Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 24 lutego 2019

W imię dziecka - Ian McEwan

"W imię dziecka" to książka, co do której miałam wiele oczekiwań. Bardzo zainteresował mnie opis fabuły i poruszony w niej problem, więc postanowiłam po nią sięgnąć. Mianowicie, chodziło o transfuzje krwi dla niepełnoletniego świadka Jehowy. Chłopak odmówił przyjęcia krwi, jego rodzice również byli przeciwko, aczkolwiek z racji, że był niepełnoletni, szpital skierował jego sprawę do sądu, prosząc o szybką decyzję. Adam potrzebował krwi bardzo szybko, w innym wypadku powoli jego ciało odmawiałoby posłuszeństwa, jego ostatnie chwile miały mu przynieść ogrom bólu i sędzia - Fiona, miała wrażenie, że chłopak nie do końca sobie zdaje sytuacje z powagi problemu.



To jedna z wielu spraw jakie ma do rozstrzygnięcia Fiona, aczkolwiek można powiedzieć, że najbardziej na nią wpłynęła. Oprócz tego w jej życiu prywatnym, również nie jest kolorowo. Jej mąż stwierdził, że powinni dać sobie więcej swobody i z racji, że dochodzi między nimi do zbliżeń, to on chciałby móc uprawiać seks z innymi kobietami za pozwoleniem Fiony. Łatwo się domyślić, że Fiona nie przyjęła tego dobrze. 

Czy Fiona powinna zaakceptować decyzję młodego człowieka czy może mimo wszystko zezwolić na transfuzję? 

Moim zdaniem: 

Książka mnie zawiodła. 
Spodziewałam się rozłożenia tego problemu na części pierwsze, skupienia się głównie na tej sprawie, a mam wrażenie, że tak naprawdę została opisana pokrótce, tak jak reszta spraw Fiony. 

Książkę mogę podzielić na dwie części - jedna mnie mocno zaciekawiła i autor w pewnym sensie mnie oczarował swoim stylem pisania, a po ogłoszeniu werdyktu książka mnie już nudziła i jakoś nie mogłam znowu się w nią wciągnąć. Co prawda dużo tej nudy nie było, bo powieść nie jest obszerna, ale nie do końca dostałam to czego chciałam. 

Autor mógł skupić się bardziej na tym wątku, skoro opis z tyłu książki porusza tę sprawę. Czytelnik nastawia się na coś innego, a dostaje coś innego. 

Myślę, że gdybym wzięła tę książkę w ciemno i nie sugerowała się opisem, to pewnie by mi się bardzo spodobała, zwłaszcza, że autor swoim stylem pisania przypominał mi nieco Erica Emmanuela Shmitta. Podejrzewam, że nie każdemu czytelnikowi spodoba się ten styl i niektórym być może ciężko będzie przebrnąć przez tę książkę. 

Sama bohaterka wydawała się intrygującą osobą, aczkolwiek nieco mnie zaskoczyła swoim zachowaniem względem chłopaka, czyli totalnym ignorowaniem. Przyznam, że każdy z bohaterów był nieco specyficzny, taki troszkę inny, ale nie działało to mocno na niekorzyść, po prostu ciężko było mi znaleźć swojego ulubieńca. 

Końcówka uratowała trochę moją opinię o książce, bo nie spodziewałam się takiego zabiegu. Myślałam, że zostanie ona utrzymana w miarę spokojnym tempie i nie wydarzy się tam nic spektakularnego po ogłoszonym werdykcie, który był punktem kulminacyjnym. 

Podsumowanie: 

Nie jest to całkowicie zła książka, bo do połowy naprawdę mnie ciekawiła, intrygowała i mocno poruszyła. Postawiłam się w roli lekarzy, potem w roli sędzi, pacjenta i jego rodziców. Ciężko decydować o czymś takim, z drugiej strony będąc tym chłopakiem nie mogłabym zrezygnować z życia w tak młodym wieku, aczkolwiek ciężko powiedzieć co bym zrobiła, bo dużo zależy od tego co nam wpajają rodzice przez całe życie. 

Ja się zawiodłam, dlatego, że moim zdaniem za mało było powiedziane o całej tej sytuacji, autor mógł poświęcić więcej uwagi dla tej sprawy, przez co stałaby się ona wyraźnie najważniejszym "wydarzeniem" tej powieści. 

Całość na pewno zostanie mi w głowie na dłużej z racji, że to trudny temat, ale też z powodu postawy sędzi oraz chłopaka. No i przede wszystkim z racji zakończenia. 

Czy polecam? Chyba się wstrzymam, aczkolwiek jestem ciekawa opinii osób, które po nią sięgnęły. Ja jej nie skreślam całkowicie, można powiedzieć, że jestem nastawiona tak pół na pół. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz