Ariana dla WS | Blogger | X X

środa, 6 lutego 2019

Krocząc wśród cierni - Mariusz Leszczyński

"Krocząc wśród cierni" to debiut Mariusza Leszczyńskiego, który wydany został w ubiegłym roku. Autor zaproponował mi egzemplarz recenzencki i przyznam, że zgodziłam się nie tylko, dlatego że zainteresował mnie opis, ale również dlatego, że zawsze mi w jakiś sposób szkoda autorów, którzy muszą sami zajmować się takimi sprawami. Mam wrażenie, że zostali niedocenieni i chciałabym, aby się to zmieniło. Później już miałam trochę więcej obaw, zwłaszcza gdy rozmawiałam z jedną z bookstagramerek i okazało się, że jej nie spodobała się ta książka, a mamy podobne gusta czytelnicze. No, ale starałam się nastawić neutralnie i rozpoczęłam czytanie. 


O czym jest książka? 

Wyobraź sobie siebie w skórze młodego bawidamka, którego rodzice są dobrze usytuowani i tak naprawdę niczego waszej rodzinie nie brakuje. Masz jeszcze dwie siostry, ale jesteś typem, który często znika z domu, aby wykorzystać młodzieńcze lata w pełni. Któregoś dnia, po trzydniowym imprezowaniu, wracasz do domu i zastajesz pustkę.. okazało się, że cała Twoja rodzina nie żyje, zostałeś sam ze swoją służbą oraz doktorem, który był również przyjacielem rodziny. Wszystko momentalnie traci sens, Twoje życie zmienia się całkowicie. 

Z biegiem lat zaczynasz uczyć się życia w pojedynkę, z czasem wychodzisz na prostą, poznajesz nowych ludzi, tracisz ich, ale gdzieś z tyłu głowy masz świadomość, że nagła śmierć całej rodziny jest nieco podejrzana. Co z tym zrobisz? Jak to wyjaśnisz?

Moim zdaniem: 

Na początek chcę powiedzieć, że książka jest naprawdę maleńka objętościowo i to uważam za minus, bo można było tutaj nieco przeciągnąć akcję w czasie, trochę ją rozwlec, oczywiście nie do przesady, bo co za dużo to nie zdrowo. Tutaj, jednak czytając miałam wrażenie, że autor za bardzo goni, nie zatrzymuje się, jakby nie chciał przynudzać. Nie jest to tragiczny minus, bo książkę można polecić osobom, które nie czytają zbyt wiele i na początek krótsza, ale treściwa lektura byłaby w sam raz. 
Ja momentami miałam po prostu niedosyt. 

Gdybym miała wyrazić opinię w jednym zdaniu, powiedziałabym: Ciekawa, momentami wciągająca, ale nie na tyle, żeby polecać ją każdemu. Trzeba tutaj, jednak dopowiedzieć, troszkę wyjaśnić o co konkretnie mi chodzi. A mianowicie, o to, że przyznam się bez bicia, że książka naprawdę mi się spodobała, ale jako powieść obyczajowa z domieszką kryminału. Można byłoby to przekwalifikować gdyby, autor skupił się bardziej na sprawie kryminalnej, a mniej na samej osobie głównego bohatera, aczkolwiek wyszedł z tego dosyć ciekawy pamiętnik. 

Nie będzie to mrożąca krew w żyłach, ale sam pomysł na fabułę uważam za naprawdę niezły. Był moment, kiedy autor mnie zaskoczył, a w jednym nawet zasmucił, bo nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 

Uważam, że debiut Mariusza Leszczyńskiego był udany. Wiadomo, nie będzie tutaj książkowego kaca czy nie wiadomo jakich emocji, ale myślę, że osoby, które lubią czytać powieści obyczajowe, powinny się dobrze bawić. Z kolei osoby, które potrzebują więcej krwi i zaskoczeń, mogą się przy niej nieco nudzić. Warto byłoby zaznaczyć, że książka przypomina bardziej pamiętnik, dlatego też sięgną po nią świadomi czytelnicy i unikną rozczarowania. 

Podsumowując: 

- Nie zmarnowałam czasu przy tej książce. 
- Mogło być lepiej - wiadomo, ale nie było źle - potencjał jest, myślę, że z kolejną książką będzie coraz lepiej. 
- Nie oczekujcie emocji jak przy Carterze, bardziej nastawcie się na powieść obyczajową, a być może mile się zaskoczycie. 
- Komu przypadnie do gustu? Myślę, że osobom lubiącym właśnie bardziej obyczajówki, pamiętniki z domieszkami kryminału/sensacji. 
- Czy sięgnę kiedyś jeszcze po książkę autora? Nie mówię, że nie, być może z ciekawości bym spróbowała, chociaż ze spokojniejszymi książkami nie zawsze mi po drodze. 
- Oceniam na 6,5/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz