naprawdę to autor zostawił sobie duże pole do popisu, jako czytelnikom ciężko będzie nam domyślić się czego możemy się spodziewać dalej i to oczywiście jest na plus. 

Ja, choć jestem taka pół na pół, jeśli chodzi o tom pierwszy, to polecam innym zapoznanie się z tą książką. Może Wam bardziej się spodoba i okaże się strzałem w dziesiątkę? Nigdy nie wiadomo:) 






wtorek, 11 grudnia 2018

Tajemnica pod jemiołą - Richard Paul Evans

Autor: Richard Paul Evans 
Tytuł: Tajemnica pod jemiołą
Ilość stron: 304
Gatunek: Powieść obyczajowa/romans 
Wydawnictwo: Znak 


Kiedyś bardzo lubiłam czytać romanse, takie ciepłe powieści z happy endem. Później bardziej polubiłam kryminały i thrillery i teraz tylko od czasu do czasu wracam do romansów. Nie twierdze, że ich już nie lubię, ale ciężko znaleźć mi takie, które przypadną mi do gustu. Mam kilku swoich ulubionych autorów i raczej trzymam się ich. W tamtym roku na święta dostałam książkę autora, na którego już jakiś czas się czaiłam. Książka przypadła mi do gustu, więc z chęcią przyjęłam propozycje recenzji najnowszej tego autora. 
Mowa tutaj o książce „Tajemnica pod Jemiołą” Richarda Paula Evansa. 




O czym jest książka?


Alex nie może się otrząsnąć po rozstaniu z żoną. Nie widzi przyszłości u boku innej kobiety i dopiero po wielu namowach swoich przyjaciół, decyduje się spróbować poznać kogoś przez internet. Buszując w sieci, trafia na bloga pewnej samotniczki. Alex jest oczarowany jej postami i zaczyna co chwilę sprawdzać czy pojawiło się coś nowego. Nie wiedzieć czemu coś go do tej kobiety przyciąga, a przecież nawet nie wie jak wygląda, ile ma lat, jak ma na imię.. nic. Zna jedynie jej inicjały. 

Któregoś razu kobieta umieszcza post wraz z informacjami, które pomagają mniej więcej ją zlokalizować. Alex postanawia wybrać się w podróż i spróbować odnaleźć samotną kobietę, aby przekonać się czy warto uwierzyć w przeznaczenie. 

Jego przyjaciele nie wróżą mu powodzenia, aczkolwiek z drugiej strony bardzo chcieliby by mu się udało. W końcu zasługuje na miłość. 

Czy Alex odnajdzie tajemniczą kobietę czy może zamiast tego skupi się na tym co ma? 
Jak odmieni go podróż w nieznane? 



Moim zdaniem: 

"Tajemnica pod jemiołą" to bardzo ciepła powieść. Pamiętam, że było tak samo z inną książką autora, którą czytałam. Można powiedzieć, że to taka idealna książka na okres przedświąteczny. 

Jeśli chodzi o głównego bohatera, czyli Alexa, to bardzo szybko da się go polubić. Ma w sobie coś takiego... niewinnego. Nie każdy mężczyzna jest taki dobry, mówi się, że kobiety wolą niegrzecznych, ale to nie prawda. Ja cenię swojego męża właśnie za to jaki jest dobry dla mnie i miałam wrażenie, że taki właśnie jest główny bohater. Nie pantofel, żebyście mnie źle nie zrozumieli. Po prostu potrafił dobrze traktować kobiety, niestety jego żona tego nie doceniła. 

Nie spodziewajcie się nie wiadomo czego, autor prawdopodobnie mocno Was nie zaskoczy, ale mam wrażenie, że w tej lekturze wcale nie o to chodziło. Ja mimo, że dosyć szybko domyśliłam się kim jest tajemnicza kobieta, to nie zepsuło mi to przyjemności z czytania. 
Evans pokazuje nam, że warto dążyć do wyznaczonych celów, dążyć do spełnienia marzeń, bo tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Oprócz tego autor chce nam przekazać również myśl, że nigdy nie jest za późno, aby przeprosić i prosić o drugą szansę.

Przyznam, że lubię od czasu do czasu sięgać po takie powieści. Czasami dobrze jest poczytać o miłości, o tym jak ludziom się wiedzie, o ich pogoni za szczęściem, o happy endach. Życie bywa bardziej skomplikowane, więc czasami dobrze jest udać się do tej innej rzeczywistości. 

Jestem ciekawa innych książek tego autora i chyba będę sobie co jakiś czas czytała jego powieści, tak aby odpocząć sobie od kryminałów. 

A Wy? Jakie gatunki najbardziej lubicie? Czy takie ciepłe powieści z happy endem czy raczej krwawe kryminały? 

Przyznam się, że mogę tego autora swobodnie dodać do swojej listy tych ulubionych, jeśli chodzi o romanse i powieści obyczajowe. Co prawda nie jest mi jeszcze tak bliski jak Sparks czy Musso, ale kto wie, może się to jeszcze zmieni. :) 


niedziela, 9 grudnia 2018

Riverdale. Informator licealisty - Jenne Simon

Autorka: Jenne Simon
Tytuł: Riverdale. Informator licealisty. 
Ilość stron: 112
Gatunek: Młodzieżówka, dodatek kolekcjonerski 
Wydawnictwo: Feeria Young 



Dzisiaj przychodzę do Was z czymś całkowicie innym. Otóż w moje ręce wpadł ostatnio informator licealisty, czyli książka wydana na podstawie serialu, jeśli można to tak nazwać.
Zacznijmy od tego czy oglądaliście serial Riverdale? Ja, któregoś razu zaczęłam w ciemno, nie miałam co robić, a chciałam obejrzeć jakiś w miarę przyjemny serial po angielsku, bo zależało mi, żeby osłuchać się bardziej z językiem i żebym rozumiała to co mówią bohaterowie. Wybrałam Riverdale i nie żałuję. Doszło do tego, że kiedy ja oglądałam, przyłapałam mojego męża na tym, że ogląda razem ze mną, chociaż udawał, że gra na playstation, albo raczej próbował grać, ale serial wciągnął również i jego.



Riverdale to serial o licealistach. Zawiera w sobie wątki kryminalne, trochę thrilleru, ale również i romansu. Można powiedzieć, że wszystkiego tam po trochę, zwłaszcza, że serial zaczyna się odnalezieniem zwłok jednego z uczniów. Oczywiście nikt nie wie co się stało Jasonowi, czy miał jakichkolwiek wrogów czy komuś się naraził. Serial skupia się na odnalezieniu mordercy i odkryciu prawdy, w międzyczasie wychodzą na jaw inne sekrety uczniów oraz ich rodziców. Cała społeczność jest w pewien sposób ze sobą powiązana. Kiedy już wydaję się, że miasto może być spokojne, bo zagadkę rozwiązano, pojawia się kolejna i kolejna.

Przyznam szczerze, że mnie serial mocno wciągnął i przestałam go oglądać tylko dlatego, że zrezygnowaliśmy z Netflixa, ale chciałabym bardzo kontynuować oglądanie. Jak tylko znajdę trochę czasu na seriale, to na pewno będę chciała nadrobić. Gdzieś na instagramie natknęłam się na opinię, że podobno kolejne sezony robią się już trochę zbyt przesadzone, ale tak czy siak sprawdzę na własnej skórze. Ja mogę się wypowiadać tylko o dwóch, bo wydaję mi się, że tylko do tego momentu doszłam, ale zapewne będę musiała sobie nieco odświeżyć pamięć.




Jeśli chodzi o książkę, to mamy tutaj informator licealisty, czyli taki dodatek dla fanów serialu. Wydaję mi się, że jest to pozycja skierowana dla ludzi, którzy serial oglądali, a przynajmniej chociaż dwa sezony, bo książka zawiera spojlery, które mogą popsuć oglądanie, dla kogoś kto dopiero zaczął. 

W środku mamy masę krótkich artykułów, "dowiadujemy się" o zasadach panujących w tej szkole, nieco przerobionych przez uczniów. "Dowiemy się" również kto w tej szkole rządzi, jak to w typowym amerykańskim liceum, co może nas tam spotkać, kiedy do szkoły się zapiszemy. Właściwie wszystko to już wiemy z serialu, więc nie znajdziemy tutaj nic nowego. 

Aby łatwiej zobrazować Wam co jest w środku, pokażę Wam po prostu wnętrze na zdjęciach. Oczywiście nie całe, ale m.in. zobaczycie spis treści, który pomoże Wam dowiedzieć się o czym możecie poczytać. 




Powyższy spis treści pokaże Wam co znajdziecie w książeczce, a poniżej pokażę Wam kilka zdjęć z wnętrza. :)








Moim zdaniem: 

Jest to dobra pozycja na prezent dla miłośników serialu. Uważam, że komuś kto nie oglądał nawet odcinka mogłoby być ciężko połapać się o co w tym chodzi. Ja osobiście bym raczej jej nie kupiła, bo choć serial lubię, to nie na tyle, by zbierać jakieś artykuły kolekcjonerskie. Są, jednak na pewno fani, którzy czekają z zapartym tchem na kolejny odcinek, więc może to być dobry dodatek właśnie dla nich. Nie dowiemy się raczej niczego nowego z tej pozycji, ale dla własnej przyjemności możemy wrócić do tego co już widzieliśmy na ekranie. Zwłaszcza, że jest to wykonane w bardzo fajnej formie: zdjęcia, notatki uczniów, liściki i tego typu rzeczy sprawiają, że czyta się to przyjemnie i szybko. 
Podobało mi się, że były tam dopiski uczniów i była napisana w sposób luzacki, jak od nastolatków dla nastolatków. 

Co jest dużym plusem książka zawiera krótkie artykuły i mnóstwo zdjęć, więc jest to lektura na niecałą godzinkę. 

Reasumując: 

Jest to pozycja kolekcjonerska bardziej niż faktyczna lektura do czytania. Skierowana raczej do miłośników serialu. Dobra na prezent dla nastolatków, aczkolwiek takich bardziej w wieku licealnym. Ja serial oglądałam i mi się podobał, więc dla mnie lekturka była przyjemna :) 

Serial jest dosyć drastyczny momentami, więc nie jest to typowo młodzieżowy serial, mimo iż traktuje o młodzieży. 




sobota, 8 grudnia 2018

Mauzoleum - Thomas Arnold

Autor: Thomas Arnold 
Tytuł: Mauzoleum 
Ilość stron: 432
Gatunek: Thriller
Wydawnictwo: Vectra



Thomas Arnold to pisarz, którego byłam pewna już po pierwszej przeczytanej książce, a mianowicie "Efektora". Choć jest Polakiem, nie da się tego odczuć czytając jego powieści i to również jest jak dla mnie duży plus. Nie wiem skąd się to bierze, ale dużo przyjemniej czyta mi się o zagranicznych bohaterach, nawet nie chodzi o zagranicznych autorów. Jak widać można być Polakiem/Polką, a fabułę umieścić zagranicą i już mamy o wiele lepszą powieść. Nie wiem czy to dlatego, że polskie imiona i miejscowości są dla mnie jakieś takie szare, bez wyrazu.. czy co? Ciężko stwierdzić. Nie chcę, aby ktoś tu jednak wysnuł mylne wnioski i zapewniam, że polskich autorów również czytam i często polecam, ale jakoś do tej zagranicznej fabuły mam słabość. 

Tym razem wybór padł na "Mauzoleum", czyli thriller. Najbardziej lubię właśnie kryminały i thrillery, bo uwielbiam ten moment zaskoczenia. Fakt, kiedy autor wyprowadza Cię w maliny i nie wiesz już co jest prawdą, a co nie. Moment, kiedy myślisz, że odgadłeś zakończenie, a tu... BUM, okazuję się, że znowu byłeś w błędzie. Czy tak było i tym razem? Przekonajcie się sami. 



O czym jest książka? 

Pewna para - Nicole i Zach znajduje się w posiadaniu listu zmarłego sąsiada. Jak do tego doszło? Otóż najwidoczniej nikt nie powiadomił rodziny, bądź przyjaciół lub różnego rodzaju instytucji o śmierci właściciela domu i takim o to sposobem jego skrzynka jest przepełniona. Któregoś dnia Zach wybiega za listonoszem, aby z nim o tym porozmawiać, jednak nie udaje mu się go złapać. Zamiast tego wraca do domu z listami sąsiada i pobieżnie je przegląda. W końcu trafia, jednak na źle zaadresowany i wiedziony ciekawością postanawia go otworzyć. 

I tu zaczyna się nasza historia. Otóż autor listu zaprasza swojego brata w nietypowe odwiedziny. Z racji, że sam wyjeżdża na leczenie, odprawił służbę i poinformował brata, gdzie schował drogocenne monety. Mianowicie, zaprasza go, by przyjechał i je sobie wziął. Aby zachować bezpieczeństwo, nie wskazał dokładnie gdzie je umieścił, napisał jedynie "w miejscu, które tak cię irytowało". 

Zacha kompletnie zaślepiła informacja o monetach. Postanowił się tam udać i wykraść monety. Nicole od początku jest przeciwna temu pomysłowi, choć jednocześnie również ciekawa. Kogo nie skusiłaby wizja bycia milionerem w jeden dzień? Para, choć nie do końca zgodna, postanawia się udać do tajemniczego domu i znaleźć "skarb". 

Tylko, że kiedy już tam docierają, wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane. Agresywne psy, przerażające momenty, nieco dziwny kurier.. Nicole i Zach chcieliby zrezygnować i wrócić do domu, lecz nie mają możliwości, dopóki nie wymyślą sposobu jak ominąć psy, które na ich oczach zjadały zwłoki nieznanej im osoby. Co to za dom i o co w tym wszystkim chodzi? 

Warto mieć na uwadze, że poprzedni właściciele zmarli śmiercią tragiczną, a z obecnych ostał się jeden człowiek, gdyż reszta McCainów również nie żyje. Jakie tajemnice kryje w sobie dom? Czy ciąży na nim klątwa czy może prawda jest nieco bardziej trywialna i... jednocześnie szokująca? 

Czy możliwe, że Zach i Nicole wpadli w pułapkę psychopaty? 


Moim zdaniem: 

Książka jest absolutnie fenomenalna. Początkowo myślałam, że akcja potoczy się zupełnie inaczej, nie wiedziałam, że praktycznie cała będzie miała miejsce w tym przerażającym domu. Zostałam kompletnie zaskoczona i to w każdym momencie. 

To jedna z tych powieści, po których zbiera się szczękę z podłogi i długi czas nie da się jej opisać słowami. To dlatego ta recenzja może nie być składna. Może się wydawać chaotyczna, nieciekawa.. ale nie dajcie się zwieść. Ja po prostu wciąż jestem pod wielkim wrażeniem talentu Thomasa Arnolda. To jakiś kosmos. 

Zabawna rzecz z jego pseudonimem jest taka, że czytając jego powieści ciężko uwierzyć, że napisał to Polak. Po prostu klimat i nawet pseudonim autora mogą nas mocno zmylić. Nie chodzi mi o to, żeby umniejszyć polskim autorom jak już Wam wyżej wspominałam, ale to również dobry autor dla osób, które nie czytają polskich autorów z jakiegoś powodu. Moim zdaniem Thomasa Arnolda powinien poznać cały świat, zasługuje na to w pełni. Nie porównam go do Cobena, Cartera czy Kinga, bo każdy z nich ma inny styl i ciężko mi go do kogoś porównać, ale powiem tyle.. Arnold powinien być tak samo znany jak ci wyżej wymienieni. Naprawdę. 

Czytając "Mauzoleum" kompletnie zaskoczyły mnie ostatnie strony. W pewnym momencie myślałam, że to już rozwiązanie zagadki i się zszokowałam niemało, po czym autor wprowadził zupełnie inne zakończenie i już kompletnie rozłożył mnie na łopatki. Uwielbiam takie akcje, bo wtedy książka zostaje mi w pamięci na dłużej, wrażenia są tak mocne, że mam ochotę na więcej i więcej i po prostu autor wtedy zyskuje u mnie wielkie uznanie. 

"Mauzoleum" można potraktować z jednej strony jako przestrogę. Nie warto gonić za pieniędzmi i dać się zaślepić. Ciekawość zdecydowanie nie popłaca, wścibskość tym bardziej. Z drugiej strony.. tu w ogóle nie o to chodzi. 

Bohaterowie są wyraźni, nie ma ani jednej nijakiej postaci, która byłaby niedopracowana. Tutaj wszystko się pięknie zgrywa w jedną całość. Można rzec, że każdy ma tu jakiś cel, jakieś zadanie. Nie ma osób przypadkowych, które by nic nie znaczyły i nie wprowadziły do fabuły. 

Dom, czyli główne miejsce akcji jest wykreowane w sposób idealny. Wyobraźnia czytelnika na pewno zacznie pracować i będziemy mieć wrażenie, że towarzyszymy bohaterom. Ja czytałam książkę będąc sama w domu i przyznam szczerze, że trochę się w pewnych momentach bałam, bo nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Czy będą tu duchy czy może fizyczne strachy, typu pająki, ogary i tak dalej? 

Jedno jest pewne. Na pewno nie domyślicie się o co chodzi i co autor dla Was przygotował. Ciężko go rozgryźć i to jest właśnie jego największa zaleta. Jego książki na długo tkwią w pamięci. Zwłaszcza, że po zakończeniu człowiek siedzi i myśli "co tu się k*** odwaliło?" :D 

Powiem tak: czytajcie Thomasa Arnolda. Poznajcie jego twórczość, a zapewniam, że będziecie zachwyceni. To jest po prostu mistrzostwo. 

Ja obecnie czytam jego "Legendy Archeonu", czyli debiut w gatunku fantastyki i jestem ciekawa czy w innym gatunku będzie równie mistrzowski, czy może jednak jego domeną są kryminały i thrillery? Niedługo dam Wam znać.  :) 


środa, 5 grudnia 2018

Nawet o tym nie wspominaj - Estelle Maskame

Tytuł: Nawet o tym nie wspominaj
Autorka: Estelle Maskame
Ilość stron: 460
Gatunek: Powieść młodzieżowa
Wydawnictwo: Feeria Young

"Nawet o tym nie wspominaj" nazywane jest kontynuacją serii DIMILY, ale moim zdaniem to trochę błędne określenie. Książkę można przeczytać nie znając serii, bo tak naprawdę dzieją się tam rzeczy z tomu pierwszego, a oprócz tego poznajemy przeszłość jednego z bohaterów - tajemniczego Tylera, który skradł serca najprawdopodobniej wszystkich czytelniczek tej serii. W trzech tomach mamy narrację Eden, to ona jest główną bohaterką i to z jej perspektywy widzimy wszystkie wydarzenia, natomiast "Nawet o tym nie wspominaj" to perspektywa Tylera, jak on to wszystko widział, jak odczuwał plus dlaczego był jaki był, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że udawał przed światem kogoś kim nie był. 



O czym jest książka? 


"Nawet o tym nie wspominaj" to romantyczna młodzieżówka, w której nie zabraknie również momentów, w których zrobi nam się przykro czy momentów, które nas zezłoszczą. 


Tyler to siedemnastoletni buntownik, który swoim zachowaniem odstrasza większość osób. Mieszka z ojczymem Davem, z którym w żaden sposób nie potrafi się dogadać; z mamą, którą kocha nad życie i to tylko dla niej chciałby jakoś poukładać swoje życie oraz z dwójką braci, którzy również są dla niego niesamowicie ważni. Tyler przeszedł przez piekło, dlatego teraz próbuje zgrywać silnego, kogoś kto nie boi się niczego i niczym się nie przejmuje. To właśnie, dlatego w jego życiu nie brakuje alkoholu i narkotyków, które doprowadzają go powoli do destrukcji. Jego dziewczyna - Tiffani to kolejna osoba, żeby nie powiedzieć "rzecz"na pokaz, tak naprawdę są razem tylko dlatego, by stwarzać pozory. Dziewczyna zdecydowanie nie należy do troskliwych i kochających, martwi się jedynie o swoją reputację. 


I chyba ma powody, bo do miasta przyjechała Eden, przybrana siostra Tylera oraz córka Dave'a. Dziewczyna jest zniesmaczona zachowaniem młodego buntownika, ale po jakimś czasie zaczyna zauważać, że jest to tylko maska, za którą się ukrywa. Początkowo chłopak wydaje się nienawidzić Eden z jakiegoś powodu, z czasem jednak jego uczucia stają się całkowicie inne.  Jaki naprawdę jest Tyler i dlaczego udaje przed rodziną i znajomymi kogoś zupełnie innego? 


Co takiego wydarzyło się w jego życiu, że musi stale udawać? 

I czy Eden, dziewczyna kompletnie inna od Tylera, będzie w stanie skłonić go do bycia prawdziwym sobą? Czy Tyler wyjawi jej swój sekret? 

I przede wszystkim.. czy może połączyć ich miłość? Mimo wszystkich przeciwności losu? 


Moim zdaniem:




Jak już wiecie, seria dimily niezwykle przypadła mi do gustu. Mimo, że do młodzieży już nie należę, to lubię od czasu do czasu poczytać sobie o tych niewinnych miłostkach. Tutaj co prawda nie było tak niewinnie, można powiedzieć, że bardziej życiowo. Mamy przede wszystkim bardzo ciężkie dzieciństwo Tylera, które ukształtowało jego charakter i bardzo wpłynęło na jego czyny oraz postrzeganie świata. Mamy również nie do końca zrozumiałą dla innych miłość, bo przecież przybranego rodzeństwa. Nie łączą ich więzy krwi, tak naprawdę jedynie co stoi im na przeszkodzie to postrzeganie tego jako coś złego przez ludzi z ich otoczenia oraz ich samych. 


Podczas czytania tej serii, wiele razy zastanawiałam się jakbym ja postąpiła w danej sytuacji. Chodzi mi raczej o bycie osobą trzecią. Czy by mnie obrzydzał ten związek, czy bym kibicowała tej parze jak innym parom? Nie wiem, naprawdę ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, dlatego również starałam się nie osądzać zachowań bohaterów. Teraz, jednak nieco odpłynęłam w stronę pierwszych trzech tomów, a miałam skupić się na czwartym, którego ja nazwałabym pierwszym B. 


Czyja narracja podobała mi się bardziej? Z jednej strony Tylera, a z drugiej Eden. Jestem pewna, że gdybym przeczytała "Nawet o tym nie wspominaj" jako pierwsze, to pewnie byłabym absolutną fanką, ale po przeczytaniu trzech tomów, w tym czwartym jakoś niewiele mnie zaskoczyło. Fajnie było znowu wrócić do lubianych bohaterów, ale przyznam szczerze, że momentami się nudziłam. Nie wiem czy to za sprawą tego, że niedawno czytałam serię dimily i może nie zdążyłam się mocno stęsknić za bohaterami czy po prostu było to winą tego, że nie mieliśmy tutaj zbyt wielu zaskoczeń. 


Co prawda były momenty, które mnie zaskakiwały, jak np. przeszłość Tylera lub jego stosunek do Tiffani i powody, dla których z nią był oraz jej zachowanie kiedy byli sam na sam. Myślałam, że to wyglądało trochę inaczej, więc jednak plus dla Tylera. 


Tak czy siak uważam, że cała ta seria jest naprawdę świetna i dobrze mi się przy niej spędzało czas. Pokochałam wielu bohaterów i im kibicowałam, dlatego jestem w stanie zapomnieć o tych drobnych minusach, które napotkałam w czwartym tomie. Uważam, jednak że jest to seria skierowana do młodzieży lub starszych czytelników, którzy lubią czytać młodzieżówki tak jak ja. Jeśli kogoś nie interesują takie klimaty, to nie ma co czytać na siłę. 


A! I nie przejmujcie się, nie musicie czytać trzech pierwszych tomów, żeby przeczytać "Nawet o tym nie wspominaj". Możecie przeczytać to jako pierwsze i sprawdzić czy ta seria przypadnie Wam do gustu czy nie. Mam nadzieję, że tak :) 

Jestem ciekawa czyją narrację wolałabym, gdybym czytała w innej kolejności. Myślę, że Tylera, bo jakoś zazwyczaj ciekawiej mi się czyta o odczuciach mężczyzn. Kobiece nie są taką niespodzianką :)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Feeria Young :)