Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 14 stycznia 2018

#17 Marsjanin - Andy Weir

Kiedyś zawsze wydawało mi się, że pisarze są po prostu pisarzami, taki mają zawód i tyle. Ciężko było mi sobie wyobrazić, że mogą być prawnikami, księgowymi, informatykami, lekarzami czy kimkolwiek innym. Czytając troszkę o autorach, okazuje się, że większość z nich ma lub miało zupełnie inny zawód, czy skończył zupełnie inny kierunek niż ten zbliżony pisarzowi. Jak w przypadku Andy'ego Weira, można być informatykiem i programistą, a w wolnym czasie napisać powieść, która zostanie zekranizowana. Jestem naprawdę pełna podziwu jak ludzie znajdują na to czas i pomysły. Pisarzem nie trzeba się wcale urodzić, ale talent do pisania trzeba mieć.

Andy Weir pisał od wielu lat i publikował to na stronie internetowej, jednak dopiero powieść "Marsjanin" przyniosła mu sukces i rozgłos. Jest to jego debiut i muszę przyznać, że jestem tym zaskoczona, bo książka jest naprawdę dobra. Byłam przekonana, że napisał ją fizyk lub astronauta, bo choć jest to powieść science-fiction to wydaję mi się, że do stworzenia takiego czegoś potrzebna jest wiedza z zakresu fizyki. Nie wiem do końca na ile są zmyślone jego teorie, czy opierał się na prawdziwych informacjach co do sprzętu, naprawy go lub pomysłów na przeżycie, bo na fizyce nie znam się wcale, a już tym bardziej na Marsie. ;-)

"Marsjanin" został wydany w języku angielskim  w roku 2011 nakładem własnym autora, później w 2014 nakładem wydawnictwa Crown Publishers. W Polsce ukazała się 19 listopada 2014 roku przez wydawnictwo Akurat. (źródło: Wikipedia)  
Natomiast ja usłyszałam o niej dopiero w tym roku, dzięki moim przyjaciołom.

Początkowo byłam do niej nastawiona sceptycznie, bo rzadko czytam taki gatunek, a poza tym fizyka to naprawdę dla mnie czarna magia. Jako, że staram się nie odkładać książek niedokończonych, to przemogłam swoją niechęć i okazało się, że było warto. Kolejna rada dla innych czytelników, zawsze oceniajmy całokształt, a nie pierwsze 100 stron, które często są niezbyt wciągające.

Nie ma co się oszukiwać, "Marsjanin" nie jest leciutką książką, trzeba jednak trochę się skupić, aby zrozumieć pewne sprawy. Pokazuje nam walkę o przetrwanie, wielką chęć do przeżycia. Początkowo niemożliwe staje się możliwym, bo przecież jeśli czegoś bardzo chcemy, to jesteśmy to w stanie osiągnąć.. podobno.

_____________________
                                     


Mark Watney był członkiem załogi Ares 3, której misją była podróż na Marsa. Niestety załoga była zmuszona do powrotu, gdyż zaskoczyła ich burza piaskowa. Mark został zraniony przez antenę, nikt nie wiedział gdzie się znajduje, lecz wedle wszelkich obliczeń powinien już nie żyć. Z racji wielkiego ryzyka, załoga nie mogła poświęcić zbyt wiele czasu na poszukiwanie swojego kompana, tym bardziej jeśli nie miał on szans na przeżycie.
Jednak Mark Watney żył, przynajmniej do tej pory i został sam na Marsie, bez możliwości kontaktu z załogą lub Ziemią. Na szczęście zostały mu zapasy jedzenia i wody, choć niewielkie, to po zmniejszeniu dziennych racji oblicza, że starczyłoby mu to na rok. Oprócz tego ma do użytku dwa łaziki, Hab oraz panele słoneczne, czyli może się poruszać i ma miejsce do spania.

Jego sytuacja jest na tyle opłakana, że nawet gdyby NASA wiedziała o tym, że Mark żyje, nie miałaby wystarczającej ilości czasu, aby go stamtąd zabrać. Watney jednak nie traci humoru i dzięki temu, że był mechanikiem i botanikiem misji szybko wymyśla plan na przetrwanie. Nie wie w jaki sposób uda mu się opuścić Marsa i czy w ogóle do tego dojdzie, lecz na razie jego głównym celem jest przeżycie czterech lat, gdyż wtedy przybywa Ares 4.

Mark jest niesamowicie zdystansowany, umie żartować z własnego losu i dzięki pozytywnemu nastawieniu udaje mu się wymyślać coraz to nowe pomysły. Pomaga mu również w tym jego zawód, gdyż nie działa na oślep, no może czasem, ale w gruncie rzeczy wie co powinien zrobić. Jego nieustający upór jest cechą godną naśladowania, nie pozwala mu się poddać.


Książka nie należy do łatwych i pewnie nie tylko mi początkowo było ciężko przez nią przebrnąć. Moim zdaniem autor troszkę przesadził z tymi szczegółami, gdyż nie są one zbyt interesujące dla kogoś kto jest laikiem w tym temacie. Uważam, że można było wprowadzić więcej dialogów NASA bądź opisać to w bardziej przystępny sposób. Nie są to jednak zupełnie suche fakty, bo mimo wszystko autor stara się wyjaśniać wszystko łopatologicznie, jednak byłabym za tym, aby częściej przeplatał sytuacje Marka z sytuacją na Ziemi. Zdecydowanie łatwiej by się to czytało, gdyby było troszkę więcej przerw od całej tej terminologii.

Myślę, że większość z Was miałaby problem z przeczytaniem jej jednym tchem, bo naprawdę bywa troszkę męcząca, aczkolwiek jak się już rozkręci, robi się dużo ciekawiej. Mnie bardzo interesowało to czy przeżyje, jeśli tak to w jaki sposób, czy wróci na Ziemie. No i pożyczyła mi ją para przyjaciół, więc musiałam to przeczytać. ;-)

Narracja w "Marsjaninie" jest pierwszoosobowa, pisana w formie dziennika. Jest on przeplatany z relacją innych bohaterów, czy to załogi Ares 3 czy pracowników NASA. Widzimy w jednym czasie co się dzieje w paru miejscach, jak ludzie reagują na dane sytuacje i jaka jest ich rola. Dzięki temu czyta się to przyjemniej, gdyż jest to relacja bezpośrednio od głównego bohatera, jego odczucia, samopoczucie i cała reszta drobiazgów. 

Autor pozwala sobie na przekleństwa, co obrazuje nam jeszcze bardziej tragizm sytuacji. Nie przeszkadzały mi one bardzo, wręcz nawet dobrze, że tam były, bo książka była momentami zabawna. 

Na podsumowanie powiem tak: 
Gdybym znalazła taki tytuł w księgarni, na pewno bym po nią nie sięgnęła. Tylko dlatego, że ja nie przepadam za science - fiction. Nie jest to mój gatunek, ale jak już wyżej pisałam przyjaciele powiedzieli, że też byli sceptycznie nastawieni, a jednak im się podobała. Postanowiłam ją przeczytać, aby nie było im przykro i nie poddawałam się po paru pierwszych stronach, jak często robią inni ludzie. Przeczytałam i uważam, że warto. Zwłaszcza dla ludzi, którzy lubią ten gatunek książek, a innym też nie zmarnuje czasu. ;) Trzeba też wziąć poprawkę na to, że jest to debiut, więc autor na pewno z czasem się jeszcze podszkoli i zrobi coś bardziej pod kątem czytelników, tak aby wciągało już od pierwszych stron. Cieszę się, że Agnieszka z Tomkiem zmusili mnie do przeczytania tej książki, dziękuję Wam bardzo ;-) 

A Wy? Czytaliście już Marsjanina? Co powiecie na temat tej książki? ;) 
Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz