Po Behawioryście postanowiłam sięgnąć po inne książki Mroza, zastanawiałam się co zacząć jako pierwsze czy serię z Chyłką czy z Forstem. Wybrałam to pierwsze, bo byłam ciekawa takiego prawniczego thrilleru, ale zaraz po tym przeszłam do Forsta. Żałuję jedynie tego, że do tej pory pojawiły się tylko cztery tomy i z pewnością chwilę się wstrzymam z przeczytaniem ostatniej części, żeby zbyt długo nie czekać na ciąg dalszy.
Jak już wyżej wspomniałam jest to seria o komisarzu Forście, czyli jak już się pewnie domyśliliście jest to kryminał i to bardzo dobry. Długo szukałam czegoś co mnie porządnie zaskoczy, a tutaj Mróz pokazał, że naprawdę potrafi. Czytając, nie było czasu na tzw. "odpoczynek" czyli typowe odpłynięcie podczas czytania suchych faktów, tutaj ciągle coś się działo i takie coś właśnie lubię.
Jestem pełna podziwu jeśli chodzi o prędkość pisania przez niego książek oraz ich jakości. Rzadko się słyszy o kimś kto by z taką częstotliwością wydawał powieści. Pewnie wielu z Was pomyślało sobie, "eee tam, jak tak szybko pisze to pewnie nie jest to nic specjalnego, idzie na ilość a nie na jakość", ja tak myślałam, ale szybko zmieniłam zdanie. Remigiusz Mróz zapytany jak to robi, odpowiada, że aby czuć się komfortowo musi dziennie zapisać 10-15 stron i przebiec tygodniowo około 100 kilometrów. Można odnieść wrażenie, że to zwyczajny człowiek, woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, wygląda na skromnego jakby jego sukces nie był niczym nadzwyczajnym.
Z ciekawości weszłam na jego stronę i jak się okazuje nie tylko ja odnoszę takie wrażenie, że Mróz nie daje odetchnąć tylko do końca książki zalewa nas emocjami, trzyma w napięciu. I to właśnie jest coś na co czekałam, nie dość, że nie daje nam się nudzić, przywiązuje nas do swoich postaci to w dodatku jest po prostu człowiekiem, kimś kto nie obnosi się ze swoją sławą, ale wydaję się nie być tak odległy jak inni pisarze.
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 600
Kategoria: thriller/kryminał/sensacja
Góry zdecydowanie straciły swój urok odkąd Bestia z Giewontu ukazała się światu. Z pewnością wielu ludziom kojarzyć się będą teraz tylko z serią morderstw. Komisarz Forst jest przekonany, że Bestia dalej żyje i tylko czeka na odpowiedni moment, żeby wrócić. Mimo to niewiele może zrobić w obecnej sytuacji, nie ma żadnych możliwości, aby go wytropić.
Sprawą zajmuje się obecnie prokurator Dominika Wadryś-Hansen oraz inspektor Edmund Osica. Błądzą jak dzieci we mgle, jedyne co tak naprawdę mają to monety zostawione przez mordercę, jednak nie dają im one zbyt wielu informacji. Pojawia się trop związany z uchodźcami ulokowanymi tymczasowo w Kościelisku. Odnoszę wrażenie, że autor próbował nam przez ten wątek o uchodźcach pokazać, że przyjęcie ich do Polski byłoby dobrą decyzją. Można powiedzieć, że za pomocą bohaterów rozważał dobre i złe strony takiej decyzji.
Bestia upodobała sobie komisarza, wydawać by się mogło jakby oboje mieli na swoim punkcie obsesje. Każdy zdaje sobie sprawę, że jeśli kiedykolwiek się spotkają, będzie to pierwszy i ostatni raz. Forst chce wymierzyć mu sprawiedliwość, nie pozwoli na oddanie go organom ścigania, nie za wszystko co musiał przez niego przejść. Miał gasić pożary kiedy się pojawią, ale wygląda na to, że tu już nie ma co gasić, pozostały tylko zgliszcza.
Bestia jednak nie ma zamiaru odpuścić, wydaje się być cały czas o krok do przodu, jakby wszystko dokładnie zaplanował, każdy krok jaki zrobi Forst wydaję się być zamierzony przez mordercę. Jak wybrnąć z takiej sytuacji? Jak nie dać się kontrolować i nie tańczyć jak wróg Ci zagra? Czy będą mieli szansę w końcu stanąć twarzą w twarz? A co jeśli osoba, którą wszyscy uważają za martwą, jednak żyje? Jak wpłynie to na Forsta?
Nie czekaj dłużej, sprawdź sam, ale zacznij od tomu pierwszego, koniecznie! :)
Przyznam, że ten tom zaskakiwał mnie dość często, poprzednie nie tak bardzo, chociaż zakończenie zawsze jest piorunujące. Są takie książki, po których zakończeniu ciężko wrócić do rzeczywistości i ta właśnie taka jest. Cały czas zastanawiałam się czy będę umiała przekazać Wam to co bym chciała, nie jest łatwo, ale mam nadzieję, że uda mi się Was zachęcić do przeczytania powieści Remigiusza Mroza. Naprawdę warto.
Książkę czyta się z łatwością, barwnie oddane krajobrazy gór, miałam wrażenie jakbym tam była. Przede wszystkim nie ma w niej typowego zanudzania, ciągle coś się dzieje, przez co ją się dosłownie pochłania. Uwielbiam ten moment, kiedy autor mnie tak zaskakuje. Cały czas w głowie zawsze snuje jakieś teorie, zastanawiam się kto jest mordercą i co się wydarzy, ale tutaj byłam jak wmurowana. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Chciałam rozpocząć od razu kolejną część, ale doszłam do wniosku, że w takim wypadku już za tydzień czułabym wielki niedosyt, aż do powstania kolejnego tomu. Wolę porozmyślać nad tym co się wydarzyło i delektować się faktem, że w razie tęsknoty za Forstem szybko mogę po niego sięgnąć. :)
Zdecydowanie polecam ludziom, którzy lubują się w tematyce sensacji oraz kryminału. Prostymi słowami, jeśli lubisz czuć dreszczyk emocji lub jak w przypadku Mroza ciągłą niepewność i raczej duży dreszcz emocji, to nie wahaj się, po prostu go czytaj :)
Ach, zapomniałabym! W tej części nawet gościnnie pojawia się Chyłka! :-)
"- Przejściowe problemy z prawem jazdy. Twoi koledzy po fachu nie chcieli uwierzyć, że przed wejściem za kółko najadłam się jabłek i płukałam usta płynem z alkoholem."
W skali 1-5 oceniam na 5 :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz